Niepogoda dla tych, którym zależy 6
Pana Józefa Kozioła (granego przez jednego z moich ulubionych aktorów – Jerzego Stuhra) spotykamy po raz pierwszy, kiedy modli się w klasztorze, a jego pobyt tam, notabene z postanowieniem, iż nigdy już nie wyjdzie poza mury klasztorne, wydaje się nie do końca uwarunkowany powołaniem. Sytuacja w klasztorze zmusza go jednak do jednorazowego wyjścia na miasto, w dodatku w miejsce zdecydowanie publiczne. Pech, a może szczęście i które dla kogo – sami zobaczycie później – sprawia, że pana Józefa rozpoznaje jego żona i syn, będący przypadkiem w tym samym miejscu i czasie. Od tego momentu, dla pana Józefa, wszystko zaczyna się dziać w tempie właściwym zastanemu poza murami światu. Po raz kolejny, w tak krótkim czasie, zmuszony przez sytuację, ląduje tak blisko swojej – teraz zupełnie obcej – rodziny, by chcąc nie chcąc zmienić jej życie.
Pan Józef ma dobre intencje. Jego formacja duchowa nie jest doskonała, jednak na tyle daje o sobie znać, by zderzenie ze światem, który przez kilkanaście lat jego pobytu w klasztorze pobiegł zdecydowanie naprzód – było odpowiednio duże. Przystosowanie się do życia według zasad bardzo kapitalistycznego i nowoczesnego pod każdym względem świata, jest dla osoby – mającej także wątek „Solidarnościowy” w życiorysie, niemożliwe. Trójka jego dorosłych dzieci, zajętych już własnymi sprawami, jest zmieszana jego powrotem i pomaga mu wprawdzie, ale jedynie „by nie robić przykrości matce”. Były zakonnik dostaje więc pracę jako kierowca partyjnego lidera, którego bardzo aktywnym asystentem jest jego syn. Bohater przygląda się zatem życiu syna podczas pracy, a w wolnym czasie temu, co robią dwie córki. Aktywność zawodowa i nie tylko jego dzieci, jest dla niego szokiem. Jego reakcje są zatem nieprzemyślane, raczej spontaniczne i w opinii dzieci i żony, a także jej konkubenta – zdecydowanie negatywne. Obracają się przeciwko niemu.
Pan Józef nie pasuje do życia swojej rodziny, ale jego chwilowy pobyt u niej daje wiele, nie tylko jemu. Także działania, niezbyt rozgarniętego i zagubionego w nowym dla niego życiu byłego zakonnika, okazują się jednak całkiem przemyślane. Reżyser Jerzy Stuhr bardzo umiejętnie pokazuje nić przewodnią poczynań swojego bohatera. Dla niego nie mają sensu poczynania jego dzieci, jego zaś są całkiem pozbawione racji dla nich. Każde z dzieci, a także żona tracą dużo, wpuściwszy do swojego życia odrealnionego ojca i męża.
Film kończy się dziwnym Happy Endem, pozostawiającym miejsce na domysły i przemyślenia. Według mojej opinii bardzo dobre kino na dzień dzisiejszy i nie tylko. Polecam szczególnie tym, którym przez przypadek załamała się właśnie kariera zawodowa.
bardzo mądry film zabawny życiowy 8/10 polecam