RECENZJA: Nie wystarczy nazywać się Griswold 1
Nie wiem jak Wam, ale mnie przygody rodziny Griswoldów nieodłącznie kojarzą się z dzieciństwem. Dowolny film z serii W krzywym zwierciadle tuż obok Kevina zawsze obecny był w TV podczas dowolnego święta. Dlatego też bardzo byłem na "nie" od pierwszych niusów zapowiadających W nowym zwierciadle: Wakacje. Griswoldów się po prostu nie rusza; są idealni tacy jacy byli w latach 80.
Zacznijmy od obsady. Główna rola, bo jakby inaczej, trafiła w ręce amerykańskiej wersji Cezarego Pazury – Eda Helmsa, który obskakuje ostatnio chyba wszystkie komediowe produkcje (z tych bardziej znanych chociażby: trylogia Kac Vegas, Millerowie czy Stretch), bo odnoszę wrażenie, że wszędzie go pełno. U jego boku stoi podstarzała córka Al’a Bundy’ego, czyli Christina Applegate – trochę zapomniana gwiazdka, która dwoi się i troi żeby dorównać swojemu partnerowi. Najlepiej z nowych Griswoldów, w moim odczuciu, wypadają dzieciaki, a zwłaszcza najmłodszy syn Rusty’ego – Kevin (Steele Stebbins), który maltretowaniem brata i siarczystymi bluzgami potrafi szybko przywołać uśmiech na twarzy. Starszy brat, nieco zniewieściały Skyler Gisondo, również daje radę, ale w pewnym momencie filmu odniosłem wrażenie, że rodzeństwo przestaje się zauważać. Wisienką na torcie są role drugoplanowe, których mamy tu od groma z samym Thorem na czele. Miło, że postanowiono uzupełnić obsadę o oryginalnych rodziców Rusty’ego, czyli Chevy Chase'a i Beverly D'Angelo. Nie będę jednak ukrywał – ten epizod był tak krótki i na siłę śmieszny, że spokojnie obyłoby się bez ich pomocy.
Nowa rodzina Griswoldów
Sam film pod względem fabuły jakoś się jeszcze wybrania, ale warto zwrócić uwagę na poziom żartów (bo w końcu to komedia), a te są totalną sinusoidą: od trafnych i oryginalnych gagów związanych z wynajętym albańskim rodzinnym samochodem, poprzez klasyczny skecz z hektolitrami wymiocin do kompletnie niesmacznych żartów rodem z Kac Vegas 3 (pamiętacie żyrafę?), czyli np. zderzenie czołowe ślicznotki na jakiejś autostradzie czy rozjechanie bawoła (?) jakimś quadem i zmywanie jego krwawych resztek szlauchem z ciągle uśmiechniętego Helmsa.
Nie da się jednak ukryć, że film dobrze się oglądało, choć po cichu mam nadzieję, że wyniki finansowe nie zadowolą studia i nie dojdzie do powstania kolejnych części. Polski dystrybutor już na wszelki wypadek dopisał do tytułu W nowym zwierciadle… Boże, jak mnie bolą oczy, kiedy to czytam.
Komentarze 0