Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Anioł 0

Kino miało już kilka wyrazistych postaci, które zabijały, ale z powodu sposobu opowiadania i poprzez narysowanie ich charakterów psuła się widzowi sygnalizacja moralna. Kolejny urodzony morderca pojawia się w filmie Anioł i jest diabelsko charakterystyczny oraz nie do podrobienia. Zagaja na poziomie socjologicznym, społecznym o ludzkim wyobrażeniu mordercy, szeroko rozumianej męskości, ale też w bardziej indywidualnym wymiarze mówi o zabawie w zabijanie. Kiedy ktoś jest zdeterminowanym mordercą, a działającym w afekcie psychopatą? To też bardzo osobliwy i rozgrzany do temperatury wrzenia portret ucieczki od konwenansów społecznych, bunt wobec jakichkolwiek norm i szukanie wolności w turbo ekstremalny sposób. Na dodatek sposób opowiadania tak upoetycznia zbrodnię, że dostajemy szaleńcze opowiadanie o szaleństwie.

Carlito z nonszalancją i wielką łatwością dokonuje małych przestępstw w Buenos Aires. Widzi swojego ojca bez fantazji sprzedającego sprzęty domowe, a on nie ma zamiaru stępić swojego temperamentu i na skrajną apatię oraz otępienie wokół odpowiada pobudzeniem i obudzeniem. Zwraca uwagę swoimi działaniami i zaczyna zadawać się z Ramonem, którego ojciec od długiego czasu zajmuje się rabunkami i przeróżnymi, nielegalnymi interesami. Jego rodzina w przeciwieństwie do uporządkowanych i nigdy niewychylających się przed innych rodziców naszego niepozornego blondyna, zawsze żyła ponad prawem. Cały czas kombinują. Carlito uczestniczy w tym razem z nimi, inicjuje pomysły napadów, jest żywiołowy, pomysłowy, sprytny, ale przede wszystkim nieprzewidywalny, co mocno determinuje cały film. Wszyscy zarzucają mu, że nie potrafi pracować w zespole, bo lubi zwracać na siebie uwagę i niepotrzebnie ryzykować. Jest młody, złakniony uwagi, dla wielu niepoważny poprzez delikatny wygląd i łamiąc prawo chce zaprzeczyć, zanegować nawykom konotowania jego wyglądu z jakimiś konkretnymi cechami i narzucaniu mu miejsca w zbiorowości. Dlatego też widać w jego działaniach brak chęci wzbogacenia się, prostych i schematycznych przestępstw, a jego zachowania często udowadniają, że nie żyje po to, by korzystać z dóbr nabytych nielegalnie, tylko sam akt zbrodni jest dla niego owym dobrem i wartością.

Film Anioł jest jak bohater – nieobliczalny i niefrasobliwy. Poddający pod wątpliwość zasady moralne i rozprawiający bez jakiejś ciężkiej psychologii, ale po prozacu i rozgrzewającym rumie o interpretacji i rozumieniu zbrodni poprzez samego zbrodniarza. Carlito wygląda i zachowuje się z początku, jak zbuntowany nastolatek chcący się wyróżnić. Szukający spełnienia dla siebie i ujścia pewnej nieodkrytej tożsamości oraz seksualności. Tylko że metoda jaką przyjmie do realizacji tego jest skrajna i gwałci jakąkolwiek wartość ludzkiego życia. Narwany utwór jest świetnie rozpisany pomiędzy tym hipnotycznym działaniem niewinnej buzi bohatera i blond włosów, spod których nikt nie widzi rogów, bo człowiek poprzez popkulturę i otaczającą rzeczywistość ma wkuty inny wizerunek przestępcy oraz mordercy. To zaczynająca się niewinnie ucieczka ze szkoły, która zamienia się w umykanie wymiarowi sprawiedliwości. Dla bohatera cały czas w konwencji zabawy w policjantów i złodziei oraz dziecięcej zabawy w wojnę. On nie skrada się podchodząc do ofiary, a rusza tanecznym krokiem.

Wartość ludzkiego życia jest dla niego taka, jak jego same. Biorąc pod uwagę ile ryzykuje, niewielka. Nie robi tego, by manifestować jakieś idee polityczne, precyzyjne poglądy, a pragnienie wolności. Dlatego to też bardzo mięsisty utwór o wymowie anarchistycznej, fatalistycznej. Jednak niepodający tego brutalnie i wulgarnie, bo wygrany w tonach retro stylizacji, muzyki lat 70., apetycznie. To bardzo umiejętnie zrobiony, przekorny utwór o mordercy i jego wizerunku. Gdyż Carlito staje się nim w oczach innych, nie własnych. Śmierć nie jest tutaj dla widza, tak dotkliwa i nie jest dla filmu kontrapunktem, gdyż jest opowiadana właśnie z perspektywy głównego bohatera. Czyny jakich dokonuje też są dla niego metą, gdzie czeka satysfakcja. Carlito nie wie, gdzie jest granica, nie patrzy pod nogi. Na szczęście reżyser w przeciwieństwie do bohatera jest rozważniejszy i w łączeniu różnych form nic nie przerysowuje, a ciekawość i zainteresowanie tą postacią nie wzbudza w nas wewnętrznego sprzeciwu. Widz również jest zafascynowany. To trochę zbrodniarz celebryta.

*To przerażająca przy dłuższych oględzinach, ale stłumiona tą całą świadomą maskaradą wizualną przypowieść o mordercy dążącym do wyzwolenia metodami nieakceptowalnymi. Jakby pójść o krok dalej i dać broń bohaterom Xaviera Dolana. Spotkać się z wykolejeńcami, zdezorientowanymi we współczesności z The End of the Fucking World. Luis Ortega tworzy nie tylko bardzo brawurową teenage dramę, rebelianckie kino coming of age z porządnie przemeblowanym gatunkiem sensacyjnym. Ze śmiercią mu do twarzy?

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…