Monstrum z kołyski. 3
Są pomysły na film udanie zrealizowane i te niekoniecznie. Night Feeder zdecydowanie należy do tych drugich choć warto zauważyć, że sam pomysł miał spory potencjał. Niestety już od samego początku widać, że mamy do czynienia z filmem mikro budżetowym i wielkich fajerwerków się tu nie naoglądamy. Nie był by to wielki problem, gdyby rekompensowano to widzowi dobrym klimatem i wciągającym scenariuszem. Tu jednak czeka nas kolejny zawód, gdyż sam scenariusz poza kilkoma fragmentami jest nieciekawy i przegadany.
Skoro już mowa o dialogach to obsada z racji braku funduszy prezentuje się dość egzotycznie, a nazwiska nawet jako fan tego typu produkcji widzę po raz pierwszy. Przekłada się to na prezentację swoich ról, które przeważnie wyglądają sztucznie i na naciągane, a o odbiciu emocji możemy zapomnieć.
Sporym minusem jest zaprezentowanie wszem i wobec (nawet na plakacie), że będzie to film o dziecku-mutancie, który wysysa ludzkie mózgi. Odkrycie tego przed widzem rozkłada cały film, gdyż już od początku wiadomo czego się spodziewać, a całe poszukiwania mordercy są farsą.
Całkiem udanie wyszedł natomiast tytułowy potworek. Co prawda wielce się go nie naoglądamy, gdyż poza ofiarami i widoczną w kilku ujęciach macką, stworka zobaczymy jedynie na końcu filmu. Fanów taniego i obleśnego gore zadowoli również scena sekcji zwłok, która jak na te standardy wypada całkiem przekonywająco.
Sumując samo to, że trafiliśmy na tą produkcję zalicza nas do fanów wszelkiej maści horrorów i monster movie, więc jakość nie powinna być tak przerażająca jak dla typowego zjadacza chleba. Niestety Night Feeder pomimo przymrużenia oka nadal jest filmem kiepskim.