Początkowo dobrze zapowiadająca się fabuła rozjeżdża się w połowie serialu. Ładne widoki nie wynagradzają braków w scenariuszu i aktorstwie (tu na szczęście są chlubne wyjątki). 5
Czy dostępny na platformie VOD TVP serial Profilerka jest godny uwagi?
Zaczyna się mocno. Na malowniczym Podlasiu zostaje zamordowana czteroosobowa rodzina: kobieta, jej rodzice i jej syn. Komisarz Karol Nadzieja (Michał Czernecki) prosi o konsultację dawną znajomą, profilerkę Julię Wigier (Wiktoria Gorodeckaja). Dla policyjnej psycholog praca jest nałogiem, więc chociaż wraz z synem spędza urlop u swojego ojca, postanawia pomóc w śledztwie, zwłaszcza że akurat znajduje się właśnie w Augustowie.
Klimat tej produkcji jest bardzo mroczny, a wspomniana historia nie najgorzej poprowadzona. Niestety, serial nie kończy się na rozwiązaniu sprawy poczwórnego morderstwa. A im dalej w las, tym fabuła coraz bardziej się rozjeżdża i traci na wiarygodności. W dodatku sprawa numer dwa jest dość rozwleczona. Nie są to jedyne mankamenty tej produkcji.
Podlasie pokazane jest maksymalnie stereotypowo – z serialu można wysnuć wniosek, że przeciętny mieszkaniec tego regionu jest cwany, ale ogólnie niezbyt rozgarnięty, dorabia kłusownictwem i handlem bimbrem, mieszkanka zaś nie ma wiele do gadania. Chyba że jest miejscową znachorką, wtedy wszyscy ją poważają. Niby aktorzy grający autochtonów posługują się gwarą, ale jednak niekonsekwentnie, przez co widać i słychać, że nie jest to ich naturalna mowa. Wypada to sztucznie. Jedna z aktorek jest ponadto Ukrainką i mówi z kolei z akcentem zbyt mocnym na Augustów i okolice (nie mam nic do jej kreacji, ale można było ją zdubbingować).
Stereotypizacja idzie jeszcze dalej. Oczywiście prowadzący śledztwo i pomagająca mu profilerka są mądrzy, wykształceni i rozumują logicznie, ale już komendant jest przemądrzałym idiotą, który zasługi podwładnych przypisuje sobie. Czy naprawdę musimy to oglądać w prawie każdym serialu kryminalnym? Pani prokurator – rzecz jasna – musi być tępa, a przy tym mieć wielkie mniemanie o sobie. I – jak to często ukazują nam filmy i książki – są tarcia na linii policja-prokuratura, tak jakby te dwie instytucje nie miały współpracować, tylko robić sobie po złości.
Kolejnym słabym punktem jest niestety aktorstwo. Nie mam tu – na szczęście – na myśli Wiktorii Gorodeckiej (której wcześniej prawie nie znałam), Michała Czerneckiego czy Jowity Budnik. Większość obsady jednak wypada po prostu w swoich rolach niewiarygodnie. Kamil Nożyński na przykład gra (albo i wcale nie gra) identycznie jak w serialu Ślepnąc od świateł. Tylko że tam to pasowało do jego bohatera. Tutaj, przy całej mojej sympatii do rapera, nie mogę tego przyznać.
Brak pomysłowości przejawia się także w dialogach. Mawia się, że żart jest dobry na raz, i to jest słuszna koncepcja. Nie wiem, z jakiego powodu suchar o pumie jest powtarzany, a potem jeszcze się do niego nawiązuje. Nie jest to jakiś wyszukany żart i choć za pierwszym razem może jeszcze wywołać uśmiech, później nudzi i wzbudza co najwyżej politowanie.
Nie sposób też nie porównywać produkcji TVP z TVN-owskim serialem Żywioły Saszy – Ogień. Tam również główna bohaterka, grana przez Magdalenę Boczarską, jest profilerką, a punktów zbieżnych (być może przypadkowo, być może nie) znaleźć można nawet więcej. Twórcom jednak udało się zrobić niezłą adaptację rozwlekłej książki Katarzyny Bondy. Serial Profilerka, który ma scenariusz oryginalny, oceniam oczko niżej od historii Saszy Załuckiej.
Myślę, że mimo wszystko warto zerknąć choć na kilka pierwszych odcinków Profilerki. Jeśli nie lubicie dłużyzn, to po rozwikłaniu pierwszej sprawy resztę możecie sobie odpuścić. Muszę tutaj jednak napisać ostrzeżenie: co prawda Tomasz Wójcik wykonał znakomitą pracę i możemy obejrzeć wiele wspaniałych podlaskich krajobrazów, lecz są też w serialu widoki makabryczne. Czy konieczne? To już pytanie retoryczne.