Po wojnie atomowej świat podzielono na trzy strefy. W jednej z nich zwanej Oceanią, zapanowała władza totalitarna, całkowicie kontrolująca życie swoich mieszkańców. Pewnego dnia Winston Smith zakochuje się w Juli, popełniając tym samym przestępstwo. Asmodeusz
5.5/10 – Nie da się tego filmu ocenić w oderwaniu od książki. Powieść Orwella to dzieło ponadczasowe i prawdopodobnie jedna z najlepszych książek, jaka kiedykolwiek została napisana, jej ekranizacja natomiast jest co najwyżej w porządku. Nie sądzę, że to wina reżysera, moim zdaniem "1984" to książka, którą trudno zobrazować, jest łatwa do zrozumienia, ale każdy musi zrobić to sam, przebijając się przez cienką warstwę metafory i samemu wyobrażając sobie ten świat. Film zaś jest bardzo bezpośredni i dosłowny, właściwie przez godzinę wałkuje jeden temat, a widzowi pozostaje tylko obserwacja. To sporo mu ujmuje.
Bardzo na plus zaskoczyła mnie muzyka, brzmi tak jakby wyprzedziła swoją epokę i nie powstała w 1984 roku, a ćwierć wieku później.
Trochę więcej spodziewałem się po aktorach, zwłaszcza po Johnie Hurcie, którego bardzo cenię, a tutaj jakoś nie błysnął, mimo, że miał do tego sporo okazji.
"W porównaniu do książki"… – Wszyscy to znamy. Pierwszy raz zdarzyło mi się przeczytać książkę, następnie film.
możliwy spoiler
W porównaniu do książki, to fabuła jest dość mocno przekręcona. Wiele wątków nie trzyma się chronologicznej kupy, która jest w książce, co więcej: niektóre części filmu są mocno zmienione – no nie uwierzę, że polskie przełożenie jest aż tak odmienne.
Czuje się zbulwersowany (nieco z ironią) – w końcu poznałem, jak to jest znać książkę, a buntować się na film w którym brakuje istotnych szczegółów i to co napisałem wyżej.
Ostatnia część poratowała film i tutaj akurat plus w stronę filmu.. Gra aktorska, szczególnie bohatera i oprawcy też mi się podobała.
No i jeszcze dla tych, co książki nie czytali: nie wszystko jest zrozumiałe z samego filmu, pominięto wiele faktów z książki, które wyjaśniłyby niektóre przejawy i sceny. Z książką też znacznie bardziej się zżywa, znacznie bardziej uderza tematyka i daje więcej do myślenia. Film przemija szybko w 1:30 i (niestety) tyle pozostaje…
Uf.. całkowicie ogólnikowo udało się skrytykować film a jednocześnie nie zdradzić fabuły. Może kogoś to zachęci do przeczytania.
Pozostałe
Dużo słabsza ekranizacja od powieści. John Hurt nie zagrał aż tak dobrze, no i sceny erotyczne między Winstonem a Julią mnie bardzo raziły. Jednakże na ogromny plus zaliczam klimat, któremu reżyserowi udało się zdecydowanie zachować, no i przede wszystkim muzyka – odpowiednio przejmująca, wręcz przygnębiająca jak sam film.