Recenzja DVD- Jest to zgrabnie zrealizowany traktat o niszczącej potrzebie dostosowywania się do narzuconych nam zasad, oczywiście w przystępnej dla maluchów formie. 6
Ptasie opowieści znalazły swą niszę w przemyśle kinowym i choć w rzeczywistości swój sukces zawdzięczają literaturze, kreującej na łamach dziejów skrzydlate alegorie i symbole, filmowcy przyczynili się do ich upowszechnienia na wielkim ekranie. "Manu. Bądź sobą!" to nic innego, jak uwspółcześniona wersja "Brzydkiego kaczątka" Hansa Christiana Andersena z podobnymi priorytetami, lecz w odmiennej tonacji, poszukująca indywidualności i wolności w opowiedzeniu tej historii na nowo.
Tytułowy Manu jest bowiem jerzykiem, który w wyniku pomyłki trafia do mewiego gniazda, zostaje przygarnięty przez mewią mamę i wychowany przez mewie stado. Przybrani rodzice początkowo otaczają go opieką i akceptacją, do czasu, aż dzielące ich różnice gatunkowe zaczną przeszkadzać mewiej społeczności, a docinki ze strony rówieśników staną się coraz bardziej bolesne. Jakkolwiek bardzo by pragnął, nie będzie w stanie dorównać ich standardom. Zamiast ryb, preferuje robaki. Zamiast szybować na niebie, macha zawzięcie skrzydełkami. Do tego jego drobna aparycja i skromny dziobek, nieakceptowalnie wyróżniają się z tłumu. W poszukiwaniu własnej tożsamości, Manu odnajdzie swoje korzenie po drugiej stronie skały, gdzie dowie się, że wychowany jako mewa, również wśród swych biologicznych braci, nie będzie w stanie poczuć się jak u siebie.
Targetem niemieckiej animacji Christiana Haasa pt. "Manu. Bądź sobą!" jest zdecydowanie najmłodsza widownia, a poczucie humoru i dialogi, płynące prosto z ekranu, trafią przede wszystkim w ich gusta. Dorosły widz nie doszuka się tutaj "przekazów ponadprogowych" i z pewnością ziewnie nie raz. Historii nie można odmówić jednak polotu i pomimo niezbyt skomplikowanego scenariusza, jest to zgrabnie zrealizowany traktat o niszczącej potrzebie dostosowywania się do narzuconych nam zasad, oczywiście w przystępnej dla maluchów formie. Jerzyk symbolizuje tutaj outsidera, który w poszukiwaniu własnego "ja", odkrywa ważne i fundamentalne prawdy o istocie bycia sobą. Jego doświadczenia, z początku dość gorzkie i bolesne, finalnie przekonają nas o tym, że to w grupie tkwi siła, a nic tak nie dodaje skrzydeł jak życie w zgodzie z własnymi wartościami.
Głębszy aspekt edukacyjny animacji tkwi również w ciekawym przedstawieniu wielokulturowości, którą personifikują ptasie gatunki. Są one w pewien sposób metaforą "inności" i "swojskości", która nader często tworzy konflikty, nie tylko w ptasim imaginarium. Teza ta znajduje swoje odzwierciedlenie w prostej fabule, gdzie początkowo idea porozumienia ponad podziałami, a także próba odnalezienie wspólnego międzygatunkowego języka, kończą się fiaskiem. "Mieszaniec" Manu wydaję się być nicią porozumienia i mostem łączącym dwa światy, łamiącym założenia ptasiego konserwatyzmu. Z czasem lokalne tradycje schodzą na drugi plan, a w obliczu niebezpieczeństwa przychodzi pora, aby schować dumę do kieszeni. W tym kontekście, znajdzie się tu również garść nienaciąganego dramatyzmu, a scena lotu w burzy to jeden z tych, może nie ściskających za gardło, lecz nacechowanych emocjonalnie momentów filmu.
"Manu. Bądź sobą!" to piękna i pełna ciepła przypowieść o bolączce powielania stereotypów i wyobcowania ze względu na wygląd czy pochodzenie, w której brak wyszukanych i nachalnych sloganów, wykrzykujących powyższe tezy. Estetyka graficzna cieszy oko, a serce cieszy jeszcze bardziej ta, skrojona pod najmłodszych, historia barwnych- bardziej niż ich własne upierzenie- postaci, która uczy akceptacji i otwartości, już od najmłodszych lat. Wszechobecna i piękna symbolika nie da o sobie zapomnieć, a fabuła, choć może niespecjalnie wysokich lotów, z pewnością wystarczy, by dodać skrzydeł niejednemu z nas!