Samotność długodystansowca. O człowieku myślącym, otwartym, gdzie koloratka niczego nie uciska. Nie ocieplanie wizerunku kościoła, a przykazanie miłości napisane bez udziału religii. 8
XABo: Ksiądz Boniecki to samotność długodystansowca. Bez żadnej hagiografii, pisania laurki i beatyfikacji za życia, czy popadania w inną skrajność - kontrowersji i dokumentu zrobionego pod jednoznaczną tezę. O wewnętrznych konfliktach księdza, wahaniach swojej wiary, a współczesnym wizerunku kościoła. Bez moralitetów i szkolnego tonu to lekcja szczerości i humanistycznie poruszający dokument - o człowieku z uczuciami i emocjami, a nie tylko koloratką. O duchowości ważniejszej od jakiejkolwiek instytucji.
![](/assets/empty-2c4aa66e5ad9026a469eaf3dca27abb3e7c7f3f7baeb7fa68b6d64e8223d9edc.gif)
Podążamy bardzo blisko za będącym w ciągłym ruchu ciałem, ale i umysłem księdzem 85-letnim Adamem Bonieckim. Osobista perspektywa pozwala nam spojrzeć na niego, nie tylko jako wypowiadającego formułki z mszy świętej, ale przede wszystkim osobiste historie i przemyślenia dotyczące wielu ludzi, których spotkał na swojej długiej drodze, ale również samego siebie. Bardzo auto refleksyjny, muszący być niemalże nieustannie w gotowości do pomocy i interwencji w cudzych problemach egzystencjalnych. Bez górnolotności czujemy w tym przeznaczenie, ale i ogromne poświęcenie. Adam Boniecki poprzez swoją retorykę bezpośredniości i głośnych wątpliwości, kwestionowania i bycia trochę pomiędzy światami - kleru, a pozostałych śmiertelników dostał wiele zakazów w sprawie swoich publikacji. Jako otwarty człowiek porusza tematy niezależnie od statusu wiary człowieka, cenne i inteligentne oraz wrażliwe w „Tygodniku Powszechnym”, używając właśnie pseudonimu XABo. Nie pozostaje jednak anonimowy. Jest tutaj postacią z krwi i kości. Człowiekiem, który ma śmiałość przyznać się do słabości i poprosić wśród tych wszystkich porad wysyłanych od niego w stronę innych „niech Pani się za Mnie pomodli”.
XABo: Ksiądz Boniecki To obserwacja obserwatora… tętniąca refleksją nad kondycją człowieka i jego potrzebami wyższego rzędu. Utwór, który jest ekstraktem odpowiedzialności księdza, a z drugiej strony nie ukrywania przed nikim swojego człowieczeństwo. Z ogromną zawartością zróżnicowanych emocji, nie ucieka od więcej ważących tematów, a z drugiej strony potrafi wprowadzić szczery uśmiech i śmiech. Łzę wzruszenia i współczucia.
![](/assets/empty-2c4aa66e5ad9026a469eaf3dca27abb3e7c7f3f7baeb7fa68b6d64e8223d9edc.gif)
Dokument doskonale oddaje siłę ludzkiej komunikacji, piękno jej różnorodności oraz nie ma zamiaru ani mityzować ani demitologizować. Robi to współtowarzysząc Księdzu Bonieckiemu na jego spotkaniach, ale i w międzyczasie. Nie sięga za daleko, nie nadużywa intymności, nie chce zaczepiać jednoznacznym uczuciem i wszczepiać je widzowi. Nie patrzy też jego oczami, a na niego. A potem patrzy tam, gdzie on. Aleksandra Potoczek z niesamowitą delikatnością wobec bohatera, bez nadużyć, ale i otwartością pokazuje myśliciela, człowieka doświadczonego, ale dalej na doświadczenia otwartego. Oczyszcza tym dokumentem człowieka i wysyła komunikat pewnego zrozumienia, nie szuka odpowiedzi na wszystkie tajemnice życia, jak i jej bohatera. Ma całkowite zrozumienie do pewnych niewiadomych i to wybrzmiewa bardzo mocno i nie rozchodzimy błyskawicznie tych słów.
Nikt nie walczy tutaj o ocieplenie wizerunku kościoła. Pokazuje kogoś, kto pełni funkcje księdza, ale również kulisy jego życia - stawiając nacisk na wnętrze głowy i na tyle, na ile może małymi kroczkami słucha bicia serca. Unerwiony dokument myślący, nieoceniający, ale też wiedzący, że miłość to znaczy również wątpliwość i czasami sprzeciw, a nie bezwarunkowe zakochanie. Nie trzeba wierzyć, żeby w piękno myślenia o innych i o sobie uwierzyć. Tony empatii i przykazanie miłości napisane bez udziału religii, a wiary w zależności od indywidualnej definicji.