Świat opanowały zombie a nieliczni ocaleli ludzie stali się ich zwierzyną łowną. Jednym z takich szczęśliwców jest Columbus, zakompleksiony nastolatek bojący się niemal wszystkiego. Pewnego dnia chłopak spotyka Tallahassee, bezwzględnego zabójcę umarlaków, a kilka dni później dwie siostry, Wichitę i Małą Rock. Od tej chwili cała czwórka z różnego typu perypetiami przemierza świat opanowany przez zombie.
"Mieszkam w wysokiej wieży, Ona mnie obroni, Nie walczę już z nikim, Nie walczę już o nic, Palą się na stosie moje ideały..."

Genialna, pełna dobrego humoru wizja post-apokaliptycznych Stanów Zjednoczonych Zombielandu. Powiew świeżości w skostniałej konwencji filmów o żywych trupach. 8

Nie jestem fanką zombie movie. Komedia, horror czy inny western – wszystko jedno. Krwiożercze żywe trupy, ociekające krwią i śliną, czy to sprintem biegające za niedobitkami ludzi, czy powłócząc noga za nogą z tępym wyrazem twarzy jakoś mnie nie ruszają. Przed Zombielandem broniłam się więc zaciekle nie mając nawet ochoty sprawdzać w jakim gatunku tym razem grać będą amatorzy surowego, ludzkiego mięsa. I tak się broniłam, póki mimo woli, ale na całe szczęście, usłyszałam, że jedną z głównych ról gra mój absolutnie ukochany Woody. Uwielbienie do Harrelsona zwyciężyło nad niechęcią do nieumarłych. Poza tym jestem akurat w trakcie czytania "Bastionu" Kinga, więc całkiem miło mogło być popatrzeć na post-apokaliptyczną wizję opustoszałych Stanów Zjednoczonych Zombilandu.

Zombieland (2009) - Jesse Eisenberg, Emma Stone (III), Abigail Breslin (I), Woody Harrelson

Ogólnie sama historia jest dość schematyczna. Mamy ciamajdowatego nieudacznika Columbusa (Jesse Eisenberg), który zagładę przeżył jedynie dzięki ułożonym przez siebie kilkudziesięciu zasadom. Z pozoru wydają się one dość banalne, ale okazują się kluczowe w chwilach bliskiego spotkania z nadgnitymi. Na drodze naszej neurotycznej pierdoły staje Tallahassee (Woody Harrelson) - nieustraszony pogromca zombie, narwany, buchający testosteronem twardziel. Mimo dzielących ich różnic, jest jednak coś co niewątpliwie ich łączy – jako jedyni nie są amatorami krwistych kotletów z homo sapiens. W dalszą podróż ruszają więc razem. Nie tylko oni przeżyli jednak zagładę. Dołączą do nich jeszcze dwie urocze siostrzyczki -Wichita (Emma Stone) i Little Rock (Abigail Breslin), które przysporzą więcej kłopotu niż panoszące się tępe żywe trupy.

W zasadzie fabuła nie prezentuje się zbyt ciekawie i historia faktycznie powalająca nie jest. To co w filmie najważniejsze to genialny humor, dowcipne gagi, dialogi, świetnie wykreowane postacie. Naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłam. Momentami przez łzy ledwo widziałam to co dzieje się na ekranie. Tym bardziej byłam mile zaskoczona spodziewając się jednego z tych komedio-horrorów z drętwym na siłę wprowadzanym humorem, w którym jedna pseudo-zabawna scena goni drugą, wywołując bardziej irytację niż rozbawienie. Tymczasem zombie są tu jedynie tłem dla przezabawnej, pełnej dowcipnych sytuacji komedii. Już sam początek, w którym Columbus objaśniam nam swój kodeks jest genialny, a czołówka zapowiada świetną zabawę. Można by się oczywiście przyczepić, że w tej czołówce więcej jest nieumarłych niż przez cały dalszy ciąg trwania filmu, ale ja, zajęta genialną wymianą zdań między głównymi bohaterami jakoś szczególnie nie tęskniłam za oślinionymi trupami, którym do grobu nie spieszno. Chyba nikt po tym filmie nie będzie spodziewał się głębi, nikt nie będzie szukał drugiego dna, zawiedzeni mogą być jednak ci, którzy licząc na komedio-horror (a moim zdaniem to po prostu komedia) wybrali się do kin oczekując chwil napięcia, większej ilości flaków i posoki. Innego powodu do zawodu nie widzę. Sami twórcy filmu nie mają zamiaru wynosić go do rangi ponadczasowego dzieła, w nosie mają też egzystencjalny bełkot o upadku cywilizacji i zagładzie ludzkości. Ma to być prosty, lekki film i jako taki sprawdza się genialnie.

Zombieland (2009) - Woody Harrelson, Jesse Eisenberg

Nie wiem, po których scenach ludziom robiło się niedobrze, a takie opinie też słyszałam. Po wszystkich krwawych jatkach jakie widziałam, w trakcie Zombielandu spokojnie mogłabym jeść kanapkę z duża ilością keczupu. Scen gore jest ogólnie mało, a wszystkie są lekkie i humorystyczne, jak choćby kobieta wysysająca zawartość flaków jakiegoś człowieka leżącego na ulicy. Delektuje się jakby zaraz miała oblizać paluszki, a następnie „wytrzeć ręce w ściereczkę”. Cały film to jedno wielkie mrugnięcie okiem do widza. Przykro mi, że niektórzy tego nie załapali, bo mogliby się naprawdę porządnie uśmiać. Sama nieco absurdalna podróż bohaterów. Nie jadą nigdzie, aby uciec, nie jadą aby z kimś walczyć, nie jadą aby odnaleźć innych, bo wiedzą, że tak naprawdę żadnej ostoi cywilizacji nie ma. Jadą do lunaparku, jadą z misja odnalezienia ukochanego batonika, jadą by wykąpać się nago w rzecze w parku Yellowstone, lub pobujać na żyrandolu w pałacu Playboya. Ich wycieczka, plany by spełniać swoje drobne zachcianki są genialną parodią wszystkich tego typu filmów. Sama przyczyna przemiany ludzi w krwiożercze trupy również jest nieco odmienna od tych zapamiętanych przeze mnie. Nie ma żadnych naukowców, którym wymknął się wirus, nie ma żadnej klątwy czy innych ciemnych mocy. Jest tłusty Amerykanin, który zjadł hamburgera z krowy zarażonej BSE i tak choroba wściekłych krów przeniosła się na ludzi zamieniając ich we wściekłe zombie. Urocze nie? Wreszcie ktoś zauważył jak ogromny potencjał ma ta cała zombie paplanina i wykorzystał humorystyczny potencjał nieumarłych i całej otoczki wokół nich. Nasi bohaterowie organizują sobie np konkurs na Zombie Killer of the Week, a same trupy dobijane są za pomocą nie tylko wszelkiego rodzaju broni palnej, ale też sekatora, banjo czy choćby fortepianu! Usłyszymy też o możliwościach zgładzenia ich walcem a nawet rowerem.

Ocaleni oprócz tego, że zabawni, są bardzo wyraziści, różnią się znacznie od siebie, reprezentują całkowicie odmienne typy, jednak wszyscy są sympatyczni i łatwo można ich polubić. Razem ze swoimi dziwnymi upodobaniami, obawami i fobiami zapadają w pamięć. Są nieufni i podejrzliwi, nie zwracają się do siebie po imieniu, a jedynie używając miejsca, do którego zmierzają/z którego pochodzą. Co ciekawe było tak jednak już wcześniej, zanim zombie opanowały Amerykę. Tyle, że wtedy używano numerów pokoi. Czyżby żart z anonimowości i samotności współczesnego człowieka? Takich subtelnych smaczków mamy mnóstwo. Choćby przyczyna zagłady USA – grubas. Czyż już nie jest to plaga Stanów Zjednoczonych? Wszystko okraszone jest bardzo dobrą, ostrą muzyką, a epizod z Billem Murrayem powala na kolana i zapewne na długo pozostanie w mojej pamięci. Pełnometrażowy debiut Rubena Fleischera którego nazwisko, nawiasem mówiąc z niemieckiego oznacza – „rzeźnik” jest genialną, lekką komedią, którą ogląda się z ogromną przyjemnością. Wyśmienita odskocznia i chwila wytchnienia. Pozostawia ogromnie pozytywne wrażenie, wnosi dużo świeżości do skostniałej, nadgnitej konwencji zombie movies. Zatem ZASADA NR 32 - Ciszcie się drobnostkami jak batonik Twinkie, albo dobra komedia.

5 z 7 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 29
Chemas 8

Dość nierówny film. Sam początek od razu mnie wciągnął, szczególnie z dobrym podkładem Metaliki, niestety było różnie. Tak to wyglądało, jakby twórcy nie mogli zdecydować jakiej konwencji się trzymać. Tak to nie lubię. Gdyby nie, jak zwykle niezawodny Bill Murray i pomysłowe wtrącenie go epizodycznie do filmu, i doskonałą grę Woodego, nie było by siedem, tylko co najwyżej sześć. Mimo wszystko film się przyjemnie oglądało i tylko szkoda, że Eisenberg jakoś nie może postarać się.

szczotmaster 10

Rewelacyjny!! – Film jest super. Trochę horroru, trochę śmiechu. Bardzo lubię ten film i na pewno nie raz do niego wrócę.Polecam ten film serdecznie. Mam nadzieję że nakręcą część drugą. 10/10

ferhin2 szczotmaster 9

zgadzam się w 100%
warto obejrzeć

MacT 7

7/10 – Miłe zaskoczenie. "Zombieland" łączy w sobie dużą porcję brutalności i komedii, a reżyserowi udało się to zgrabnie połączyć. Sceny akcji są dynamiczne i w przypadku filmów o zombie przede wszystkim krwawe. Z kolei akcent humorystyczny też jest niczego sobie- zwłaszcza epizod Bill’a Murray’a. Co do samej obsady postać Woody Harrelson’a jest wyrazista i zapada w pamięć. Jednakże moim zdaniem film ma jedną, ale znaczącą wadę, mianowicie Jesse Eisenberg- jest denerwujący zarówno przed kamerą jak i jako głos zza kadru. Chyba po prostu nie trawię tego gościa. Ale pomimo to warto obejrzeć ten film, ponieważ okazuje się, że można jeszcze wycisnąć coś świeżego z takiego tematu jak "zombie- movie".

Trophy 8

Bardzo dobry film o zombiakach – z ciekawym humorem. Wiele świetnych scen, np. z Billem Murrayem.
Pomimo wkurzającego głównego bohatera, warto obejrzeć tę komedię, chociażby dla niezłej rozwałki zombiaków (jedna z najważniejszych zasad – dobić!) i dobrze napisanego scenariusza.
Polecam obejrzeć!

Redox Trophy 6

Tak, zgadzam się. Bardzo fajnie wyszła twórcom ta komedia. Leciutka, wciągająca i co najważniejsze z humorem (podobnym do "Wysypu żywych trupów), którego brakuje teraz w kinie. Podobały mi się te wszystkie zasady wygłaszane przez głównego bohatera. A najbardziej rozwaliła mnie sekwencja z Billem Murrayem.

6+/10

Chemas 8

Wczoraj w telewizorni trafiłem przypadkiem na ten film i sobie odświeżyłem. I co? I zwiększam ocenę na ósemkę. Od razu napiszę, że generalnie nie lubię filmów o zombie, a ten jest dla mnie rewelacyjny. Taki pastisz trochę, i to lubię. Kalam się więc po poprzednim komentarzu, wygląda na to, że niektóre filmy trzeba obejrzeć kilka razy :)

Więcej informacji

Proszę czekać…