Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Paryż i dziewczyna 0

Nie trzeba podejmować się funkcji wielkiego wynalazcy w kinie, by zrobić na widzu wrażenie. Można opowiedzieć historię, którą już znamy, skromną, bardzo przyziemną, wręcz obyczajową, skrawek cudzego życia w sposób wybuchowy. Paryż i dziewczyna, to proste kino, jak sam tytuł – i w tym tkwi jego siła oraz urok. To Frances Ha po francusku wpisująca się w historie o współczesnym pokoleniu i przekładaniu przez nich konfrontacji z dorosłością. Nadzwyczajne w swojej zwyczajności.

Paula mieszka w Paryżu. Spotykamy ją w momencie, którym nie ma co się chwalić przed znajomymi, dlatego też wymyśla swoje życie, kiedy ktoś ją pyta co u jej chłopaka, co w jej pracy, co w ogóle w życiu. Ludzie wymuszają na innych poukładanie, przygotowany plan 30-letni na egzystencje, nie życzą sobie jak gdyby cudzych kryzysów i słuchania o nich. A Paula jest obecnie w ogromnym rozkroku w swoim życiu i razem z blizną na czole i kotem swojego byłego chłopaka musi zaadoptować się w świecie, w którym wcześniej nie funkcjonowała. Pełnym samodzielności, obowiązków i niezależności. Wcześniej nie musiała wiedzieć, jak używać pewnych narzędzi w życiu, bo bycie z kimś dawało jej tę wolność – a przynajmniej tak myślała. Kiedy zostaje skonfrontowana z nieprzewidywalnością codzienności i pełną odpowiedzialnością za swoje życie, wywraca się wielokrotnie, nie zachowuje pionu, ale w końcu dociera do świadomości, że to jest tak naprawdę definicja wolności! Radość, satysfakcja, sukcesy bez podwykonawców.

Paryż i dziewczyna to uroczo zapakowane, ale nieunikające farszu dramatycznego kino drogi, bardzo szczere. Jej droga to niezdobycie wysokiego szczytu, czy złota olimpijskiego, a znalezienie jakiejkolwiek pracy, mieszkania i nieuderzania się więcej głową. Śledzimy jej naturalną, nieprzyspieszoną ewolucję i adaptację w świecie, gdzie nikt za nią nic nie załatwi, ze śmiechem i sympatią. Definicja sukcesu jest bardzo indywidualna i zależy od sytuacji w jakiej człowiek się znajduje i jego przeszłości. Więc, coś co dla kogoś jest małym kroczkiem dla Pauli będzie milowym. Nie grzejemy się przy ciepełku jej nieporadność, czując że nam raźniej. Jednak ogromną siłą jest utożsamianie się z nią, demaskowanie jej – że można nie umieć rzeczy, które dla większości w życiu są tak naturalne i normalne. Jej się po prostu wiele nie udaje i jest to opowiedziane z ogromną dawką humanizmu, ale niegłaskania bohaterki: nic się nie stało. Tylko z pewnym zrozumieniem.

To film doskonale wpisujący się w nurt mumblecore, o potyczkach dnia codziennego, niemniej przez to istotnych. Film też opowiada o relacji miasta z człowiekiem – o tym, że możliwość schowania się, zniknięcia w wielkiej przestrzeni nie dla każdego jest atutem. Jak celnie dywagowała bohaterka serialu Dziewczyny Hannah przy wielkim wysiłku przetrwania, parafrazując: Jesteśmy w mieście, które nawet nas nie chce. Miasto nie zauważy nieobecności Pauli, ona jego tak. To wpisuje się w jej potrzebę poszukiwania relacji, związku, tożsamości z ludźmi i miejscem, czyli uczuciem niepriorytetowym w społeczeństwie, w którym nawet nie uczymy się kodów pocztowych, bo za chwilę zmienimy na nowy.

Paryż i dziewczyna to pozornie prosta historia opowiedziana z wielkim temperamentem, nastrojem i tempem. Jest na swój sposób anegdotą, ale istotną, bo korespondującą z naszym tu i teraz.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…