Weź haust mroźnego powietrza, zaciągnij się śniegiem – i pozwól sobie na najdziwniejszą podróż zimową, jakiej doświadczyłeś w kinie. Surrealistyczny, absurdalny, zostawiający na białym puchu ślady czarnego humoru film Hlynura Pálmasona zabiera nas do górniczej osady położonej w środku lasu. Mieszkają tu, jak przystało na bajkę, dwaj bracia. Jeden z nich, ten młodszy, pędzi bimber, desperacko tęskni za miłością i powtarza, że każdy ma w sobie ciemną stronę. W świecie filmu jej metaforą jest kopalnia, gdzie światła czołówek z trudem rozpraszają mrok, w którym cicho narasta napięcie pomiędzy pracującymi mężczyznami. Wizyjni, zaskakujący, intensywnie oddziałujący poprzez obrazy
Zimowi bracia opowiadają właśnie o tym, co ukryte: o rywalizacji, agresji, pragnieniu zemsty, które wydobyte z kopalni ludzkiej duszy ranią i niszczą. Ale także o tym wszystkim, co może powstrzymać ciemność.