Redaktor Naczelny FDB. Od czasu do czasu, lubię obejrzeć sobie jakiś film :)

''Breaking Bad'' - arcydzieło, które naprawdę nim jest 3

Breaking Bad, czyli jeden z najlepszych seriali w historii telewizji na stałe wpisał się w popkulturowy półświatek. Produkcja, która pod względem jakości czysto filmowej prześcignęła inne tytuły oraz zyskała miano kultowej. Jestem gotów zaryzykować i napisać, że Walter White oraz Jesse Pinkman nie tylko jedzą posiłek przy tym samym stoliku, co Tony Soprano, Mulder i Scully, Gregory House, Dexter Morgan czy stali bywalcy Central Perk na Manhattanie, ale na dodatek to oni zamawiają danie, które zostanie podane przez kelnera. Breaking Bad to fenomen. Breaking Bad to arcydzieło.

Od premiery finałowego epizodu w 2013 roku minęło już sporo czasu i od tamtego momentu nie miałem styczności z White’em i Pinkmanem. Prawda jest taka, że myśli o powtórce wszystkich odcinków serialu stworzonego przez Vince'a Gilligana kołatały w mojej głowie od bardzo dawna. Niestety cały czas znajdowałem jakąś wymówkę, aby tego nie robić – a to odpalę jakiś film, albo obejrzę mecz piłkarski, a może zacznę przygodę z innym serialem. Po prostu uznałem, że szkoda czasu na coś, co przecież już widziałem (a warto dodać, że nie raz i nie dwa robiłem powtórki innych, niżej ocenianych tytułów). Ostatecznie doszedłem do wniosku, że największym problemem… jestem ja sam. A raczej moje wyobrażenie o Breaking Bad, które przez lata zadomowiło się w mojej głowie.

Produkcja Gilligana zawsze była dla mnie czymś szczególnym. Kiedy ktoś ją krytykował, broniłem jej. Kiedy ktoś prosił o polecenie jakiegoś serialu, nie zastanawiałem się przez chwilę. Sam jednak przez bardzo długi okres nie zdecydowałem się na ponowne odpalenie Breaking Bad. Bałem się zmierzyć z tą legendą. Bałem się, że przez te wszystkie lata seria straciła swoją moc. Rynek został zalany przez nowe stacje telewizyjne i platformy streamingowe. Bałem się, że Breaking Bad nie przetrwa próby czasu. Niepotrzebnie.

Nie wiem dlaczego panuje przekonanie, że pierwszy sezon Breaking Bad jest najsłabszym. Dużo osób twierdzi, że jeśli uda ci się przetrwać kilka początkowych epizodów, to później pójdzie z górki. Ponowne oglądania serialu sprawiło, że zacząłem dostrzegać to, czego nie miałem okazji zobaczyć za pierwszym razem. Zaznajomiony już z "przygodami" Waltera White’a ponowne oglądanie jego przemiany z nauczyciela, ojca i męża w bezwzględnego mordercę było czymś niesamowitym. Pojedyncze gesty i zachowania postaci wykreowanej w wybitny sposób przez Bryana Cranstona na przestrzeni całego serialu pokazały mi czym jest wielkie aktorstwo. To były te małe momenty, w których Walter marszczy brwi albo niepostrzeżenie wybucha złością. Dzięki Cranstonowi widz zaczyna z czasem zdawać sobie sprawę, że w każdym z nas jest jakieś zło, które potrzebuje odpowiedniego wydarzenia, jakiegoś zapalnika, który sprawi, że z czasem mała iskierka zmieni się w wielki pożar. Postać Waltera White’a zawsze miała głęboko ukryte alter-ego – Heisenberga.

Nie ma wątpliwości, że Heisenberg był od zawsze połączony z sympatycznym, aczkolwiek nieco nieśmiałym nauczycielem chemii. Prawdziwa wariacja na temat noweli "Doktor Jekyll i pan Hyde" autorstwa Roberta Louisa Stevensona albo komiksów o Venomie i kosmicznym symbioncie.. Stając się bezwzględnym mordercą i biznesmenem Heisenberg nie zapomniał jednak o tym, dlaczego to wszystko zapoczątkował. Pamiętał o "swoich" – rodzinie i przyjacielu. I pomimo tego, że przez pięć sezonów oglądamy przemianę Waltera w tego złego, to jest to także kapitalnie pokazana relacja na linii ojciec – syn. I nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o jego biologicznego potomka Walter Juniora, a bardziej o wspólnika, byłego ucznia Jesse’ego Pinkmana.

I chociaż ich znajomość nie zawsze była usłana różami, to zawsze mogli na siebie liczyć. Nawet w sytuacjach patowych, gdzie wydawało się, że wyjścia najzwyczajniej w świecie już nie ma. Pinkman, który na pierwszy rzut oka wyszedł z patologicznego otoczenia potrafił zachować człowieczeństwo. Walter jednak zdecydowanie częściej balansował na granicy moralnej poprawności. To właśnie on był gotów ją przekraczać dla dobra swoich interesów. W pewnym momencie był bardzo blisko Gusa Fringa, który także nie cofał się przed niczym. Nawet, jeśli na drodze miało stanąć małe dziecko.

Breaking Bad posiada w swoim repertuarze emocjonalne petardy, które są odpalane w najbardziej zaskakującym momencie. Breaking Bad to serial dysponujący niezliczoną ilością wybitnych scen, które mogą kandydować do miana arcydzieła. Ja sam zdecydowałem się podjąć karkołomnego zadania i wybrać dziesięć najlepszych momentów w całym serialu. Musicie być jednak świadomi tego, że jutro, za tydzień, za rok zaprezentowane przeze mnie zestawienie mogłoby się różnić.

MIEJSCE 10: Walter Whitman

MIEJSCE 9: Hank wie!

MIEJSCE 8: Jesse i Walter kontra Tuco

MIEJSCE 7: I am the Danger!

MIEJSCE 6: Don Eladio i Hector Salamanca zmieniają życie Gusa

MIEJSCE 5: Finałowa masakra

MIEJSCE 4: Śmierć Hanka

MIEJSCE 3: Śmierć Gusa Fringa

MIEJSCE 2: Półśrodki

MIEJSCE 1: Fundamenty

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 1

ZSGifMan

Serial był naprawdę świetny, lecz czy taki niesamowity? Bo ja wiem…      
Ale faktem jest, że był przełomowy i ani wcześniej, ani później (jak na razie) nie widziałem podobnego. Aha, jego spin-off Zadzwoń do Saula jest moim skromnym zdaniem lepszy, bo tam są o wiele dokładniej zarysowane postaci i mają większe dylematy niż te z BB. Śledzę ten serial niezwykle pilnie, ale po kolejnych sezonach obserwuję, że chyba się szerszej publice nie sprzedał, bo coraz większe są problemy z kontynuacją.      
A szkoda! Wielka…      

Proszę czekać…