Zbyt pełna "Pełna chata" 7
Serial "Pełna chata" święcił w swoim czasie tryumfy także w telewizji polskiej; miał stosunkowo wielu wielbicieli, trudno odmówić mu bowiem pewnego uroku. Danny Tanner samotnie wychowuje trzy córeczki, z których najmłodsza jest na początku serialu jeszcze małym bobaskiem (grana przez bliźniaczki Mary-Kate i Ashley Olsen), po tym, jak jego żona ginie w wypadku. W wychowywaniu dzieci pomaga mu dwóch przyjaciół. Niezwykła rodzinka boryka się z codziennymi problemami, które czasem wynagają i kobiecej ręki. Jej brak powoduje często zabawne sytuacje.
Serial ma wiele dobrych cech, jeżeli będziemy go rozpatrywać pod kątem gatunku jako serial familijny - nie ma tu przemocy, "niesmacznego" humoru, przy którym trzeba dzieciom zatykac uszy itp. Można go spokojnie oglądać całą rodziną i od czasu do czasu całkiem nieźle się bawić. Dziecięce aktorki grające córki Danny'ego - Jodie Sweetin (Stephanie), Candace Cameron Bure ("D.J.") i wspomniane już bliźniaczki Olsen (jako Michelle) - są naprawdę dobre i swobodnie czują się przed kamerą. Są dobrze "prowadzone" jako aktorki; w ich grze nie ma sztuczności.
Serial ma jednak według mnie jedną wadę - jest za długi. W penym momencie - po jakichś 3 latach zaczyna się go oglądać po prostu z przyzwyczajenia, co nie zawsze jest dobre. Z jednej strony włącza się telewizor "o stałej porze", żeby zobaczyć "co nowego u Tannerów", a z drugiej, kolejny odcinek ogląda się "jednym okiem", czy jak kto woli "na pół gwizdka", żeby tylko coś "brzęczało" przy uchu. Nie przeczę - obserwowanie, jak rosną i zmieniają się dziewczynki grające główne role, jest dość ciekawe, ale można było nakręcić przez tych 8 lat mniej odcinków. Twrócom coraz cześciej brakowało ciekawych pomysłów - jak to się zwykle zdarza przy "tasiemcach serialowych". Przypuszczam, że twórcy mieli w zamiarze nakręcenie kilkudziesięciu, no może ok. 200 odcinków, a później kręcili kolejne, kiedy oglądalność serialu była ciągle na wysokim poziomie. Szkoda jednak, że nie umieli powiedzieć widzom "nie" w odpowiednim momencie.
Serial jest ogólnie rzecz biorąc bardzo pozytywny. Dzisiaj mamy tak mało filmów i seriali, które mogą oglądać nawet małe dzieci, bez obawy ze strony rodziców, że "nauczą się czegoś niewłaściwego". Mam nadzieję, że kiedyś "Pełna chata" przynajmniej częściowo zostanie powtórzona na polskiej antenie - będzie to dla niektórych miły powrót do dzieciństwa, a dla innych przerwa między grami video i głupawymi komedyjkami, którymi "karmi" się dziś już najmłodszych widzów.
serial gdy byłem jeszcze dzieckiem miło sobie przypomnieć