Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

RECENZJA DVD: Aplik@cja 1

Aplik@cja to rodzaj makabreski, hollywoodzkiej satyry na współczesną technologię i media społecznościowe, połączonej z technokratycznymi zapędami twórców. Niestety, to co w założeniu miało składać się na ambitny, metaforyczny horror z nurtu ghost story, szybko przeradza się w niestrawny bigos klisz i niedomówień. Śmiertelna aplikacja szaleje niczym sienny katar, a nie śmiercionośny wirus, scena za sceną coraz bardziej niwecząc wyjściowy plan fabuły. Spektakularnej klapie nie pomaga nawet krzta dystansu wobec opowiadanej historii.

Idąc tropem Coś za mną chodzi, duet Vang stara się stworzyć horror niejednoznaczny, metaforyczny. Twórcy filmu idą o krok dalej niż japońscy reżyserzy Ringa czy Nieodebranego połączenia, którzy również łączą technokratyczne obawy z konwencją kina grozy o duchach. Tytułowa aplikacja, Bedeviled, nie tylko zna odpowiedź na każde pytanie jej użytkownika – potrafi też sterować elektrycznym sprzętem. To gruboskórne wyobrażenie cudu współczesnej technologii widziane oczami nastolatków, zwiastuje szereg dziur fabularnych w opowiadanej historii, pogrążając Aplik@cję w odmętach współczesnej pulpy grozy.

Satyryczna maniera duetu Vang sprawdza się w pierwszych minutach filmu, niestety twórcy przegrywają na scenopisarskim polu. Nastolatkowie, bez planów na przyszłość, snują się po swoich luksusowych domach, co chwila atakowani trzeciorzędnymi jumpscarami. Coś łupie, coś stuka, kiczowata muzyka wymusza nastrój grozy, jednak z ekranu nie straszy nic, poza śmiertelną nudą. W podobny sposób wypada co druga sekwencja filmu, niwecząc horrorowe założenia gatunku. W Aplik@cji brakuje przede wszystkim napięcia i atmosfery grozy.

Abel i Burlee Vang chcieli nadać swojej produkcji nieco makabrycznego, ale zarazem lekkiego tonu. Monstra atakujące bohaterów są przerysowane, godząc bardziej w unaocznione lęki z dzieciństwa, niż rzeczywiste wyobrażenie zmór z najgłębszych czeluści piekieł. Tu kształtuje się jasna analogia do ostatnich produkcji Jamesa Wana, takich jak Naznaczony i Obecność 2. Jednak twórca Piły kreuje swój przerysowany świat koszmarów w konfrontacji z przerażającym światem przedstawionym, o czym zapominają już Vangowie. Ostatecznie Aplik@cja nie jest ani horrorem komediowym (za bardzo nie ma się tu z czego śmiać), ani poważnym kinem gatunkowym, które mrozi krew w żyłach od pierwszych scen.

Dodatkowo dwuznaczny motyw opętania nie jest tu podany „między słowami” jak klasyczna metafora filmowa. Bohaterowie produkcji jasno wypowiadają się o „szatańskiej aplikacji”, łopatologicznie wpajając odbiorcy jawne, drugie dno filmu.

Aplik@cja nosi na sobie znamiona Czarnego lustra – gorzki humor, pesymistyczna wizja techniki i skażeni nią użytkownicy. Niestety, finalnie Vangowie popadają w hipokryzję, a technika staje się nie tylko swoistą ścieżką do piekła, ale i wybawieniem. Twórcy subiektywnie wskazują na dobre cechy tabletów i smartfonów (dokumentacja chwil, łatwy kontakt), ostatecznie swoją groteskową batalię tocząc z samym internetem. A jak wiadomo, z internetem nigdy nikt nie wygrał, tak więc i Aplik@cja wkrótce trafi do przepastnego indeksu zapomnianych horrorów kina klasy B.

Film, dystrybuowany w Polsce przez Kino Świat doczekał się klasycznej, jednopłytowej edycji DVD, na której poza filmem znaleźć można zwiastuny kilku najnowszych produkcji obecnych w ofercie wytwórni. W menu znajdują się wyłącznie dwie wersje językowe: polskie napisy lub lektor. Format obrazu to klasyczne 16:9.

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Proszę czekać…