My

6,1
5,3
Upalne lato, wieś na belgijsko-holenderskiej granicy. By przełamać nudę i monotonię ośmioro nastolatków zabawia się, rzucając wyzwania sobie i innym. Wkrótce chęć zaspokojenia erotycznej ciekawości sprawia, że granice między dobrem a złem się zacierają. Zdeprawowane gry i seksualne wykorzystywanie zabijają niewinność nastolatków, którzy szybko stają się bezwzględnymi drapieżnikami.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

My usatysfakcjonuje każdego, komu choć w drobnym stopniu zasmakowała nihilistyczna twórczość Larry'ego Clarka. 6

Seans filmu My usatysfakcjonuje każdego, komu choć w drobnym stopniu zasmakowała nihilistyczna twórczość Larry'ego Clarka. Belgijski dramat porusza się w nielinearnym toku fabularnym, śledząc grupkę zdeprawowanych nastolatków. Pozorna idylla wyśnionych wakacji na prowincji skrywa swój brudny rewers. Całokształt zbudowany zostaje na bazie konwencjonalnych niuansów: naturalistyczne i unaocznione precedensy dzieciaków kontrastują z fabularnymi niedopowiedzeniami, ich wiek kłóci się z podjętymi czynami – wszystko umieszczone zostaje poza nawiasem wstydu.

My (2018) - Aimé Claeys, Folkert Verdoorn

Film zaczyna się niczym Stań przy mnie, Stranger Things albo inne tytuły zahaczające swoją estetyką o kino nowej przygody lat 80-tych ubiegłego wieku. Młodzieńcy i dziewczyny pędzą na rowerach przez zielone pola, po niebie wolno suną puchate baranki, a główny bohater pierwszego epizodu (na modłę wczesnego Spielberga) przedstawia swoich przyjaciół w voice-over. Młodzi opowiadają o swoich marzeniach, wakacje spędzają na wspólnych wygłupach i tylko czasem zafundują widzowi niepokojącą scenę, zaburzającą dotychczasową harmonię świata przedstawionego. To jednak fasada – podobnie jak Wojciech Smarzowski w najnowszym Klerze, także René Eller najpierw przedstawia swoich bohaterów z perspektywy osób trzecich. Ukazuje ich, ukrytych pod maską pruderii oraz dobrego wychowania. Pojawiają się pierwsze nastoletnie miłostki, młodym zaczynają buzować hormony... Dopiero później twórcy zagłębiają się w życie prywatne swoich bohaterów – „niewinność” okazuje się ostatnim słowem, opisującym ich postawy.

Twórcy szkicują bardzo nihilistyczny portret straconego pokolenia Y, nieprzypadkową sięgając po wizerunek hippisów ubiegłego stulecia (na co wskazują m.in. pacyfki na kolczykach jednej z bohaterek). Protekcjonalnym Dzieciom Kwiatom bliżej jednak do początków lat 70-tych XX wieku, gdy "woodstockowe" ideały zdążyły ubrać maski najgroźniejszych potworów: heroinistów oraz zdeformowanych ruchów społecznych, jak Rodzina Mansona. Wakacyjna nuda na belgijsko-holenderskiej prowincji zamienia się w niepokojącą podróż młodych w odmęty własnej seksualności. Nastolatkowie nie tylko pozbawieni zostaną dziewiczej niewinności. Za ciosem ucierpi ich duma i honor.

My (2018) - Aimé Claeys, Folkert Verdoorn

Zapewne tak wyglądałyby Świnki w reżyserii Roberta Glińskiego, gdyby twórca nie bał się unaocznić szczególnie dywersyjne akty seksualne zachodzące wśród prezentowanych bohaterów. My nie milczą, nie zamiatają brudów pod dywan, ani nie ubierają trudnych kwestii w estetyczne wydmuszki populistyczne (do których przyzwyczaiła nas twórczość Kingi Dębskiej). W kilku odważnych scenach ostra erotyka stąpa na granicy kina pornograficznego. Podobnie jak Larry Clark w The Smell of Us albo Kenie Park, także René Eller przestał wierzyć w wyobraźnię współczesnego widza. W bardzo naturalistyczny sposób obrazuje egzystencjalny i mentalny rozpad milenialsów – ich patologiczną chęć zarobku oraz nikłą świadomość wobec otaczającej ich rzeczywistości. Co ciekawe, zwłaszcza w przypadku rodzimej mentalności, obeszło się bez grożenia palcem w stronę używek – twórcy znacznie większy nacisk położyli na eksploatację cielesnej natury swoich postaci. Wstręt wobec prezentowanych bohaterów oraz kolejnych zdarzeń podbija plansza tytułowa. Bije z niej znanym sloganem: "historia oparta na faktach".

Rzeczywistość profilmowa stopniowo przechyla się w kierunku rozpadu wszelkiej harmonii. Nie zabraknie jednak przewrotnego, cierpkiego humoru – karykaturalna wydaje się zwłaszcza postać Thomasa. W kontraście do jego dywersyjnych aktów stoi dziewiczy wąsik, dumnie pielęgnowany przez chłopca przed odbiciem w szybie. Kwestią sporną pozostaje również, czy reżyser i scenarzysta zbytnio nie przerysował przedstawionych bohaterów, odbierając im tym samym poczucie wiarygodności...

My (2018) - Folkert Verdoorn

Brakuje tylko wiarygodnego oddania głębi bohaterów (lub pozostawienia ich, jako płaskich figur moralnej mielizny). Twórcy mogli pójść w tym kontekście w dwie strony: albo przedstawić pełny profil psychologiczny, starając się odpowiedzieć na odwieczne pytanie: "jak / skąd rodzi się zło?", albo pozostawić tę kwestię zupełnie wolną od wszelkich psychoanalitycznych i socjologicznych naleciałości. W objętej konwencji, bazującej na zerwaniu z klasycznym tokiem narracyjnym, raczej odnalazłaby się druga ze wskazanych możliwości. Niestety, René Eller starał się trafić gdzieś pomiędzy. W efekcie widz uraczony został banałami: dzieciaki rozrabiają, bo brak im wzorców wśród dorosłych, bo internet im zaszkodził, bo hormony szaleją. Wystarczyło prościej: nikt nie nauczył ich jak okiełznać własne ciało oraz uczucia.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Proszę czekać…