Chęci były, ale... 5

Na pierwszy rzut oka Odyseusz i Wyspa Mgieł intryguje i daje nadzieje na dobrą rozrywkę w amerykańskim stylu. Niestety w żadnym stopniu nie nawiązuje do amerykańskich produkcji.

Już początek pokazuje braki tego filmu w sferze technicznej. Efekty specjalne po prostu rażą aż oczy bolą. Tytułowa wyspa mgieł też nie prezentuje się zbyt okazale. Przez ponad godzinę mamy do czynienia praktycznie z tym samym monotonnym krajobrazem. Sceny walki lepiej pozostawić bez komentarza bo nie ma za bardzo o czym mówić. Wyglądają jakby były wstawione z przymusu, zamiast zapewnić widzom to co lubią i czego oczekują.

Scenariusz jest bardzo przewidywalny nie zaskakuje praktycznie wcale. Co więcej brak mu dynamiki charakterystycznej dla takich produkcji. Mamy praktycznie jeden wątek na którym opiera się cały film.

Chęci zrobienia dobrego filmu przygodowego może i były ale tylko w fazie planów. Rzeczywistość przede wszystkim finansowa zweryfikowała te plany. Niestety po filmie z budżetem na poziomie około miliona funtów nie można się spodziewać efektów specjalnych rodem z gladiatora. Braków w portfelu nie udało się nadrobić innymi aspektami choćby dobrym scenariuszem.

Jedynym pozytywem dla tego filmu jest dla mnie muzyka, która bardzo dobrze oddawała tematykę filmu i dobrze się wkomponowała w tajemniczą wyspę i wydarzenia które miały miejsce.

Tak więc nie zachęcam ale i nie zniechęcam chętnych do dania szansy tej brytyjskiej produkcji.Jak wiadomo są różne gusta i może akurat znajdzie on miejsce w grafiku zajęć pewnej grupy osób.