Młody, ubogi i niezwykle przystojny George (Robert Pattinson) przyjeżdża do Paryża. Miasto aż kipi od przepychu, zepsucia i, przede wszystkim, wielkich pieniędzy. Mężczyzna postanawia za wszelką cenę wejść do lepszego świata i zrobić karierę. Dzięki swojemu urokowi, pewności siebie i umiejętnie sterowanym intrygom wkrótce udaje mu się znaleźć w samym środku paryskiej elity. Droga na eleganckie salony wiedzie przez kobiece serca - jego czar osobisty pozwala mu uwieść najbardziej wpływowe z nich i sięgnąć po władzę, o jakiej zawsze marzył. Jednak w mieście, w którym seks jest siłą, a sława prawdziwą obsesją - wszystko ma swoją cenę.

Geneza filmu

"To film o niezwykle przystojnym, acz chłodnym emocjonalnie mężczyźnie, który staje się bezwzględnym manipulatorem, kiedy odkrywa, że ma do sprzedania bardzo ważny towar" - tak mówi o Georges'u Duroy'u, głównym bohaterze Uwodziciela Declan Donnellan, jeden z reżyserów filmu. "Uwodzi wysoko postawione francuskie kobiety, które choć kryją się w cieniach mężów, sprawują faktyczną kontrolę nad światem, którego Georges chciałby stać się częścią. Chłopak używa własnej atrakcyjności fizycznej, by dostać się na sam szczyt i nie ma przy tym żadnych skrupułów. Georges osiąga naprawdę bardzo wiele, bez przymusu radzenia sobie z konsekwencjami własnych czynów".

Guy de Maupassant napisał "Bel Ami" w 1885 roku i była to jego druga powieść. Kilka lat temu powstał pomysł zaadaptowania jej na srebrny ekran, czego efektem jest wchodzący do kin "Uwodziciel". Scenarzystka Rachel Bennette wyjaśnia genezę powstania projektu: "Pracowałam wiele lat wcześniej z producentem Uberto Pasolinim. Utrzymaliśmy kontakt i pewnego dnia zapytał się mnie, czy byłabym zainteresowana napisaniem scenariusza na podstawie tej powieści. Od razu się zgodziłam!". Reżyserii podjęli się posiadający ponad trzydziestoletnie doświadczenie teatralne brytyjscy twórcy: Declan Donnellan oraz Nick Ormerod, dla których "Uwodziciel" jest pełnometrażowym debiutem fabularnym. "Jesteśmy wielkimi miłośnikami kina", wyjaśnia Donnellan. "Od dawna chcieliśmy nakręcić własny film, ale ciężko było znaleźć odpowiedni projekt. Jesteśmy wdzięczni za daną nam szansę".

Pomimo faktu, że reżyserski duet prezentował zupełnie inne podejście zarówno do teorii, jak i praktyki tworzenia dzieła sztuki, Rachel Bennette dosyć szybko stwierdziła, że proces powstawania filmu nie odbiegał od standardów, do których była przyzwyczajona przy innych projektach. Pomysły zaczęto zbierać już trzy lata przed wejściem na plan zdjęciowy. "Mieli mnóstwo własnych uwag, chcieli zostawić konkretne fragmenty powieści, które ich osobiście urzekły. Rozmawialiśmy i o całościowym oglądzie filmu, i o detalach. W taki sposób tworzy się filmy", opowiada scenarzystka. "Spotykaliśmy się sporadycznie, ponieważ oni ciągle mieli różne zobowiązania teatralne. Kiedy znajdywali trochę czasu wolnego sięgali ponownie po książkę i spotykaliśmy się, by przedyskutować nowe pomysły".

Georges "Uwodziciel" Duroy

Georges, główny bohater powieści i filmu, okazał się wielkim wyzwaniem dla Rachel Bennette. "To naprawdę trudna postać pod względem charakterologicznym, ale właśnie dlatego jest tak bardzo interesująca. W wielu aspektach jest to mężczyzna wielce enigmatyczny. Daleko mu do typowego bohatera, którego widzowie znają z ekranów kinowych. Jest bardzo wyczulony na otaczającą go rzeczywistość, szybko reaguje na zmiany i potrafi się dostosować. Jest bohaterem aktywnym, ale nie w taki sposób, w jaki robią to współcześni filmowi protagoniści. Pokazanie tych cech jego charakteru było kluczowe dla powodzenia filmu Uwodziciel", opowiada scenarzystka. "To człowiek, który w zasadzie nigdy nie pracuje, a jednak udaje mu się osiągnąć wszystko to, co sobie zaplanował. To jego najbardziej irytująca cecha", dodaje Donnellan.

"Nie wkłada żądnego wysiłku w to, co robi, podczas gdy my musimy męczyć się z wszystkim każdego kolejnego dnia. Georges ma wielki talent i podchodzi do niego jak wytrawny biznesmen – wykorzystuje go do osiągnięcia jak największych zysków jak najmniejszym kosztem" kontynuuje reżyser. "Georges ma jeszcze jedną niezwykle intrygującą cechę – można powiedzieć, że jest przysłowiowym pustym naczyniem, na którym otaczający go ludzie mogą projektować wszystko, co tylko podpowiadają im serca i umysły. Właśnie dlatego chłopak osiąga tak znaczące sukcesy w kontaktach towarzyskich". Bennette na koniec podkreśla, że obok głównego bohatera jej scenariusza nie da się przejść obojętnie. "Uważam, że Georges to bardzo ciekawa postać, nawet jeśli nie zawsze można darzyć go sympatią. W jego bezwzględnym dążeniu do osiągnięcia sukcesu, w jego odwadze i odmowie siedzenia na miejscu i czekania na swoją kolej jest coś urzekającego. Georges przyciąga niczym magnes, sprawiając, że wszyscy przynajmniej przez chwilę chcielibyśmy go zobaczyć i poznać".

O procesie castingu

"Podchodziliśmy ze scenariuszem do aktorek i aktorów, z którymi chcieliśmy współpracować i których od dawna podziwialiśmy", podkreśla założenia obsadowe Donnellan. "Kristin Scott Thomas znaliśmy od dawna. Umę Thurman, Christinę Ricci i Roberta Pattinsona tylko z reputacji, ale byliśmy bardzo podekscytowani możliwością współpracy z nimi i resztą ekipy aktorskiej". Donnellan wspomina moment, w którym aktorzy przyszli na pierwszą wspólną próbę. "Obserwowanie, jak pojawiają się w drzwiach, jeden po drugim, jedna po drugiej, było fascynujące. Wszyscy to profesjonaliści posiadający wielkie poczucie humoru, dzięki czemu na planie panował bardzo pozytywny nastrój. Każdy czuł, że robił coś wyjątkowego, co było dla nas, debiutantów, bardzo ważne. Kristin, Christina, Uma i Robert mówili nam, że robili coś, czego nigdy wcześniej nie próbowali. A to jeszcze bardziej nas ekscytowało".

Powieść jako materiał źródłowy

Donnellan i Ormerod na każdym kroku podkreślają, że uwielbiają powieść "Bel Am". Co więcej, duet reżyserski snuł od jakiegoś czasu plany zaadaptowania "Bel Ami" na deski sceniczne, ale projekt nie mógł nabrać odpowiednich kształtów. Wtedy właśnie na horyzoncie pojawił się Uberto Pasolini. "Po raz pierwszy przeczytałem Bel Ami w szkole, kiedy miałem 18 lat. To była iście szokująca lektura, do dziś powieść zachowała tę właściwość", opowiada Donnellan. "To niezwykle wywrotowa historia. Guy de Maupassant nigdy wcześniej ani później nie był tak cudownie ironiczny, przede wszystkim w podejściu do ówczesnych mediów. Jego powieść zawiera tak wiele odnośników do naszej rzeczywistości, że aż trudno uwierzyć, iż powstała ponad sto lat temu. Manipulacje mediów, które pragną coraz większej władzy. Kłamstwa rządu, który najeżdża kraj arabski tylko po to, by położyć łapska na jego zasobach naturalnych. Powstająca właśnie kultura celebrycka, w której seks i sława są największym kapitałem i każdy, kto potrafi to wykorzystać, choćby nie miał żadnych innych umiejętności, może osiągnąć dosłownie wszystko. To naprawdę niesamowita powieść".

Ormerod twierdzi, że współczesny wydźwięk filmu powinien pomóc widzom lepiej zrozumieć bohaterów i wczuć się w ich dylematy, pomimo kostiumowej otoczki. "To wszystko wygląda tak, jakby stało się wczoraj. Nie musieliśmy niczego dodawać ani ukrywać", opowiada reżyser. Donnellan kontynuuje: "Najbardziej zaciekawił mnie ówczesny świat, pełen różnych wypaczeń, które znamy z naszej rzeczywistości. Georges pragnie znaleźć się u władzy, ambicja to jego największy talent. Akcja została osadzona w Paryżu pod koniec XIX wieku, ale moglibyśmy nakręcić ją współcześnie i wiele by się nie zmieniło". Rachel Bennette wyjaśnia, w jaki sposób podeszła do adaptacji tak mrocznej powieści: "Uważam, że Maupassant był wielkim realistą, nie interesowały go społeczne baśnie pełne oczywistych morałów. Wolał obserwować i wyciągać wnioski. W Bel Ami chciał postawić zwierciadło przed skorumpowanym moralnie społeczeństwem, w którym przyszło mu żyć".

"Jednocześnie jego książka jest bardzo szczera w kontekście ludzkich zachowań, ani nie próbuje wybielać opisywanych postaci, ani nie robi z nich diabłów wcielonych. Nawet jeśli jest mroczna i dosyć niepokojąca, nie czuć w niej żadnej hipokryzji", podkreśla Bennette. "Tak się złożyło, że Maupassant napisał tę powieść, kiedy leżał w łóżku złożony syfilisem, oczekując tak naprawdę na śmierć. Zmarł chyba dopiero osiem lat później, ale wiedział, że to już powoli jego koniec. To nastawienie widać w książce Bel Ami. Pojawiają się w niej lęk przed śmiercią i poczucie, że życie jest bezlitosne, ale widać także wielką pasję, która wprowadza na stronice powieści niewiarygodną energię. Te dwa przeciwstawne nastroje świetnie się wzajemnie uzupełniają, dzięki czemu całość jest tak dobra, realna, wyrazista". Możliwe, że to właśnie fakt, iż autor mierzył się w Bel Ami z własną śmiertelnością, sprawił, że cała opowieść została nasycona wielkimi pokładami erotyzmu. "Co ciekawe, w powieści tak bardzo wypełnionej napięciem seksualnym, to nie syfilis jest główną chorobą, lecz gruźlica", kontynuuje swoją myśl Bennette. "Wydaje mi się jednak, że mechanizm jest ten sam. Nie pojawiają się żadne wzmianki o chorobach płciowych, ale dość łatwo zauważyć, że ich cień kładzie się na powieści – mamy przecież opisy prostytutek oraz szeregu innych relacji erotycznych pomiędzy postaciami. To oczywiste spoglądanie śmierci prosto w oczy".

Podejmując się adaptacji filmowej "Bel Ami", scenarzystka stanęła przed dwoma wielkimi wyzwaniami. "Po pierwsze, problemem była spora objętość powieści, po drugie, motywacją Georges'a są ambicja, władza, pieniądze i status społeczny, czyli motywy, które nie zapewniają mu wielkiej sympatii w oczach widzów. Nie zaangażujemy się emocjonalnie w opowieść o facecie, który chce po prostu być bogaty i władczy, a przynajmniej nie tak mocno, jak byłoby to w przypadku dwójki zakochujących się w sobie młodych ludzi”, wyjaśnia Bennette. „Chodziło więc przede wszystkim o uświadomienie oglądającym, że ambicja Georges’a nie wynika jedynie z nihilistycznego pragnienia zdobywania i konsumowania. Musiałam umieścić wszystkie elementy, które go motywują do pokonywania szczebli kariery i popychają w ramiona kolejnych kobiet, w kontekście emocjonalnym – ukazać je z jego perspektywy, pokazać jego nastawienie".

"Uczucia, które Georges żywi do Madeleine, a także wszystkie filmowe relacje, mają również związek z wydźwiękiem politycznym. To wspólny mianownik, do którego sprowadzane są poczynania bohaterów oraz większość ekranowych wydarzeń. W ten sposób widzowi jeszcze bardziej będzie zależeć na tym, co widzi na ekranie", opowiada scenarzystka. "Chodzi o rytm opowiadanej historii. Nie można pędzić z fabułą na złamanie karku, bo wtedy publiczność nie będzie miała czasu na zżycie się z bohaterami. Główną kwestią w kontekście narracji było wyczucie, w których momentach opowieści można pozwolić sobie na zróżnicowanie sposobów opowiadania; wprowadzenie bardziej obrazowych ujęć, szybszych cięć montażowych czy też przeskoków w czasie", dodaje Bennette. Scenarzystka opowiada także, w jaki sposób teatralna przeszłość Donnellana i Ormeroda pomogła jej w osiągnięciu tak emocjonalnego efektu. "Dla nich taki odważny styl narracyjny jest naturalny, w teatrze nie ma niektórych ograniczeń związanych z kręceniem filmu. Powieść jest tak żywa i nowoczesna również ze względu na przykładanie wielkiej uwagi do detali. Ciągle zadawałam sobie więc pytanie, czy w tej scenie nie przesadzam z ich ukazywaniem albo czy w innym momencie nie jest zbyt ogólnikowo. Oni pomogli mi znaleźć odpowiednią równowagę pomiędzy wszystkimi aspektami tej historii".

Wygląd i posmak filmowej rzeczywistości

Dla wywodzących się z teatru reżyserów najbardziej interesujące było sprawowanie kontroli nad wszystkimi aspektami filmowej produkcji. "Wspaniale jest pracować z tyloma różnymi artystami, którzy tworzą filmową rzeczywistość; udzielać się przy odwzorowywaniu wyglądu redakcji wielkiej gazety, planować rozłożenie wszystkich szczegółów, które tworzą ogólne wrażenie filmu", zachwyca się Ormerod. "Na planie wykonano fenomenalną pracę, wszyscy byli niesamowicie zaangażowani oraz inspirowali nas swoją energią i pasją. Wchodziło się do pustego pomieszczenia, które się wcześniej samemu wybrało, po czym obserwowało proces kreacji filmowej rzeczywistości – ożywianie pustego miejsca, które stawało się niezwykłą lokacją".

"To prawdziwa przyjemność pracować przy tym filmie, ponieważ odwzorowujemy niezwykle piękną epokę w historii ludzkości", opowiada o swoich przeżyciach na planie Uwodziciela kostiumograf Odile Dicks-Mireaux. "Zdecydowaliśmy się przenieść akcję w przyszłość i osadzić ją później niż w powieści – w ostatniej dekadzie XXI wieku. Chcieliśmy uzyskać elegancki, lecz niezbyt przesadnie wystylizowany wygląd rzeczywistości, w szczególności wszystkich kobiecych postaci. Aktorki były dla nas zresztą najważniejsze. Zdecydowaliśmy, że męscy bohaterowie będą wyraziści, ale nie wyróżniający się za bardzo strojami. Ubraliśmy ich więc w neutralne kolory typu czarny bądź kremowy. To kobiety mają w tym filmie lśnić. Francuzi byli w ówczesnych czasach o wiele bardziej ponurzy pod względem kolorów niż Brytyjczycy, posługiwaliśmy się więc przede wszystkim purpurą, brązem, szarością i różnymi odcieniami zieleni. Nie ma w tych strojach nic jaskrawego, czy wyzywającego, a jednak nie można się na nie napatrzeć".

Każda z głównych żeńskich postaci została ubrana w stroje związane z konkretną paletą kolorów, które odzwierciedlały jej cechy charakteru. "Uma nosi zieleń i czerń, w jej strojach pojawia się także często element kremowy. Wedle założeń miała być nieco chłodniejszą postacią", opowiada Dicks-Mireaux. "Bohaterka Kristin nosi z początku bardzo ciemne, ponure kreacje, później zaczyna ubierać się w bardziej blade kolory, po czym znowu wraca do czerni, kiedy zostaje odtrącona przez tytułowego uwodziciela. A postać Christiny jest zawieszona gdzieś pomiędzy powyższą dwójką, lecz jest od nich jednak żywsza, bardziej emocjonalna – to kochanka głównego bohatera". Dicks-Mireaux wyjaśnia, że wraz z reżyserami i producentem wzorowali się na dziełach sztuki. "Ustaliliśmy, że stroje wieczorowe nie będą błyszczeć setkami klejnotów, miały być prostsze. Uberto i ja pokochaliśmy obrazy Boldiniego oraz Johna Singera Sargenta. Jednak były to jedynie inspiracje. Daniel Boutard uszył dla nas wszystkie stroje, bowiem zna tę epokę od podszewki i pracował w domach mody, co świetnie pasowało do elegancji, w którą celowaliśmy".

Więcej informacji

Proszę czekać…