Bagiński poraz kolejny po "Katedrze" przedstawia swój kunszt animacyjny. Tym razem w innych - nieco drastycznych klimatach. 8
Gdzieś na Pacyfiku. Zapomniana baza wojskowa na Atolu. Wysoka wieża i ... krzyk. Krzyk spadającego żołnierza z wieży, który z wdziękiem roztrzaskuję się o ziemię...
Baza wojskowa to miejsce, gdzie zostali zesłani emerytowani dowódcy wojskowi, mający problemy z otaczającą ich rzeczywistością. Sierżant Al., kochający swoich żołnierzy aż do śmierci (ich śmierci), doktor Friedrich, kochający fotografowanie i generał A, kochający sztukę - oryginalną sztukę. Nie było by te sztuki, gdyby nie oddani swemu dowódcy żołnierze-ochotnicy z serii 0A, ze znormalizowanym wzrostem.
"Sztuka spadania" to kolejny krótkometrażowy film Tomka Bagińskiego, po baśniowej "Katedrze", wykonany techniką animacji komputerowej. Oba filmy różnią się jednak zdecydowanie. W przeciwieństwie do poprzedniego obrazu, tutaj mamy przedstawione dość makabryczne, pełne czarnego humoru spojrzenie na wojsko. Jednak w filmie nie zabrakło też czułości, dowodem czego jest łza na zmęczonej ale i zadowolonej twarzy generała A. Niektórych film ten może przerażać swoją dosłownością i godzić w uczucia osobiste, ale pamiętajmy, że "sztuka powoli zabija ale dzięki temu żyje - e viva l'arte". Jeśli chodzi o animacje komputerową, to widać znaczne postępy od czasu "Katedry". Karykaturalne (wręcz groteskowe) postacie, zjawiska atmosferyczne czy sama animacja tańcu generała, to wszystko stoi na wysokim poziomie.
Podsumowując "Sztuka spadania" to bardzo dobra pozycja krótkometrażowa. Każdy powinien ją zobaczyć, choćby ze względu przekonania się, że Polacy tez coś potrafią porządnego zrobić. Ja osobiście liczę na Oscara dla Bagińskiego.
Bardzo podobała mi się scena tańca, jak artysta naśladował za człowieczkiem pokazów slajdu. Poezja! Tomasz Bagiński udowodnił, że jest wielkim reżyserem filmów krótkometrażowych.