Taksówkarzowi Arturowi Michałowskiemu zarzuca się rozbój i zabójstwo Wiesława Parczewskiego. Gdy dowiedział się, że ofiara – jego pasażer – wiezie ze sobą walizkę z 50 tysiącami złotych miał strzelić jej w głowę z nielegalnie posiadanego rewolweru a następnie w celu upozorowania napadu dokonać zniszczeń samochodu i postrzelić się w rękę. Prowokacją miały być jego problemy finansowe. Mocno podpita ofiara podróżowała wtedy w towarzystwie prostytutki, która wysiadała gdy ten zasnął. Oskarżony twierdzi, że Wiesław Parczewski gdy zauważył jej zniknięcie, kazał zmienić kurs i wyjechać z miasta. Rzekomo cały czas jechał za nimi czarny samochód z zaciemnionymi szybami, z którego przy małym sklepiku wyszedł zamaskowany mężczyzna. Właścicielka zakładu widziała jednak tylko jeden pojazd – taksówkę. Ponadto biegli stwierdzili, że wszystkie strzały zostały oddane z bliska a nawet z przyłożenia. Pieniędzy i broni nie odnaleziono aż do dnia rozprawy...