Bohaterką filmu jest Fausta, młoda Indianka (w tej roli znana z
Madeinusy -
Magaly Solier), która przyjeżdża z prowincji do Limy. Llosa pokazuje jej drogę od głębokiej traumy do wyzwolenia z dziedzicznych pęt, narzuconych przez zabobonne wierzenia. By tego dokonać, bohaterka musi zdobyć się na odwagę bycia wolną. Jej drogą do wyzwolenia staje się muzyka.
5,5/10 – Film ogólnie może być, ale nie jest to jakaś rewelacja, spodziewałam się czegoś innego.
Mamy tu pokazaną zupełnie inną kulturę, z jej wadami i zaletami, przy czym im dłużej film oglądamy tym więcej jest, niestety, tych wad. Nie sądziłam, że ludzie potrafią być jeszcze aż tak zacofani – każdy kto obejrzał film, chyba jest równie jak ja zszokowany "motywem z ziemniakiem"… tragedia.
Z zaciekawieniem za to obejrzałam sceny dotyczące przygotowań do wesela + jeszcze kilka innych, w których możemy przyjrzeć się z bliska życiu w Limie.
Inna sprawa: nie wiem czy grająca główna rolę aktorka to chodzące beztalencie, które wygląda w każdej scenie tak samo (twarz bez emocji jak plastikowa maska), czy to było założenie reżysera i tak właśnie miała grać. Tak czy inaczej wyszło średnio ciekawie. Główna bohaterka wygląda w każdej scenie tak samo, jakby była upośledzona umysłowo i nie potrafiła wyrażać żadnych emocji.