Popłuczyny po Tarantino, czyli kolejny dowód na mierny poziom polskiego kina komercyjnego. 1
Co jakiś czas zdarza mi się zobaczyć gniota, który przebija poprzedni zły film jaki widziałem. Dzisiaj (w końcu) obejrzałem „Czas surferów” i z przykrością stwierdzam, że „Przybysz z kosmosu” stracił właśnie u mnie opinię najgorszego filmu jaki widziałem.
Zastanawia mnie jak doszło do powstania tego potwora. Jacek Gąsiorowski, scenarzysta „Klanu” i reżyser „Na Wspólnej” oraz „Kochaj mnie, kochaj!” w jednej osobie (co za dorobek!) chyba jest fanem Tarantino. A nawet jeśli nie jest, to pewnie pomyślał sobie, że skoro samouk Quentin nakręcił arcydzieła, jemu też uda się zrobić coś błyskotliwego. Rzecz w tym, że: 1) chęci od umiejętności dzieli bardzo daleka droga 2) „Czas surferów” ma się tak do filmów Tarantino, jak rzygowiny do deseru truskawkowego.
To co zobaczyłem w tym „filmie” każe mi podejrzewać, że szanownemu scenarzyście pewnego dnia zabrakło papieru toaletowego. Na szczęście pod ręką miał skrypt „Czasu surferów”, ale podczas kręcenia przeniósł na ekran więcej niż powinien. Tak koszmarnych, niekończących się, udających cool, będących dowodem na całkowitą nieumiejętność pisania, kretyńskich dialogów jeszcze nie słyszałem. Wskaźnik debilizmu przekroczył tutaj wszelkie normy. Jakby tego było mało, są one recytowane w przerażająco fatalny sposób przez aktorów klasy Z, grających istoty o IQ bliskim zera. Są też Linda i Zamachowski, ale prezentują taki sam poziom co reszta zapełniającej ekran bandy pseudoaktorów.
Nie mogę też nie wspomnieć o rzucających na kolana ksywkach bohaterów, jak zwykle zresztą w polskich filmach o „gangsterach”: Bonus, Fifi, Kozioł, Dżoker, Klama... Genialne, po prostu genialne!
Naśladując Tarantino nie można zapomnieć o zaburzonej chronologii. W tym wypadku wymieszanie scen będących zaprzeczeniem posiadana przez reżysera narządu myślowego (z których przytłaczająca większość powinna wylecieć podczas montażu) dało katastrofalny efekt.
Jeśli komukolwiek „Czas surferów” może się spodobać, to chyba tylko ludziom o intelekcie jego bohaterów. Obraziłem kogoś? Bywa. Chciałbym dożyć czasów, kiedy filmów w Polsce nie będą robić ludzie nadający się (?) lepiej do składania kartonowych pudeł.
Dość prymitywna komedia, ma parę śmiesznych momentów, ale w większości to nuda.