Z pewnymi nierównościami w nastroju intrygującej, drżącej codzienności o bombie, której tykanie zagłusza codzienność. Diabeł tkwi w szczegółach. 6
Nigdy nie można przewidzieć jak będzie prolog do nadchodzącej tragedii. Tak się właśnie prowadzi z pewnym niepokojem, ale sprytnie bawiącym się z nami w chowanego i długo niepokazującym nam swojego oblicza dramat psychologiczny ewoluujący, sprawdzający się skuteczniej na poziomie osobliwego thrillera, czyli Kołysanka. Z pewnymi nierównościami i czasami zbędnym nadmiarem, jednak dosyć pasjonująco w nastroju mystery o małych niedopatrzeniach i wielkich konsekwencjach. Diabeł tkwi w szczegółach.
Myriam i Paul mają dwójkę dzieci i nie widać na horyzoncie w ich małżeństwie żadnego kryzysu. Ona chciałaby wrócić do pracy, by trochę wydostać siebie z dziecięcych zabawek i pieluch. Nie mieć statusu tylko matki, używać zdrobniałego głosu, a rozmawiać z dorosłymi. Po lekkim szturchaniu się podczas dyskusji z Paulem, który powoli zrozumie jej perspektywę, decydują się na zatrudnienie niani. Nie mają wielkiego budżetu, co widać po pojawiających się kandydatkach. W końcu trafiają na odpowiedzialną, oddaną, świadomą nieprzewidzianych sytuacji związanych z zajmowaniem się dzieci, kobietę. Niania od początku wzbudza ich zaufanie oraz zyskuje sympatię dzieci. Jednak, jak to mówili w Twin Peaks - "Sowy nie są tym czym są".
Kołysanka jest filmem, które się spełnia na poziomie łączenia ze sobą dwóch poziomów rzeczywistości, budując pewną schizofrenię w filmie zgrabnie grającą zaskoczeniem. Z jednej strony bardzo długo towarzyszy nam spojrzenie rodziców na nowego gościa w domu, miejsca spokojnego, z zadbanymi dziećmi i rodzicami, którzy mogą odetchnąć, odpocząć i nie wyrzekać się całkowicie swojego życia przed rodzicielstwem. Z drugiej jednak cały czas gdzieś pojawia się małe mrowienie w momentach bycia na osobności niani z dziećmi, gdzie stanowczość, kontrola sytuacji i profesjonalizm miesza się z powoli przypominającą się obsesyjną zazdrością im życia. Czy stąd wynika wielka troska o dzieci? Z powodu deficytu i zaborczej potrzeby posiadania prowadzącego do powolnego obłędu, który nie odbywa się za jednym, wielkim, efekciarskim wybuchem, a małymi krokami w towarzystwie dziecięcego raczkowania? Te przekierowanie uwagi całkowicie w mutujące się problemy psychiczne i brak kontroli swojego zachowania u kobiety jest ciekawym zabiegiem, bo pokazuje, jak łatwo współcześnie wśród wielu potrzeb, pragnień i zadań, coś przegapić. To taka swoista układanka, w której pojedyncze puzzle dziwnych, niecodziennych reakcji, składają się w eksplozję. Bomba gdzieś jest podłożona i jej szukamy w tym filmie, ale codzienność zagłusza jej dźwięk.
Film jednak nie unika przedobrzenia i próbuje wprowadzić kilka narracji. Są momenty, kiedy teatralne sceny, sekwencje symboliczne są wpisane dosyć nienaturalnie, przesadnie, nie łączą się z tym drżącym zwykłym dniem. Też niektóre problemy nie są drążone i zostają, jak gdyby przewijane. Chwilami pojawia się niezdecydowanie, w którą stronę podążyć - czy w ekspresje bez opamiętania naładowaną groteską, która dobrze się rozwija, czy psychologizować, co jednak wypada o wiele bardziej blado i nie ma pogłębienia niejednego tropu analitycznego.
Kołysanka ciekawie figluje przerażeniem. Hipnotyzujące jest też, że się obawiamy, ale jeszcze nie wiemy czego. Nie czujemy też śmiałości i kompetencji w jednoznacznej ocenie moralnej jakiegokolwiek bohatera i to jest super napisane. Z pewnymi potknięciami to film o usypaniu czujności, afekcie przychodzącym i skutkach odosobnieniach, z ciekawą, taką osobliwą energią , budowaniem poczucia dyskomfortu, ale brakiem przyjęcia konsekwentnie jakiejś precyzyjnej konsekwencji, czasami z zapożyczeniami. Kołysanka powinna usypiać dzieci, ale może też otumanić i zahipnotyzować nawet dorosłych.
Opiekunka prawie idealna gdy by nie defekt mózgu ;) Film nie jest zły ale szału nie ma !