Ola ma siedemnaście lat. Chłopięca w ruchach, wielkie, niebieskie oczy ma wciąż zasłonięte włosami. Obgryzione paznokcie, ręce pełne blizn po samookaleczaniu. Za ciągłe ucieczki z domu dziecka sąd umieścił ją w zakładzie poprawczym. Nie ma fajnych ubrań ani drogiego telefonu. W przeciwieństwie do innych dziewczyn nie chce w zamian za papierosy i drobne sumy świadczyć dozorcy usług seksualnych. Jedyne, czego pragnie, to odzyskać matkę. Dziewczyna trenuje zawzięcie lekkoatletykę. Wierzy, że jeśli zacznie osiągać sukcesy na zawodach, matka ją odnajdzie. Ta jej „oddzielność” od świata sprawia, że staje się ofiarą przemocy.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Wyśniona miłość. A taką piękną córkę urodziłam - surowy dramat, z empatią, ale bez rozczulania się nad niedokochanymi, z zacięciem społecznym. 7

Wszystko dla mojej matki to film bezwzględny w swojej szczerości, ale nieprostacki w swoim przekazie. Niewystylizowane kino o deficycie miłości i skutkach jakie to ze sobą niesie z zacięciem społecznym rozprawiające o wątpliwym charakterze resocjalizacyjnym poprawczaków i wielkich zaległościach w umiejętnościach komunikacji na różnych poziomach. Od tematu ignorancji własnej wartości, stracenia jej poczucia po ignorancje i niezagłębianie się w złożoność ludzkich emocji opiekunów takich ośrodków. Zaangażowany, surowy dramat zaniedbania niby z perspektywy jednostki, ale dotyczący o wielu więcej postaci.

Wszystko dla mojej matki (2019) - Magdalena Celmer, Halina Rasiakówna, Maria Sobocińska, Edyta Januszewska

Ola jest w poprawczaku w grupie dziewczyn, które nie okazują sobie czułości i wsparcia, mimo że wiele z nich doprowadziły do tego miejsca podobne historie. Patologie, niezrównoważona codzienność, brak poczucia bezpieczeństwa i deficyt bezwarunkowej miłości to cechy osób, które mogą wyrządzić ogromną krzywdę. Nie z powodu bycia jednoznacznie złymi, a po prostu skrzywdzonymi, wypaczającymi emocje lub broniącymi się. Jednak jednoznaczność systemu stygmatyzuje je, bo odcina od społeczeństwa i traktuje nie jako osoby do dialogu, pracy z psychologiem, a przestępczynie. Przyczyny ich czynów już nie są tak samo znaczące, jak po prostu czyny. Ola obsesyjnie chce dowiedzieć się, co dzieje się z jej mamą. W momencie przepustki udaje jej się trafić na kilka miesięcy do rodziny zastępczej, która mieszka nieopodal jej poprzedniego domu. Dziewczyna wierzy, jest zdeterminowana, by znaleźć ją i przekonana, że nastąpi happy end.

Małgorzata Imielska od początku dosyć mocno komunikuje się ze znaną dla niej dokumentalną formą, bo nie dyscyplinuje emocji, surowo przygląda się sytuacjom i z humanizmem patrzy na te „skazane”, nie odwraca kamery w żadnym momencie. Nie szafuje prostymi wzruszeniami i uderzeniami, a narracyjnie pokazuje intrygującą drogę po miłość z wielką niewiadomą na końcu. To przykład doszczętnego osamotnienia i dezorientacji w świecie emocji. Dziewczyny z ośrodka zubożałe o ten kompas emocjonalny nie mają się od kogo nauczyć, gdyż w ośrodku pracują ludzie poruszający się sztywno, dopasowując się do swoich obowiązków, nie traktując z żadnym poczuciem misyjności swojej pracy.

Wszystko dla mojej matki (2019) - Edyta Januszewska, Magdalena Celmer, Maria Sobocińska

Reżyserka bardzo intrygująco zarysowała obraz małego środowiska ośrodka. Relacje między dziewczynami są burzliwe i więcej jest w nich wzajemnej kpiny, walki o dominacje, niż poczucia zrozumienia, wyobrażanego przez nas sisterhood. Zamiast tego jest doskonała znajomość bólu i unik oraz brak wiary, że można go uśmierzyć drugim człowiekiem. Każdą boli najbardziej, każda inaczej na to reaguje, wszystkie jednak są traktowane jakimś nieelastycznym szablonem ośmieszającym świadomość i poziom oraz sens istnienia domów poprawczych w naszym kraju. Teoria, a praktyka to dwa zupełnie inne światy i brak współodczuwania przez opiekunki/opiekunów sytuacji jest bardzo widoczny.

Wszystko dla mojej matki to utwór, który się nie waha, rozcina klatkę piersiową, ale nie rozczula się nad tym, tylko raczej ze smutkiem i ze złością przygląda się odpowiedzialnym za te rozprucie i poprucie oraz brak umiejętności zszycia. Diagnozuje, nie popada w skrajności, ale recepty też nie wypisuje. Stoi na twardych nogach, kiedy widza drżą. Spontaniczny, niewykalkulowany obraz, niecackający się, ale też zatroskany o deficyt empatii w ośrodkach poprawczych i uczucia na poziomie indywidualnym. Żywotnie i wiarygodnie sportretowane. Może nie każdy musi mieć matkę? Wyśniona miłość.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 2
Lemiur 8

Bardzo dobry i dosyć brutalny dramat.

i_darek1x 3

Szary jak papier toaletowy ;)

Więcej informacji

Proszę czekać…