Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

19. MFF Nowe Horyzonty: The Souvenir 0

Z pustej, pięknej miski się nie najesz. Takie podsumowanie pasuje do doświadczenia filmu The Souvenir. Wykoncypowane dzieło ma zadatki na ciekawą rozprawę o próbie odrzucania swojego uprzywilejowanego statusu społecznego i zdobywania chropowatych doświadczeń życiowych w celach uwiarygodnienia swojej twórczości artystycznej. Niestety, jednak kino gubi się w kliszach i powtórzeniach, jest nieznośnie intencjonalne i kontrolowane, a jednocześnie aspiruje do bycia spadkobiercą nowej fali i kina intelektualnego. Rozmazane i niewyraźne. To kino, które się zastanawia, ale nad tym co zrobić, a nie prowokuje zadumy u widza.

Julie chce tworzyć kino, opowiadać historie. Jej własna jest krzyżówką i walką żywiołów. Z jednej strony tkwi w toksycznej relacji z aroganckim manipulatorem, który potrafi ugrać na tym dosyć wygodne życie kosztem naszej bohaterki. Z drugiej pochodzi z majętnej, uporządkowanej, z pewnością przesiąkniętej samoświadomością i wrażliwością do kultury, rodziny. Stojąc w rozkroku Julie próbuje ulepić siebie jako osobę i jako filmowca. Słucha przeróżnych teoretyków na zajęciach, zderza się z szantażystą emocjonalnym, stuka w maszynę do pisania, a potem w drzwi matki z prośbą o pieniądze. Miota się, a my przyglądamy się procesowi twórczemu artystki, ale i zmian jej na poziomie niezawodowym.

Niestety, Julie w swojej dezorientacji, nieścisłości, niekonsekwencji nie jest naturalna, a grubo ciosana. Jak cały film. The Souvenir chce być podróżą w głąb siebie, w której mamy intensywnie uczestniczyć. Jednak fasady nienaturalności i stylizacja wszystkiego oraz zachowawcza narracja, odczuwalne symulanctwo sprawia, że się zaklinujemy już w przełyku aktorki. To żadna wnikliwa analiza na poziomie intelektualnym ani niekorespondująca z wrażliwością widza. Filmowi bliżej do wykalkulowanego projektu, chociaż nieudolnie marzy mu się być poetyckim. Nie ma jednak do tego odpowiednich narzędzi, więc opowiada nam pourywaną historię. Ta skromność i minimalizm służy wyłącznie dla budowania aury, ale nie treści. O trudnych rzeczach opowiada się tutaj bardzo niechlujnie scenariuszowo.

Zamysł sam w sobie jest naprawdę intrygujący i lirycznie zapakowany, jednak szybko rozmywa się poprzez hucpiarstwo. Czujemy, jak The Souvenir bez głębi psychologicznej próbuje się podlizywać inteligencji. Przebierając rzeczywistość i to nieumyślnie, a niechcący. A jeżeli naprawdę chcący to efekt sztuczności jest mocno odczuwalny i kompletnie nie ma powiązania z tym dziewiczym debiutem w świecie dorosłych i artystów naszej bohaterki. Kompletnie nas nie interesują jej dalsze kroki.

Mamy tutaj dużo kina w teorii wynikającego ze scen wizyt Julie na uczelni. Są one krzepiące, zapalają jakieś obszary w mózgu, ale poza tą wartością dodatnią filmu w filmie nie dzieje się za wiele. Szkoda, że żaden z mądrych postulatów filmowych, które usłyszała nasza bohaterka nie został zrealizowany w The Souvenir. Niestety, to watowanie i spadanie. To ważne i satysfakcjonujące doświadczenie wyłącznie dla zmysłu wzroku.

Ocena: 4/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…