Harlem lat 50. XX wieku. Młoda kobieta poznaje ambitnego saksofonistę w sklepie z płytami, który należy do jej ojca. Spotkanie Sylvie i muzyka przeradza się w płomienny romans, przekraczający bariery geografii zmieniających się czasów i zawodowego sukcesu.
filmoznawczyni 🎬

To płomienny romans, pełen werwy i wizualnego przepychu, który nie schodzi z ustalonej ścieżki ani nie próbuje być czymś innym. 7

W „Sylvie’s Love”, dobrze zaprojektowanym epokowym melodramacie, którego akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych lat 50. i 60., romantyzm przybiera na sile wśród rozwijającej się afroamerykańskiej społeczności Nowego Jorku i New Jersey. Pięknie nakręcony i wyreżyserowany film ulega niekiedy dramatycznej inercji, ale ostatecznie prowadzi do całej gamy poruszających wniosków. Historia miłosna, która w dużym stopniu kręci się wokół muzyki, od czasu do czasu milknie, aby ową ciszą wyrazić subtelną odę reżysera Eugene'a Ashe'a do centralnej relacji dwojga kochanków, która wykracza poza czas i miejsce akcji, oferując wszystkim uniwersalną przyjemność ze śledzenia meandrów tytułowego romansu. Dramaty romantyczne, znacznie częściej niż nawet klasyczne rom-comy, grzęzną w konwencjach i twardych ramach gatunkowych, na szczęście „Sylvie’s Love” ma swoim zanadrzu parę charyzmatycznych gwiazd, których chemia na ekranie może przyprawić o omdlenie. W Tessie Thompson i Nnamdim Asomugha odnajdziecie bowiem parę romantycznych, wielowymiarowych postaci, którym będziecie chcieli kibicować – a to już połowa sukcesu.

Sylvie's Love (2020) - Tessa Thompson

Tessa Thompson („Little Woods”) wciela się w tytułową Sylvie, córkę nieźle usytuowanego małżeństwa Afroamerykanów z nowojorskiej klasy średniej, która wbrew obawom swoich rodziców marzy o pracy w branży telewizyjnej. Nnamdi Asomugha („Crown Heights”), gra Roberta, wschodzącego saksofonistę, którego zespół jazzowy zdobywa coraz większą renomę w miejscowych muzycznym światku. Kiedy mężczyzna dostrzega Sylvie przez okno sklepu z płytami jej ojca, wie, że musi zrobić wszystko, aby spędzić z nią czas. W tym celu zatrudnia się tam w niepełnym wymiarze godzin, aby wypełnić lukę pomiędzy próbami a występami. Oboje są tak młodzi i piękni, że ich romans jest nieunikniony, a wspólny czas spędzony wśród wypełnionych płytami winylowymi półek szybko prowadzi do nocnych spacerów po mieście i pierwszego pocałunku.

Z chronologicznego punktu widzenia historia „Sylvie’s Love” zaczyna się właśnie w 1957 roku na Harlemie, podczas upalnego lata, którego para kochanków nigdy nie zapomni. Pomimo ich płomiennej relacji istnieją przeszkody – tak, wiele przeszkód! Ona jest już zaręczona z innym mężczyznom o doskonałych perspektywach finansowych, a zespół muzyczny Roberta podpisuje lukratywny kontrakt i planuje wyjazd do Paryża. W rzeczywistości jednak akcja filmu rozpoczyna się w 1962 roku, czyli pięć lat później. W pierwszej scenie Sylvie, będąc już u progu sukcesu, jako producentka telewizyjna, w wyniku zbiegu okoliczności spotyka Roberta, który właśnie wrócił z długiej trasy po Europie. Skok w czasie pełni tutaj rolę wprowadzenia, dając nam wgląd w ich skomplikowaną relację oraz konfrontując ją z upływem czasu. Następnie cofamy się do roku 1957 i ruszamy naprzód, aby przyjrzeć się z bliska zarówno wzlotom, jak i upadkom związku naszych bohaterów.

Scenarzysta / reżyser, sam będąc muzykiem, świetnie sobie radzi ze szczegółami zarówno tamtej epoki, jak i jazzowej scenerii, malując porywający romans, który wydaje się wyrwany wprost ze złotej ery Hollywood. Nawet gdy fabuła przeżywa chwile załamania, przestrzenie wydają się być wciąż żywe, a dialogi brzmią jak coś, co mówią prawdziwi ludzie. Przenosi nas w przeszłość za pomocą niepozornych, ale sugestywnych wizualizacji i scenografii. Thompson zagłębia się w tę estetykę, grając Sylvie z rozmarzonym staccato, przypominającym Audrey Hepburn, szczególnie z jej występu w „Funny Face”. Asomugha udowadnia, że jest idealnym partnerem, dotrzymując jej tanecznego kroku, niewinnie flirtując, ale i świetnie odnajdując się w tych bardziej dramatycznych wątkach. Rytm ich romansu tworzy ścieżka dźwiękowa z klasycznych piosenek śpiewanych przez Sama Cooke'a, Billy'ego Haleya i Steviego Wondera. Wszystko to skąpane jest w zmysłowo nasyconej kolorystyce, a każdy centymetr kadru jest wypełniony odważnymi żółtymi, czerwonymi i turkusowymi odcieniami, które sprawiają, że ciała kochanków mienią się niczym gwiezdny pył. Otoczenie - od zamglonych klubów nocnych po wyblakłe od słonecznych promieni dachy budynków i oświetlone latarniami chodniki - jest idealnym miejscem na romantyczną fantazję. Kostiumy są prawdziwą wizją, idealizującą modę z tamtych czasów za pomocą podkręconego koloru i zachowanego wdzięku.

Jeśli chodzi o dramaty romantyczne, ten można uznać za lekki. Śmiem rzec, że to jedna z jego zalet, ponieważ główne postacie są równie solidnie skonstruowane, jak i piękne. Mimo to mają mocne wsparcie w porywającej obsadzie drugoplanowej - Tone Bell wyróżnia się jako hałaśliwy lider zespołu, Aja Naomi King błyszczy jako rozbrykana kuzynka i powierniczka sekretów Sylvie, Mona, Jemima Kirke kradnie kilka scen, jako bardzo wpływowa i wyluzowana diwa, Wendi McLendon-Covey w swojej komediowo-kiczowatej odsłonie wciela się w postać gwiazdy telewizyjnego programu kulinarnego i wreszcie Eva Longoria zdobywająca moją sympatię jako wspierająca żona i tancerka whiz-bang, której pięć minut na ekranie okazuje się nieoczekiwanie spektakularne. Krótko mówiąc, „Sylvie’s Love” to płomienny romans, pełen werwy i wizualnego przepychu, który nie schodzi z ustalonej ścieżki ani nie próbuje być czymś innym. Ta humanistyczna opowieść o mężczyźnie i kobiecie, którzy są dla siebie niedoskonali, ale wciąż chcą być razem, bez wątpienia skradnie serca miłośników lekkiej i wartościowej rozrywki.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…