Sukces tkwił w przełamaniu tabu - zaburzeń psychicznych, które z roku na rok występują na coraz większą skalę wśród młodzieży. 6
Serial, który szturmem zaskarbił sobie miliony fanów na całym świecie, to właśnie 13 powodów. W ten sposób twórcy dotarli ze swoimi pomysłami aż do 4 sezonu. Pomysłowość oraz trzymanie w napięciu to najmocniejsze narzędzia w rękach twórców. Sezon 4 to ostatnia część przygód młodych bohaterów wymyślonych w pierwowzorze przez pisarza Jaya Ashera.
Serial 13 powodów zadebiutował na ekranach w 2017 roku. Wówczas bardzo szybko obraz wskoczył na sam szczyt listy hitów Netfliksa. Co było kartą przetargową serialu Briana Yorkeya? Sukces tkwił w przełamaniu tabu - zaburzeń psychicznych, które z roku na rok występują na coraz większą skalę wśród młodzieży. Twórcy spotkali się również ze sporą krytyką za sprawą przedstawienia realistycznej sceny samobójstwa głównej bohaterki - to wywołało wiele dyskusji oraz kontrowersji.
Serial odniósł spektakularny sukces dlatego nie powinno nikogo dziwić, że doczekaliśmy się czterech sezonów. Jednak, czy rzeczywiście potrzebne było aż tak rozwlekać całą fabułę? Historia jest rozciągnięta do granic możliwości. Szczególnie oglądając ostatni sezon odnosi się wrażenie, że sami twórcy nie wiedzieli już, o czym właściwie ma on być i każdy odcinek był tworzony z przymusu. Świadczyć o tym może sam fakt, że sezon czwarty liczy zaledwie 10 odcinków, a nie tak jak wszystkie poprzednie - 13.
Serial miał opowiadać o samobójstwie nastolatki i problemach psychicznych młodych ludzi. Jednak im dalej w las, tym właściwie zapominamy o postaci Hannah. Sceny z nią właściwie za wiele nie wnoszą do fabuły. Akcja skupia się jedynie na życiu innych uczniów Liberty High - na kolejnych zgonach bohaterów i ich przyczynach. Z serialu, który miał poruszyć istotny problem, robi się raczej słaby thriller. Niestety twórcy w pogoni za utrzymaniem swojej rentowności i produkowaniem na siłę kolejnych sezonów dochodzą do momentu, kiedy zapomnieli o swoich wartościach - to właśnie one zaskarbiły sobie serca fanów z całego świata. W końcu ktoś głośno powiedział o problemie występującym wśród młodych ludzi - a fani powtarzali o tym szerokim echem.
Czwartej odsłonie serialu zabrakło tego, z czego słynął on najbardziej - realizmu. Niezwykle realistyczna, kontrowersyjna scena samobójstwa Hannah wywołała ogromną burzę wokół serialu. Ostatni sezon zaprezentował nam natomiast mało realistyczny coming out. Młody chłopak przyznając się do swojej orientacji otrzymał ogromne wsparcie od ojca, który przytulił go i jedynie utwierdził w przekonaniu, że bez względu na wszystko będzie go kochać. Nawet w tak tolerancyjnym społeczeństwie jak w USA trudno jest uwierzyć, aby takie wydarzenie przebiegało tak modelowo, niczym z podręcznika dla idealnych rodziców. Równie ciężko ogląda się sceny podczas, których bohaterowie krzyczą z powodu własnych urojeń. Wywołują one jedynie poczucie zażenowania u widza.
Dobrą robotę można zachwalać pod względem muzyki. Twórcy bardzo umiejętnie dopasowali odpowiednie ścieżki dźwiękowe pod konkretne sceny. Dzięki temu cały wydźwięk jest kompletny. Każda scena ze sobą współgra i nie ma w niej żadnego przekłamania. Widz czuje to, co ma czuć. Smutek jest potęgowany instrumentami klasycznymi i melancholijnymi kompozycjami. Natomiast muzyka nowoczesna znajduje swoje zastosowanie w momentach, kiedy atmosfera się luzuje.
Ostatni sezon rozpoczyna się od pogrzebu. Twórcy zdecydowali się uśmiercić już 4. bohatera serialu. Fabuła powoli odsłania historię związaną z tą śmiercią, aby w ostatnim odcinku przekonać się kim właściwie był zmarły. Wielu widzów uważa jednak, że była to śmierć bezsensowna i trudno się z nimi nie zgodzić. Chodzi tu nie tylko o uśmierconą postać, ale także o przyczynę jej śmierci. Przyczyną jest AIDS. Słabo i nierealistycznie wypada przedstawienie tej choroby w obrazie. Wraz z postępem medycyny długość życia chorych znacznie się wydłużyła, a sama choroba po zakażeniu wirusem HIV rozwija się znacznie dłużej niż ukazano to w serialu.
13 powodów do beki po 1 odcinku ale już po 2 nawet lepiej,ale znowu 3 słaby i mówię do widzenia.