Broń to symulant wolności. Zuchwała, wyjątkowa i z wyobraźnią zrobiona futurystyczna wizja rzeczywistości z krytykowaniem siły jako wartości nadrzędnej w świecie. 9
Eastern to futurystyczna wizja rzeczywistości w bardzo osobliwym nastroju i umowności, jednak niezależnie jak odległa, dalej prowadzona narracją patriarchalną. Zwaśnione rodziny, broń jako rzecz podręczna. Kobiety dostają pistolety i wcale nie jest to golden ticket do dominacji, zawyżenia ich wartości, równości, czy niewartościowania praw człowieka przez płeć. To mocno naostrzona przekorna historia o krwawej wendetcie, którą zaczęli mężczyźni, a zakończyć mają kobiety. Jednak nie one chwyciły pierwsze za broń i nie są uzależnione od zwycięstw i obsesyjnej dumy. W narracji eklektycznego i skromnego, ale jakże napiętego westernu jako inspiracji, a nie kalki, mówi się dużo o przekleństwach militaryzacji i sprytnie ilustruje tezę Alberta Ensteina: ten, kto ma broń, stanowi cel ataku. Zuchwała, wyjątkowa i z wyobraźnią zrobiona krytyka również siły jako wartości nadrzędnej w świecie.
Trafiamy do rzeczywistości, w której jest całkowite przyzwolenie na krwawe rozwiązywanie konfliktów oraz nie ma wyższej instancji, sądu, czy jakiejkolwiek instytucji, która potępiłaby przemoc. A ta jest codziennością. Główna zasada jaka tutaj panuje to to, że na samej górze jest najsilniejszy. Regulamin jest bezwzględny. Widzimy to na przykładzie dwóch rodzin, które działają na zasadzie oko za oko, ząb za ząb. W pewnym momencie naprzeciwko siebie będą wystawione z rodziny dwie młode kobiety, które chodzą z bronią niczym torebkami, czy plecakami. Jednak nie posiadanie broni budzi i wytwarza w człowieku przemoc, chęć dominacji i przekonuje do atrakcyjności możliwości odebrania komuś życia…
Eastern to zgrabna, gatunkowa hybryda thrillera, a z drugiej strony porządnego dramatu, który jest traktatem o świecie pozornie wolnym, a tak naprawdę uwznioślając przemoc zniewolonym. Intrygująco zaprojektowana w zamkniętym mikroświecie, makro refleksja o dostępności do broni i decyzjach, które ona prowokuje. Jest to synonim siły, a dopóki siła będzie majoryzować rzeczywistość to będą istnieć wojny.
Film nie odnosi się tylko do kreacji świata podporządkowanego prawom, jak na dzikim wschodzie i dyskomfortu oraz krępującej codzienności niczym z kina Jorgosa Lantimosa, ale także z wigorem, buzując wymierza cios w męskocentryczny świat, w którym duma i potrzeba przywództwa wygrywa z empatią, komunikacją, czy chęcią nawiązania dialogu. Mężczyźni są w szachu ról im nadanych i egzekwowanych. To ciekawie się komunikuje z tym, jak Robert Heninlein mówił o broni jako substytucie penisa.
Widać kilka manewrów i ruchów, gdzie kobiety zdecydowanie nie muszą nic sobie ani nikomu udowadniać poprzez krwawe zwycięstwo, nie stawiają na piedestale wygranej w konflikcie i inaczej definiują moc. Duet pełnych energii kobiet doskonale podważa agresję jako emocję praktyczną i niezbędną w budowaniu świata, a szybciej męskiego ego i podtrzymywaniu go przy życiu. Na dodatek to niesamowita zagrywka w kontekście pozornej równowagi - dostępu do broni. To symulacja równości, bo nie o taką kobietom chodzi, a mężczyźni dając im broń tylko pozorują wybór, bo i tak te nie idą walczyć z własnej woli.
Eastern to okrutne i bezwzględne, ale też mocno pulsujące i drżące pokazanie konsekwencji utożsamiania wolności i prawa człowieka z posiadaniem broni. Jednocześnie też odważnie i bez zawahania rzuca namiętnie myśl, że nie zabijają ci co mają broń, a ci co strzelają. Pan Bóg kul nie nosi. Takiego niewahającego się, podnoszącego temperaturę i autorskiego debiutu wielu może Piotrowi Adamskiemu zazdrościć.
Kolejne polskie "dzieło" ;) Nuda i brak pomysłów !