Odrobina historii horroru 7
Ciamajdowaty Seymour Krelboin (Jonathan Haze) jest asystentem w kwiaciarni. Koszmarnie niezdarny, przynoszący tylko straty Gravisowi Mushnikowi, swemu szefowi (w tej roli interesujący Mel Welles), pracownik, kolejny raz się myli i ma zostać zwolniony. Z pomocą przychodzi mu klient – jeden z kilku oryginalnych charakterów występujących w filmie, jedzący kwiaty Burson Fouch - który podpowiada jak można postawić na nogi podupadającą kwiaciarnie i uratować etat Seymoura. Przekonuje Mushnika do dania szansy chłopakowi, ten ma przynieść wyhodowaną przez siebie roślinę, kwiat, którego nikt jeszcze nie widział. Niezwykły okaz ma być panaceum na problemy firmy.
Tak zaczyna się historia przedstawiona w filmie, który obecnie uznawany jest za klasykę gatunku. Obraz wizualnie, technicznie, czy warsztatowo nie wytrzymał próby czasu: jakość zdjęć jest porównywalna z polskimi filmami z okresu międzywojennego; sceneria ogranicza się właściwie do kwiaciarni i kilku lokacji – nie ma co się temu dziwić, skoro film został nakręcony w dekoracjach pozostałych po innym filmie; aktorzy swą grą dostosowują się do slapstickowej konwencji filmu, trzymając poziom co najwyżej średni – jednym z powodów z pewnością był czas ("Sklepik" powstał w ciągu dwóch dni i jednej nocy). Scenarzysta Charles B. Griffith wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że w filmie nie brakuje improwizowanych dialogów, w epizodach grają członkowie rodziny i znajomi, a on sam grając włamywacza zapomniał kwestii i musiał wykazać się kreatywnością. Dzięki takim historiom, ludzie zaczęli o filmie mówić, z czasem kulisy jego powstania otoczyła swego rodzaju legenda.
Nie można jednak mieć radości z filmu, któremu ząb czasu nie był łaskawy, a za reklamy posłużyły zakulisowe historie. Przecież sam pomysł na scenariusz Charles B. Griffith wymyślił podczas mocno zakrapianego wieczoru, a Corman zaakceptował pomysł przypuszczalnie tylko, dlatego, że pomagał w opróżnianiu butelki. Na szczęście nie jest to prawda! "Sklepik" wciąż może cieszyć, gdyż o jego wartości nie zdecydowały kwestie techniczne, lecz oryginalny pomysł (jak na czasy, w których powstał), absurdalne poczucie humoru i nietuzinkowe postacie. Ciężko się nie uśmiechnąć podczas sceny u dentysty, gdy pacjent krzyczy, a lekarz informuje go, że następnym razem lepiej żeby zapłacił, a jest to dopiero początek wyczynów sadystycznego stomatologa. Właśnie w jednej ze scen w jego gabinecie możemy zobaczyć młodego Jacka Nicholsona, pragnącego przeżyć chwile ekstazy podczas borowania, plombowania, czy wyrywania. Nie przeszkadza mu nawet fakt, że pod dentystę podszywa się Seymour – więcej – on jego nieporadnością jest zachwycony.
Główną bohaterką jest jednak zwykła roślina. No, może nie taka zwykła... Wyhodowana przez Seymoura z ziarna otrzymanego od wschodniego kupca, staje się atrakcją kwiaciarni, przyciąga klientów, a swego opiekuna wpędza w nielada kłopoty. Ochrzczona imieniem Audrey Młodsza, ma nietypowe potrzeby, o które zaczyna się szybko sama dopominać ludzkim głosem, a gdy to przestaje działać korzysta również z hipnozy. Seymour ukrywa gusta kulinarne swej roślinki, gdyż jej obecność pomogła się mu zbliżyć do Audrey, tej starszej. Gravis Mushnik również poznaje sekret, ale jego przed „wyrwaniem chwasta” powstrzymuje chęć zysku. Obaj wyjdą na tym średnio, o czym trzeba się przekonać oglądając nietypowe zakończenie.
"Sklepik z horrorami" to horror, który w momencie powstania nie mógł nikogo przestraszyć, a po 50-ciu latach mogę go polecić nawet 6-cio latkom (mamy nie sugerujcie się – nie mam doświadczenia). Jego siłą jest radosny humor, a także – co trochę negowałem – nimb, który powstał w wyniku historii opowiadanych, z pewnością ubarwionych, przez ekipę.
Brawo za recenzję – Jestem pewien, że niewielu ludzi o tym filmie słyszało. Tak jak ja nie lubię horrorów połączonych z komedią, tak ten film mi się spodobał :D Sprawnie zostały połąćzone w nim sceny komiczne z nastrojem grozy :D
No i jako hodowca owadożernych roślinek, musiałem go obejrzeć :D