Historia szpiegostwa o złamanych ideałach, wewnętrznych wątpliwościach o wielkiej skali pomniejszona nijakością i brakiem pomysłu na opowiadanie. Czytankowo. 4
Tajemnice Joan niewiele ma wspólnego z aurą tytułowej tajemnicy. Ten utwór emanuje gatunkowym zdezorientowaniem i brakiem energii w narracji wspomnieniowej. Historia na tak wielką skalę została obrabowana z wyjątkowości i ciężaru. Zamiast tego dostajemy rzecz czytankową i bardzo zachowawczą.
Joan Stanley, starsza pani mieszkająca sobie spokojnie na przedmieściach Londynu, nagle trafia do ciasnego pokoju przesłuchań M15. Zostaje oskarżona o szpiegostwo dla ZSRR w młodości. Kobieta jednak zdeterminowana zaprzecza takowym zarzutom i wygłasza deklaracje o swojej wierze w ideały. Większość filmu będzie umiejscowiona we flashbackach pokazujących, jaką drogę przebyła Joan od studiów fizycznych na Uniwersytecie w Cambridge do bycia współtwórczynią wynalazku zagrażającego ludzkości – bomby atomowej. Młoda bohaterka pragnęła się uczyć, wierzyła w pomoc dla swojego kraju dzięki posiadanym zdolnościom. Jednak jej naiwna wiara i miłość w tle zostaje wykorzystana.
Tajemnice Joan stoi w miejscu, mimo tak przecież długiej i naszpikowanej wydarzeniami drogi. Wydawałoby się, że niedopuszczalnym jest poprowadzić tak film szpiegowski i dramat, gdzie sprawa jest wielkiej rangi. Niemożliwym wydaje się zepsucie też tak wielkiego potencjału, wyciszając ten film dla jakiejś niecelnej strategii, pozostawiając mało zgrabne resztki ckliwej i poprawnej historyjki. Mamy tu momenty trudnych wyborów Joan, kombinowania podczas przekazywania informacji, by nie zostać złapaną, wątek romansu. Jednak to wszystko to tylko odhaczanie kolejnych punktów bez finezji i jakiejkolwiek akrobatyki twórczej.
Film sugeruje ciekawe pytania o różnicę pomiędzy naiwnością a niewinnością. O miłości do kraju i do mężczyzny jako niebezpiecznej i hipnotyzującej sile. Wtrąca komentarz męskiej dominacji szczególnie w świecie nauki, który działał na korzyść konspiracji kobiet, gdyż nie były o nic podejrzewane. Kontekst jakiejś moralnej batalii wewnętrznej w bohaterce też jest na jednym oddechu. Wszystko wydaje się być na dalszym planie, ale nie ma nic na pierwszym. Tezy, refleksje w tej biografii nie mają naostrzonych pazurów, konsekwencji i są okrutnie stereotypowe. Dodatkowo brak podczas tej podróży w czasie jakichkolwiek skoków ciśnienia i wszystko jest namalowane mocno grubą kreską. Podobnie boleśnie poprawną produkcją o wielkim umyśle i żywotnej historii podanej jednak bez żadnych przypraw była Gra Tajemnic. Tutaj jest tak samo, a nawet charyzmatyczna i emanująca siłą Judi Dench nie ma za wielu okazji się wykazać.
Tajemnice Joan jest jak odrobiona praca domowa, ale nie ta „dla chętnych”, tylko obowiązkowa. Tyle tutaj o szyfrowaniu, ale nikt nic w opowiadaniu nie szyfruje. Jest płasko i bezpośrednio. To odczytany referat bez chęci wykazania się.
Koszmarny babol czyli Judi Dench znowu straszy ! Ogólnie nic ciekawego ? Przynudza ;)