Carl Jung jest uczniem doświadczonego uczonego Zygmunta Freuda. Pod opieką starszego mentora poznaje techniki pozwalające na zaglądanie w głąb ludzkich umysłów i wyłanianie z nich najmroczniejszych pragnień. Pewnego dnia do szpitala psychiatrycznego, w którym pracuje Jung, przywieziona zostaje młoda i piękna pacjentka - Sabina. Wkrótce relacja między nim a nowo przybyłą zacznie wykraczać daleko poza zwyczajny schemat leczenia. Rodzący się między tą parą ognisty romans staje na drodze dalszej współpracy Junga z jego dotychczasowym przełożonym - Freudem. Obaj zaczynają między sobą ostro rywalizować. Dzięki Sabinie, Carl staje u progu odkrycia całkowicie nowatorskiej i niezwykle kontrowersyjnej metody leczenia ludzi chorych psychicznie. Dzięki niej będzie mógł poznać głęboko skrywane i nigdy niewypowiedziane sekrety.
Komentarze do filmu 9
Cziken1986 6

Specyficzna tematyka psychoanalizy. Warto jednak zobaczyć dla dwóch bdb kreacji aktorskich a i trochę historii nigdy nie zaszkodzi

i_darek1x 3

Kiepski! – Trochę gadania o tym i o tamtym a po za tym nuda !

Soodack i_darek1x

> i_darek1x o 2012-01-29 21:12 napisał:
> Trochę gadania o tym i o tamtym a po za tym nuda !
Twoje komentarze o dobrych filmach sa zawsze podobnej tresci, wiec ten musi byc niezly; juz zabieram s do ogladania :)

miodzik i_darek1x

O tak – to może być jakaś (nomen omen) metoda – historia zna przypadki, że nawet wioskowy gupek bywał prorokiem ;)

Vivaldi 6

Mieszane uczucia – Cóż, przyznam, że jestem fanboyem Cronenberga i na ten film czekałem z niecierpliwością, mimo dość średnich o nim opinii. Po seansie czuję się nieco rozczarowany… Z jednej strony są elementy, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie: wspaniałe zdjęcia z rewelacyjna kolorystyką, bardzo dobre scenografie (i cała stylistyka z początku wieku), podskórne napięcie odczuwane w czasie każdej rozmowy Freuda z Jungiem, wypełnionej aluzjami i osobistymi podjazdami, kilka znakomitych dialogów i scen (sekwencja na statku do Ameryki – krótka, ale intrygująca), spojrzenie na psychoanalizę z poziomu dzisiejszej refleksji (niektóre uwagi są niezwykle celne i gorzkie; w ogóle ten, kto ma jako takie pojęcie o koncepcjach psychoanalizy będzie mógł uśmiechać się pod nosem, obserwując np. dialog o koncepcji animy i animusa) oraz świetne role męskie: Fassbendera, Mortensena i Cassela – intrygujące i hipnotyzujące (no i cholera, ależ oni wspaniale wypowiadają swoje kwestie!). A co źle? Cóż… dramaturgia pada na pysk: po mocnym początku (widać tutaj mały myk Cronenberga, gdy zmienia prezentacje przemocy fizycznej na dość brutalne odkrywanie swej psychiki) napięcie pada – wątek romansowy jest za długi, a za mało tutaj relacji Jung/Freud (kurde, przecież nawet jeśli oni tylko wymieniają się listami, czuć w tym większa dramaturgię niż w tym romansie!); końcówka jest już całkiem rozlazła i jakaś taka… przesłodzona? Gdzieś się chyba gorycz w tym zgubiła. No i Keira… dla mnie absolutna pomyłka obsadowa. Niby nie brzydka, ale widok jej końskiej szczęki był bolesny dla mej psychiki. W roli kochanki była mało przekonująca (no i na co ten Fassbender poleciał?) nie wspominając, że jej głos był… straszny. W porównaniu do "śpiewnej" frazy Mortensena czy Cassela, ona brzmiała jak krowa. Potworność…

Cóż, z pewnym bólem daje 6/10, bo chciałbym więcej. Forma jest wspaniała, tylko gdzieś w fabule nie zgrzyta… cóż, odpadł jeden kandydat do tytułu filmu roku. Szkoda.

Quagmire Vivaldi 6

Fassbender poleciał nie tyle na cechy fizyczne co na to, że Keira wyzwalała w nim ukryte potrzeby seksualne. Z jednej strony zakazany, masochistyczny owoc a z drugiej nudna, apatyczna żona spełniająca głównie funkcje rozrodcze. Podobała mi się tak kontrowersyjna rola Keiry, w końcu jakiś naprawdę chory umysłowo, dziwaczny człowiek a nie miły, zezowaty niepełnosprawny którego chcesz przytulić i kupić mu lizaka. Znowu odezwało się zamiłowanie Davida C. do deformacji ludzkiego ciała.

W sumie zgadzam się z wypowiedzią, w drugiej połowie film strasznie siada i mimo gadania o seksie i pokazywania seksu sprawia wrażenie nakręconego bez pazura, może to takie marzenie Cronenberga o Złotym Rycerzu? 6/10

micamic Vivaldi 5

Zgadzam się z przedmówcami, za dużo kiepskiego romansu a za mało świetnych dialogów Freuda i Junga. Keira nieźle zagrała roztrzęsioną neurotyczkę ale moim zdaniem brawa należą się dla Vigoo Mortensena za jego subtelną i wyjątkowo trafioną kreację doktora Freuda. Nieźle się facet postarzał od czasu Władcy Pierścieni ale wiek dodaje mu klasy i stylu.
Szkoda tylko, że film się nie kończy tylko zdycha. Zamiast intrygować (tak jak w pierwszej połowie) pod koniec akcja stopniowo dogorywa co skutecznie wywołuje ziewanie.

Soodack Vivaldi

Zgadzam sie co do Keiry. Byla beznadziejna; nigdy nie uwazalem ja za wybitna aktorke, ale miewala przyzwoite role. Tutaj jednak sposob jaki wybrala na ta kreacje aktorska w/g mnie totalnie chybiony; cos jak gitarzysta znajacy kilka akordow (wystarczy na pop-owe brzdakanie), bralby s za granie jazzu.

Vigo – klasa. swietnie zagral jednego z najbardziej wplywowych ludzi w historii, idealnie wcielil s w postac Freuda
Mysle, ze nie do konca dobrze dobrana obsada zdecydowala o porazce tego filmu.
6/10

Khaosth 7

recka na forum: "Metoda wątpliwie niebezpieczna, film prozaiczny"

Więcej informacji

Proszę czekać…