Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Blanka 0

Kino na wiele sposobów skutecznie udowadnia nam, że filmy z dziećmi nie są infantylne dla kogoś z wąsami, brodą lub pierwszymi zmarszczkami. Kino z dziecięcym bohaterem w roli głównej może wręcz być kubłem zimnej wody dla gatunku familijnego – taki jest właśnie film Blanka. Z jednej strony sprowadza nas na ziemię, na której dzieci bez rodziców jest tyle co bezpańskich psów na ulicy, próbują przetrwać i nie mają możliwości na doświadczenie dzieciństwa. Te młode umysły chłoną od dorosłych, że pieniądze determinują w życiu wszystko. Z drugiej strony ta chropowatość realiów jest zmiękczana, ale niezagłuszana przez doskonale sparowany realizm magiczny. O niewinności, której nie było…

Nasza główna bohaterka Blanka nie ma rodziny. Należy sama do siebie i chodząc po ulicach Manili próbuje przetrwać parając się drobnymi kradzieżami, wchodząc w komitywę z niewidomym grajkiem ulicznym Peterem. Obydwoje czują się toksycznymi odpadami, jak to określił doskonale Chuck Palahniuk w książce Fight Club: Produktem ubocznym boskiego procesu tworzenia. On nie widzi od urodzenia, ona nie widzi szans na miłość. Z powodu poczucia bycia zbędną dla świata połączonego ze świadomością wartości pieniądza, Blanka rozwiesza ogłoszenia o chęci kupienia mamy. Jest w tym krzyk bezradności, a jednocześnie ekstremalne określenie kondycji rzeczywistości: Moją wartość określa mój status finansowy. Blanka zaczyna podróżować z Peterem, grają w lokalu, jednak świat im nie sprzyja. Na dodatek spotyka dwójkę chłopaków, również niemających domu. Jeden czuje namiastkę rodziny w przyjacielu i Blance, ona też się z nim zaprzyjaźnia. Jednak też najstarszy zachowuje się, jak dzika zwierzyna, która wie, że nie może pozwolić sobie nawet na mrugnięcie.

To nie jest niewinna historyjka o wykolejeńcach siedzących na ławce rezerwowej szczęścia. Elementy realizmu magicznego zaczepione z najlepszych momentów w kinie Jana Jakuba Kolskiego i pewnego charakteru przypowieści nie sprawiają, że świat przez nich i nas doświadczany jest potulniejszy. Większego bezpieczeństwa dziewczynka może spodziewać się ze strony obcego mężczyzny, niż kobiety udającej opiekuńczą i obiecującą znalezienie dla niej mamy, która zechce ją kupić. Blanka z czasem nie zyskuje, a traci zaufanie do rzeczywistości, mimo wielkiej odwagi.

Film ma pomysł na narracje i konsekwencje. Nie jest ekstremalnie drastyczny, ale naprzemiennie bardzo dosłowny w opowiadaniu o sytuacji dzieci bez rodziców i odhumanizowanych sierocińców, by potem pokazać wyjątkową historię o przyjaźni, która stawia wiele przeszkód przed bohaterami i trudności, ale jest jednak przygodą! Film świetnie komunikuje, że to nie pewność gwarantuje szczęścia, a emocje dziecka są tutaj głównymi decydentami. Nikt nie wie lepiej od Blanki z kim czuje się bezpieczna, od kogo dostanie to, czego pragnie każde dziecko. I na pierwszym miejscu nie jest wcale najwygodniejsze łóżko i słodycze. Film sięga do wyższych potrzeb i przypomina, że świadomość jest zdeterminowana wrażliwością, emocjami, a rozwaga nie zawsze jest sprzymierzeńcem i brakującym elementem do pełnego uśmiechu.

Blanka to film o małej superbohaterce, która ma wielkie serce. Chociaż próbuje je chować i kneblować bo widzi, że w tym świecie coming out uczuć może skończyć się tragicznie. Przez pryzmat małej bohaterki oglądamy wielkie problemy. Opowiedziane w nastroju przygodowym, ale nie piknikowym. To film zrobiony z wielkim uczuciem opowiadający o wielkich uczuciach, ale niedużymi literami.

Ocena: 8

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…