RECENZJA: RoboCop 6
Roboty zawojowały ulice państw poza granicami USA. Dbają o bezpieczeństwo i wykrywają zagrażające obiekty – terrorystów i przestępców. Teraz nadszedł czas, aby ład i porządek wprowadzić na ulicach Ameryki, gwarantując swoim obywatelom spokojny sen z daleka od przestępczości. Na przeszkodzie dalekosiężnym planom zrobotyzowania policji przez Sellersa (Michael Keaton) staje społeczeństwo oraz polityka. Maszynom brak najważniejszego czynnika ludzkiego – emocji i moralności.
Rozpoczyna się rozgrywka polityczna i marketingowa, w której wszystkie chwyty są dozwolone, a w grę wchodzą wielkie pieniądze. Los przewrotnie uśmiecha się do wielkiej firmy, ofiarując umysł człowieka – Alexa Murphy (Joel Kinnaman). Mężczyzna uległ wypadkowi, a jego jedyną szansą na dalsze życie jest stanie się RoboCopem – niezniszczalnym stróżem prawa. Być może to właśnie on stanowi brakujący element.
Film na szczęście nie jest czystą opowieścią walki i pościgu, ale został rozbudowany na wielowątkową i barwną historię o tym, jak bardzo można manipulować ludźmi dla osiągnięcia własnych celów. Liczy się szybkość i precyzja działania. Świat staje przed dylematem, na ile pozwolić ingerować sztucznej inteligencji w codziennie życie. Opowieść obfituje w marketingowe mądrości, obnażając fałsz prezentowanego nam obrazu świata. Raymond Sellers podkreśla, że ludzie sami nie są w stanie podejmować decyzji i stwierdzać, czego oczekują, lecz trzeba im pokazać jedyną dobrą opcję. „Poprawny” punkt widzenia z uśmiechem na twarzy wprowadza prezenter telewizyjny Pat Novak (genialny Samuel L. Jackson). Wygłasza porywające mowy pochwale na cześć maszyn, stronniczo prezentując informacje ze świata. Media już dawno przestały być obiektywne.
Przedstawiona historia pełna jest złotych myśli godnych zapamiętania, które tkwią w głowie jeszcze długo po seansie. Dowiadujemy się, że cenniejszy od bohatera jest martwy bohater, a człowiek posiada tylko iluzję wolnej woli. Poza tym można wykreować dowolną osobowość i zachowania poprzez umiejętne manipulowanie neuroprzekaźnikami w mózgu. W tym wypadku doktor Dennett Norton (Gary Oldman) posiada największą władzę, ale nie podąża ślepo za rozkazami. Wierzy w ideały i chce pomagać ludziom przy pomocy elektroniki. Pozostaje sobą, chociaż ryzykuje karierą i życiem.
RoboCop to wizja przyszłości pełna bezkompromisowych ludzi, którzy mają zadatki, aby rządzić umysłami. Wbrew pozorom nie jest to historia pełna elektrotechniki i bezmyślnych mechanizmów, ale pełnowymiarowa rozprawa nad kondycją świata i człowieka.
Obejrzałem wczoraj. Przychylam się do recenzji powyższej, że film ukazuje drogę korporacji po trupach do celu. Jednakże mam mały nie dosyt, bo liczyłem na więcej Robocopa w akcji na ulicach. Tak jak to miało miejsce w oryginale gdy wyłapywał sprawców swojego kalectwa. Ale…
Liczę po cichu na część drugą, gdzie będzie tego więcej.