Powrót do krainy niewinności 10
Czy można mieć jeszcze takich przyjaciół jak w wieku lat dwunastu? Po obejrzeniu Stań przy mnie znajdujemy odpowiedź na to pytanie.
Film wyreżyserowany przez Roba Reinera w 1986 roku, jest ekranizacją powieści Stephena Kinga pt. „Ciało”, a jego akcja toczy się w wypełnionych po brzegi magią latach 60-tych. Czwórka przyjaciół spotyka się regularnie w domku na drzewie, gdzie gra w karty, pali papierosy i czyta komiksy. Nasuwa się nam myśl, że takie życie to zwykła sielanka. Jednak chłopcy postanawiają wyruszyć w długą wyprawę wzdłuż torów, rzucając tym samym usystematyzowane dotychczas życie. Można to odebrać jako pierwszy, samodzielny krok w dorosłe życie.
Bohaterowie prezentują całkowicie odmienne charaktery i pomimo łączącej chłopców przyjaźni, wyraźnie widać hierarchię pomiędzy nimi, a także zróżnicowanie pod względem intelektu. Gordie Lachance (Wil Wheaton) to wrażliwy, spokojny nastolatek, który od najmłodszych lat pasjonuje się pisaniem opowiadań. Jego najlepszy przyjaciel Chris Chambers (River Phoenix) pochodzi ze złej rodziny i zgrywa twardziela co owocuje tym, że przewodzi całą grupą. Teddy Duchamp (Corey Feldman) to jednym słowem ekscentryk. Natomiast Vern Tessio (Jerry O’Connell) jest uosobieniem naiwności i tchórzostwa.
Fabuła jest oryginalna i wciągająca, a dialogi ciekawe. Dużą zaletą filmu jest też poczucie humoru, którego nie brakuje. Aktorzy zostali idealnie dopasowani wizualnie do granych przez siebie bohaterów, a samo ich odtworzenie nie pozostawia zastrzeżeń. I tu na szczególne uznanie zasłużył Corey Feldman, którego rola wymagała wiele wkładu.
Urok młodości przejawia się w każdej sekundzie trwania seansu, wracają wspomnienia, tracimy poczucie czasu, delektujemy się każdą sceną. Mało jest tak mądrych, a zarazem zabawnych filmów jak ten. Stań przy mnie to cudowna, niepowtarzalna i sentymentalna produkcja, która potrafi sprawić, że nasze troski znikają. Pomaga jej w tym, na co warto zwrócić uwagę, znakomicie dobrany soundtrack oddający piękno tamtych czasów. Fani książki pomimo wszystko nie powinni się zawieść na tej fantastycznej ekranizacji. Znacznie gorzej możemy się poczuć po obejrzeniu filmu. Zaczynają nas nurtować pytania. Dlaczego wszystko się kiedyś kończy? Dlaczego nawet najprawdziwsza przyjaźń może okazać się nie trwała? Pomimo tego, iż są to pytania popularne, nie próbujemy ich na co dzień zgłębiać tak dokładnie. Jest to film dla każdego, niezależnie od wieku. Daje nam szansę odnalezienia cząstki dzieciństwa, którą tak często nieodwracalnie gubimy.
Niestety nie jest ceniony tak jak niektóre inne filmy na postawie prozy S. Kinga (Lśnienie, Skazani na Shawshank, Zielona Mila). Opowiadanie to jedno z najlepszych Kinga (w tym samym zbiorze co "Skazani na Shawshank – "Cztery pory roku), a film też jeden z lepszych.