Osadzony w 1996 r. serial o konflikcie między dwoma grupami licealnych wyrzutków: fanami filmu i miłośnikami teatru.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Everything Sucks! - sezon 1 7

Podczas gdy lata 80. w innym serialu Netflixa zaprezentowane zostały z wykorzystaniem estetyki prozy Stephena Kinga oraz kina nowej przygody spod znaku Spielberga, tak lata 90. stawiają na humanizm. Everything Sucks! to bardzo ludzka historia o trudach dorastania, problemach dorosłych oraz bezwzględnej pogoni za pasją. Trochę tu The Disaster Artist, trochę coming-of-age comedy – całokształt smakuje wybornie.

Netflix uwielbia podróże w czasie – nie takie, znane z Powrotu do przyszłości czy innych tytułów o podobnym, popkulturowo-kwantowym zakresie tematycznym. Twórcy z platformy streamigowej znakomicie wpływają na nostalgię widzów. Sentymentalny wehikuł czasu przenosił odbiorców najczęściej w lata 80. (Stranger Things, GLOW, znaczny segment Dark) – tym razem jednak twórcy postanowili przestawić datę artystycznej maszyny nieco wprzód. Everything Sucks! trafia do lat 90., znakomicie przybliżając realia sprzed 25 lat.

O ile we wspomnianym Stranger Things popkultura epoki wdziera się w niemal każdą scenę serialu, uzależniając od siebie fabułę, tak Ben York Jones i Michael Mohan trzymają rękę na pulsie, jeśli chodzi o epatowanie rzeczywistością lat 90. Estetyka nie wyprzedza historii – co jakiś czas wybrzmiewa tu muzyczny hit tamtego okresu (m.in. "Beautiful Life" Ace of Base), bohaterowie cytują Pulp Fiction, a pewne postacie wpisują się w stereotypy charakterologiczne popularnych wówczas tytułów. Każdorazowo widz potrafi jednak określić emocje rządzące światem przedstawionym, odcinając je od popkulturowego fenomenu ostatniej dekady XX wieku.

W Everything Sucks! historia rządzi ukazaną kulturą, a nie odwrotnie – podobnie, jak emocje władają bohaterami produkcji. Netflix gra trochę na autopilocie, znów wikłając widza w egzystencjalne dywagacje na istotą życia, pasji i miłości. Choć brzmi to patetycznie i górnolotnie, całokształt fabuły układa się w zgrabną opowiastkę inicjacyjną ze szczyptą tragizmu BoJacka Horsemana.

Odcięcie się od dominacji popkultury sprawia, że bohaterowie stają się wiarygodni i uniwersalni – twórcy wrażliwą ręką napisali ich dialogi i emocje, przez co widz niemal od pierwszych scen odczuwa trwałe zżycie się z postaciami produkcji. Tym bardziej, że zaznaczono tutaj wiele alternatywnych korelacji międzyludzkich – szczególnie ciekawy (i mało wyeksploatowany na globalnym rynku kinematograficznym) wydaje się wątek Kate Messner (Peyton Kennedy), stopniowo odkrywającej homoseksualny pociąg do innych dziewczyn. Temat pomijany przez lata, współcześnie powraca ze zdwojoną siłą w licznych filmach i serialach, lecz niemal zawsze koncentruje się na mężczyznach. W Everything Sucks! płeć brzydka ukazana zostaje w nieco infantylnej – a przez to urzekającej – perspektywie: to chłopcy, którzy wciąż wierzą w romantyczną miłość po ślub, a nauczycielami całowania stają się dla nich filmy na przetartej kasecie VHS.

Z drugiej strony ciekawa relacja miłosna rozgrywa się na płaszczyźnie wojny pokoleń. Kiedy młodzi starają się zachowywać jak najbardziej dorośle, ich rodzice przechodzą kryzys wieku średniego, wracając mentalnie do sielankowego okresu lat młodzieńczych. Niektóre gesty i ruchy spod znaku „starego dobrego małżeństwa” wpisane w nastoletnie realia wypadają zabawnie – równie celnie przedstawiony został dyrektor liceum, wspominający w ramionach ukochanej czasy, gdy joint smakował niewinnie i szczęśliwie.

Ostatecznie z serialu wydziera się też motyw kinofilskiej miłości do procesu twórczego. To właśnie na tej płaszczyźnie pojawia się najbardziej wzruszający aspekt nostalgii. Lata 90. to schyłek ery kaset VHS – twórcy zamykają rozdział fantastycznych historii rodem ze Stranger Things. Nośnik staje się tutaj reliktem epoki, zabytkiem, przechowującym cenne wspomnienia. Równocześnie kino – nawet w najbardziej pulpowej odsłonie – pozwala bohaterom uciec przed codziennością i zbudować wzajemne więzi. Medium zaklina i utrwala niewinny czas – przynajmniej na tak długo, dopóki w mieście znajduje się ostatni magnetowid. Emocjonalne chwile, uwiecznione na taśmie filmowej, zostają uwięzione w przestarzałej technologii – okazują się równie ulotne, co ludzka pamięć.

I to stanowi chyba najbardziej romantyczny aspekt całego serialu – skupienie twórców na nieuchwytnym i sielskim fragmencie życia (choć niewyzbytym z egzystencjalnych problemów), uwięzionym w czasie i materii, która nigdy już nie wróci.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…