Lekko i przyjemnie. Coś specjalnego dla zakochanych. 7
"Jak w niebie" jest kolejną lekką i przyjemną komedią romantyczną, która zagościła na ekranach polskich kin w tym roku. Jednak nie jest to kolejna kiczowata produkcja, gdzie chodzi tylko o pokazanie pięknych twarzy.
Czy to jest coś nowego na srebrnym ekranie? Nie, już nie raz było, że człowiek zakochuje się w duchu, ale jeśli wziąć pod uwagę większe szczegóły, to jednak jest to coś nowego. Ciekawy sposób kręcenia zdjęć, piękne ogrody i świat pokazany jako ład i harmonia, a do tego wolna i nastrojowa muzyka w sam raz dla zakochanych. Czegoż chcieć więcej? Do tego jeszcze można dodać niezłą grę aktorską. Mark Ruffalo bardzo wiernie zagrał mężczyznę, którego wybawieniem jest telewizor i kapcie, lekko tajemniczego, a Reese Witherspoon ciekawie ukazała nam postać typowej kobiety. Historia nie jest zawiła, ale też nie jest to typowy film dla zwariowanych nastolatek jak poprzednie filmy tego reżysera np. „Zakręcony piątek”. Jest też bardzo pouczające przesłanie, co jest bardzo ważne!
Film na pewno też nie nudzi. Nie możemy też liczyć na komedię wysokich lotów, z jakimś dramatem na sam koniec. Najlepsze w całym filmie moim zdaniem jest sam początek, gdzie akcja dzieje się powoli, subtelnie. Później oczywiście się nie nudzimy, ale już film przypomina nam, że oglądamy Hollywood.
Pozycja ta zdecydowanie jest przeznaczona jest dla zakochanych. Wystarczy w nocy wziąć dziewczynę, przejść się wcześniej do wypożyczalni DVD po ten film, usiąść i odpłynąć. Dać się ponieść marzeniom, uczuciom i wykorzystać taką okazję do romantycznego wieczoru.
Czytam tu i czytam, niektórzy narzekają na ten film, a mi się bardzo podoba. Ciekawy scenariusz, zabawne sytuacje, a dodam jeszcze, że nie przepadam za romansami, tyle, że ten jest bardzo nietypowy. I nieprawdą jest, że główni aktorzy zagrali słabo.