Święty Mikołaj wiecznie żywy 8
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak święty Mikołaj daje radę odwiedzić wszystkie dzieci na świecie? Kiedyś miał do dyspozycji "tylko" sanie, zaprzęg reniferów i trochę magicznego pyłu, żeby to wszystko poleciało. Ale tak było dawno temu. Teraz ma do wyboru najnowocześniejsze technologie, tysiące przeszkolonych w desancie elfów do pomocy oraz kosmiczny pojazd, przemieszczający się w mgnieniu oka z jednego krańca świata na drugi. Ha! Ciekawe prawda? Tak oryginalnie potraktowali temat świąteczny twórcy filmu Artur ratuje gwiazdkę. Artur jest młodszym synem Mikołaja, obecnie piastującego to ważne stanowisko. Wszystko wskazuje, że następcą zostanie starszy brat Artura - Steve (świetnie zorganizowany, dowodzący dostawą prezentów z żołnierską precyzją i znakomicie obeznany ze zdobyczami techniki). Ale gdy okazuje się, że przez pomyłkę jedna mała dziewczynka nie dostanie prezentu, to właśnie fajtłapowaty Artur, który boi się dosłownie wszystkiego, postanawia przełamać lęk i za wszelką cenę dostarczyć jej gwiazdkowy podarunek. W sukurs idą mu dziadek - emerytowany św. Mikołaj i elfka Bryony - specjalistka od pakowania prezentów. Starymi, dobrymi saniami zaprzęgniętymi w osiem reniferów ruszają w pełną przygód podróż, żeby przed wschodem słońca zdążyć z dostawą podarunku.

Oprócz tego, że przez cały film towarzyszy nam niepewność, czy nieporadnemu Arturowi uda się to szalone przedsięwzięcie, jest jeszcze jeden sprawa. Kto zostanie kolejnym Mikołajem? Czy Steve, który ma ogromne doświadczenia organizacyjne w tej dziedzinie, czy może Artur, który niewiele potrafi, ale za to ma dobre serce, pełne zrozumienia dla potrzeb dzieci.
Artur ratuje gwiazdkę, pomimo iż nie powstał ani w wytwórni Disneya, ani w Dreamworks (ostatnimi czasy to głównie one taśmowo wypuszczają najpopularniejsze filmy animowane), trzyma naprawdę bardzo wysoki poziom. Zarówno pod względem wizualnym, jak i samej fabuły, obraz ten plasuje się w gronie najlepszych filmów o tematyce świątecznej i nie tylko. Niektóre dialogi i sytuacje są tak śmieszne, że potrzeba przerwy na zaczerpnięcie oddechu. Polski dubbing po raz kolejny święci tryumfy (brawa dla Anny Niedźwieckiej!). A tych, którzy za dubbingiem nie przepadają w ogóle, być może skusi fakt, że w wersji oryginalnej swych głosów użyczyli m.in. James McAvoy, Hugh Laurie czy Bill Nighy.

Twórcy Artura wpadli na naprawdę świetny pomysł, żeby nieco unowocześnić wizerunek świętego Mikołaja. Ale jednocześnie, pomimo postępu, to nadal ten sam nieuchwytny gość w czerwonym wdzianku, który uszczęśliwił już tyle dzieci na przestrzeni wieków. Film Sary Smith podtrzymuje we mnie staromodne przekonanie, że warto dawać maluchom chwile wielkich radości, podtrzymując w nich jak najdłużej wiarę w działalność zapracowanego świętego.
Mam jakiś problem z tą animacją. Wizja jest świetna i dopóki ona niesie film to jest dobrze, ale 2 i 3 akt nie angażują już tak bardzo.