Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Czas mroku 2

Wiemy, że tam daleko od nas, potrafią tworzyć biografie nieoczywiste, dodając inny gatunek po drodze, nieskromne z jednej strony, ale jednocześnie nieemfatyczne, nie nieznośnie beatyfikujące kogoś zza życia – tak się dzieje w Czasie Mroku. Twórcy potrafią spojrzeć na ważną postać historyczną Winstona Churchilla z różnych perspektyw – wchodząc mu do zadymionych, oficjalnych pomieszczeń, ale do mieszkania, sypialni, kieliszka, toalety, ale i przede wszystkim – głowy. Mimo kilku oczywistości fabularnych, to produkcja na poziomie świetnie skrojonego garnituru, ale niewyprasowanego i przesiąkniętego tytoniem. Piękne kino i szczere jednocześnie.

Pojawiamy się w momencie, kiedy Winston Churchill ma objąć urząd premiera Wielkiej Brytanii, używając eufemizmu, w ciężkim momencie. Nie tylko dla kraju, ale i świata. Trwa II wojna światowa i działania nazistowskich Niemiec tylko przybierają na sile. Polityk nie słynie z sympatii wkoło, nie jest ulubieńcem, nie planuje mu się postawić pomników, a jego radykalna postawa, wiara w swoją intuicję, determinacja i zawzięty charakter, wielu osobom nie odpowiada. Jednak jak wiemy, gdyż nie jest to film oparty na fikcji, jego chroniczna gotowość do sprzeciwiania się wrogowi i niepoddawaniu się, nie była błędem. Nie działał napędzany swoją pychą, czy zapatrzeniem w romantyczne idee, a wszystko wynikało z tego, że słuchał ludu, któremu służył – a ten chciał walczyć.

Czas mroku jest doskonale skonstruowany nie tylko na poziomie budowy bohatera, zagranego z oczywistą chyba dla każdego klasą Oldmana, chociaż oczywiście portret (naturalistyczny wręcz) to dla twórców priorytet. To główny bohater prowadzi akcję, za nim podąża kamera, ale nie ma w tym egocentryzmu i braku fantazji do prowadzenia innej narracji. W charakterze, zachowaniu, niuansach, nerwach, zmianie nastrojów bohatera, drgającym oku, odbija się sytuacja polityczna – wojna. Imponujące jest, że bez nieustannej zabawy kadrami z filmów wojennych, kilkoma świetnie zrobionymi scenami z pola bitwy, my w ten ogromny wymiar wojny wierzymy. Udaje się – czujemy strach społeczeństwa, oddech zimna na karku, tytułowy mrok, a przecież "tylko" przemieszczamy się od budynku do budynku, od soczystej wymiany zdań do furii, najdalej trafiając do metra. Na linii frontu stoi również premier, chociaż nie siedzi w okopach, a wśród kryształów i wytwornych kreacji. Mimo tego wszystkiego, znajdzie się miejsce na świetny humor, nie ma stresu o "niepoprawność", są momenty łapania oddechu i mniejszego napięcia – tak się buduje wiarygodne historie.

Jak już zostało określone ten film nie jest zapatrzony w Winstona Churchilla i nie mówi ciszej, kiedy jest mniej oficjalnie lub nie na miejscu. Prócz tego sukcesu, wielką wartość w tym filmie, której ciężko było się spodziewać, ma aktualność i sugestywność odniesień do czasu obecnego i prowadzonej polityki. Nieprzypadkowo tak mocno eksploatowany jest wątek jazdy metrem przez premiera – to przypomnienie o tym, że polityk działa jako sługa ludu i to społeczeństwa interes jest dla niego najważniejszy i powinien realizować, to czego chce. Dużo mówi to o współczesnej, zabarykadowanej i odseparowanej od prawdziwych obywateli polityce, która symuluje myślenie o kimś innym, niż tylko o prywatnych wojenkach i machaniu szabelką.

Oczywiście Czas mroku jest wykonany świetnie, zmontowany z największą dbałością, zakochany w detalu. Chodzimy za Churchillem żeby nic nie przegapić, jest kilka "łzawych" i zbędnych momentów, ale konstrukcja wizualna, jak i fabularna jest dopięta na ostatni guzik. Zdeterminowana, jak premier w swoich działaniach i strategii. Wiemy, jaki ma być wydźwięk tego filmu, lecz przy tej klasie i urodzie opowiadania wielkich rzeczy w sposób naturalny, ale nie ujmujący natężeniu dramaturgii, w której tkwi świat w tamtym momencie historycznym, nie uwiera nam to. To kino solidne, nie tylko solenne, bo z iskrą i imponującą umiejętnością opowiadania o trudnych postaciach – prawdomównie – bez tremy z powodu ich wielkości.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…