Punkt wyjścia jest magiczny: w szczelinie ściany wiejskiego domu mieszka rodzina małych istot – wyglądają zupełnie zwyczajnie, tyle że nie są większe od ludzkiej dłoni. Kiedy mierzy się kilka cali, lepiej nie narażać się na takie niebezpieczeństwa jak spotkanie z kotem czy człowiekiem. W sekrecie jednak nastoletnia Arrietty zawiera przyjaźń z chłopcem. Opowieści towarzyszy łagodny nastrój. Obserwujemy z bliska kwiaty, codzienne przedmioty i wnętrza domku dla lalek. Wraz z nienachalnym ekologicznym przesłaniem dostajemy też pragmatyczną radę: jeśli zawieruszy wam się agrafka albo guzik, zajrzyjcie do mysiej norki.
"Tajemniczy świat Arietty" to miejscami pięknie opowiedziana historia przyjaźni, ale pozostawiająca wielki niedosyt. Wygląda tak, jakby urwała się w połowie.
przeczytaj recenzję