To pierwszy przyjemny film Todda Solondza. Nie ma tu skrzywień psychicznych, zboczeń, gwałtów, ani pedofilii. Podobny pod tym względem był jeszcze "Czarny koń" z 2011, ale on był po prostu słabym filmem, więc w życiu nie nazwę go przyjemnym.
Świetny pomysł na narrację, gdzie pies jest elementem łączącym historie i nie ma tu wcale braku ciągłości (a tego się właśnie obawiałem). Płynnie przechodzimy od jednych do drugich bohaterów. Może nawet zbyt płynnie, bo moim zdaniem większość tych historii jest jakby niedokończona, urwana w połowie.
Całość w typowej dla Solondza ironicznej, barwnej formie, ale tym razem dla odmiany całkiem optymistycznej. Tylko końcówka jest tu trochę niepasująca i mam wrażenie, że dodana na siłę.
Pozostałe
Jakoś mnie nie zainteresował ? Jakiś taki bezpłciowy ;) Może dla tego bo nie mam jamnika ? Jednym zdaniem ewentualnie obejrzeć i zapomnieć !