Martwe wody bawią się konwencją, obśmiewając w gombrowiczowskim stylu przywary arystokracji i społeczne schematy. Bruno Dumont przerysowuje, kreśli grubą kreską i puszcza oko do widza. Proponuje inscenizację ciekawą, ale nie do końca udaną.
przeczytaj recenzję