Recenzja: Biały Kieł 0

Ekranizacja bestsellera Jacka Londona. Powieść ukazała się w 1906 roku, pierwsze polskie tłumaczenie pojawiło się 20 lat później. Historia niezwykłego psa, który stał się legendą. Wspaniała zapowiedź cudownej przygody.

Za sterami Alexandre Espigares (Pan Hublot – Oscar za najlepszy krótkometrażowy film animowany). Reżyser wielokrotnie wspominał o swoich zainteresowaniach względem przeniesienia czasów rozkwitu osadnictwa w Ameryce Północnej, na początku XX wieku. Kiedy w 2014 roku przeczytał scenariusz Białego kła, od razu się zakochał.

Biały Kieł to rezolutny i bardzo nietypowy szczeniak — mieszanka psa i wilka. Po rodzicach odziedziczył najlepsze cechy obu ras, jest w stanie bardzo szybko zaadaptować się do warunków panujących w krainach dzikiej północy. Niestety szczeniak gubi się i odłącza od rodziny. Z pomocą przychodzi mu wódz indiańskiego plemienia Szary Bóbr (Michał Żebrowski). Pośród nowych przyjaciół, Biały Kieł szybko dorasta i uczy się współpracy z innymi psami i członkami wspólnoty. Pewnego dnia na skutek nieprzewidzianych zdarzeń, zwierzak trafia do nowego właściciela (Sławomir Pacek), który widzi w nim tylko łatwy zarobek. Z pomocą przychodzą mu dobrzy ludzie.

Już po pierwszych scenach widzimy zaangażowanie twórców, aby przedstawić historię w sposób najwierniejszy pierwowzorowi literackiemu. Wiele scen nakręcono wykorzystując technologię motion capture. Najpierw sceny zainscenizowano i zrealizowano kamerą filmową, później zebrany materiał posłużył do uzyskania finalnej animacji. To wspaniały pomysł, który skupia uwagę widza na "naturalnej" podróży przez świat przedstawiony. Dbałość o szczegóły kusi oko, rozumiemy ruch zwierząt, pracę kończyn i realny ból.

Dbałość twórców o rejestracje rzeczywistości… Zaczynając od oświetlenia, poprzez dźwięk i kończąc na wspomnianej animacji, jest bliska dokumentalistom. Twórcy stosowali te same zabiegi, które były stosowane przy realizacji produkcji kanału National Geographic, by jak najlepiej oddać warunki panujące w lesie. Przepiękna zorza polarna, każda pora dnia i nocy – pełnia wrażeń na ekranie.

Możemy odnieść wrażenie, że ogół starań o zaskoczenie widza niepowtarzalnością piękna dzikiej przyrody przysłonił bieg fabularny i głębię lokalnej społeczności, co staje się największym mankamentem filmu. Postaci, mimo wyraźnej animacji, linii fabularnej i wspaniałego dubbingu (Sławomir Pacek zachwyca) są bardzo licho przedstawione. Brakuje argumentacji działań, zarysu wartości i konstrukcji, która wciągnie nas i podobnie jak książka zbuduje własną interpretację poczynań. Postaci Szarego Bobra albo pana Smitha dają ogrom możliwości, są kreowane od początku na te wiodące, zmieniające bieg linii fabularnej. Szkoda, że tylko na "początku" się kończy. Sama przygoda Białego Kła – motyw walki, zaprzęgi, niewola. Nie dostajemy pełnego wymiaru, produkcja skraca te najmocniejsze motywy. Po seansie odniesiemy wrażenie pełniejszych o bardzo sympatyczną propozycję animacji i wyjdziemy zachwyceni naturą, ale tematów do rozmów o wymowie ideowej zabraknie.

Biały Kieł to propozycja zachowawcza w swoim pięknie – wspaniała technicznie i zbyt błaha, w odniesieniu do ciężaru całej opowieści. Szkoda, że twórcy zdecydowali się na tak neutralną i złagodzoną wersję, bez próby wykreowania morału.

OCENA: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…