Angielski kryminał policyjny – taki zestaw to gwarancja dobrej fabuły. Tak jest właśnie z Prey, choć tutaj historia jest troszeczkę przewrotna. Główny bohater, policjant z Manchesteru, zostaje niesłusznie oskarżony o zabójstwo żony i syna. Musi uciekać i dodatkowo wyjaśnić zagadkę zbrodni. Dostajemy sporą dawkę brytyjskiego klimatu, dzięki któremu odpoczniemy od tandetnej amerykańskiej estetyki. W Prey wszystko jest dużo bardziej naturalistyczne i swojskie. Gliniarze mają zmęczone twarze, sprawy toczą się żmudnie i nikt tu nie lata z bazooką w celu zniszczenia Kapitolu. Jednym słowem – witajcie w prawdziwym świecie.
Piątka przyjaciół poszukuje złodzieja, który ukradł im 8 milionów rubli. W internecie natykają się na jego video-blog, gdzie opublikowana jest informacja o podróży mężczyzny do Czarnobyla. Bohaterowie wyruszają tam w ślad za nim, lecz z każdym kilometrem w głąb Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia ich podróż staje się bardziej niebezpieczna, a zagmatwane tajemnice Strefy zaczynają wychodzić na jaw...
Nastoletni Philip (Axel Bøyum) i Henning (Odin Waage) są dla świata tylko kumplami ze szkoły. Łączy ich jednak coś więcej. Nie chcąc, aby ich uczucie wyszło na jaw, widują się po kryjomu w lesie. Pewnego wieczoru ich spotkanie zostaje przerwane przez pojawienie się samochodu z czwórką mężczyzn. Z bagażnika wydostaje się piąty i zabija pozostałych. Dostrzega też Philipa i Henninga, ale w porę udaje im się uciec. Przerażeni nastolatkowie, w obawie o swoje życie, postanawiają, że nigdy nikomu nie powiedzą o tym, czego byli świadkami.