Media o filmie
"Forma perfekcyjnie zrealizowanego, dopieszczonego w każdym kadrze Code Blue staje się zimnym lustrem, w którym odbija się uporządkowany świat Marian: do tego porządku należy rytuał śmierci, szpital, zakupy w sklepie. Ale jednocześnie coś ten porządek zaburza, coś się w nim kłóci. Impulsem staje się obserwowany z okna gwałt i widziany w tym samym czasie sąsiad z naprzeciwka (znany z Wszystkich innych, znakomity niemiecki aktor Lars Eidinger). Rozpoczyna się ironicznie traktowana przez Antoniak gra przypadków, zbiegów okoliczności, niespodziewanych spotkań, która prowadzi do wstrząsającego finału.
Ten finał obezwładnia, ale Antoniak przygotowuje do niego przez cały film: bez tanich chwytów buduje napięcie jak w horrorze, które musi wybuchnąć. A wybucha sceną, która paradoksalnie jest nie bardziej brutalna niż erotyczne spotkanie Olafa Lubaszenki i Grażyny Szapołowskiej w Krótkim filmie o miłości. To wszystko, to właśnie miłość – mówiła Szapołowska u Kieślowskiego. Tyle że naturalistycznie pokazana bezwzględność seksu u Antoniak nie dotyczy tylko erotyzmu. Jesteśmy – sugeruje reżyserka – opatulonymi w społeczno-kulturowe ograniczenia zwierzętami, ale zwierzętami szczególnymi. Obdarzonymi niespełnialnymi, w dodatku sprzecznymi potrzebami i tęsknotami, skazanymi na śmierć i bezradnie sprawdzającymi na własną rękę, co jest grzechem, a co świętością".
Paweł T. Felis ("Gazeta Wyborcza", 20.05.2011)
"Nie ulega wątpliwości, że Antoniak, która debiutowała na międzynarodowej arenie głośnym Nic osobistego, ma wyrazistą osobowość. Potwierdza przy okazji jeszcze jedną prawidłowość zaobserwowaną na tegorocznym Cannes. Największe reżyserskie talenty to obecnie kobiety".
Janusz Wróblewski ("Polityka", 24.05.2011)
"Wspaniałe ziarniste zdjęcia, w których dominują zimne barwy i przytłaczające pustką przestrzenie, są głównymi nośnikami narracji. Reżyserka bardzo chce, aby film był rodzajem katartycznego przeżycia i trzeba przyznać, że w pełni jej się to udaje - wszystkie psychologiczne klucze wydają się tu nieprzydatne. W historii tej kobiety-demona, uosobienia śmierci, prawda o człowieku ujawnia się przez mocne kontrasty, w odwiecznym konflikcie i zarazem kontaminacji: życia i śmierci, duszy i ciała, bólu i rozkoszy".
Ludwika Mastalerz (Dwutygodnik, nr 62)
"To jedno z tych dzieł, które wymaga przepracowania. Nie wydaje mi się, żeby można go było obejrzeć od tak, po czym to, co zobaczyliśmy, miałoby się ulotnić z głowy. Siłą Antoniak wydaje mi się zwrócenie uwagi na te obszary ludzkiego losu, które są totalne i nieuniknione, jak śmierć, która podczas projekcji Code Blue przybiera ludzką twarz. To niesamowite, że upostaciowiona jako kobieta odkrywa swoją seksualność, intymność i inne potrzeby wpisane w ludzkie życie, kiedy podgląda scenę gwałtu. To jeden z mocniejszych momentów w filmie".
Artur Zaborski (stopklatka.pl, 26.07.2011)
"Widzowie uśpieni, zadomowieni w zaciszu wygodnych mieszkań, dobrze płatnych zawodów, sztucznych towarzyskich spotkań. Reżyserka jest, wedle jej własnych słów, przedstawicielką kina, które "idzie dalej", nie schlebiając powszechnym gustom ani oczekiwaniom. Chociaż dzięki sukcesowi poprzedniego filmu, historii uczucia dwojga pustelników, proponowano jej udział w wysokobudżetowych produkcjach, wybrała niezależność. Przenosząc się na – z pozoru – przeciwny biegun ciepła. Pod warstwą emocjonalnego chłodu i perwersji Code Blue ukrywa jednak podobny obraz kobiecej samotności".
(film.onet.pl, 30.07.2011)
"Podoba mi się interpretacja podsuwana przez Urszulę Antoniak, jakoby Marian miała w tym filmie symbolizować śmierć, jednak balansuje ona między kimś szalonym i nie z tego świata, a zwyczajną samotną kobietą złaknioną kontaktu z drugim człowiekiem. Fizyczność Bien de Moor, fascynująca i odpychająca zarazem, o specyficznym "wysuszonym", pozbawionym blasku typie urody jeszcze mocniej zawiesza tę postać między światami. Można więc interpretację Antoniak pociągnąć dalej i Code Blue odebrać jak film o współczesnym człowieku, który w dobie kultu młodości, egzystuje tak naprawdę w cywilizacji śmierci: na ponurych blokowiskach, w designerskich mieszkaniach, w dyscyplinie minimalizmu".
Urszula Lipińska (esensja.pl)