Adaptacja opowiadania Rainera Marii Rilkego o tajemniczym młodzieńcu obejmującym posadę grabarza w San Rocco. Miasteczko nawiedza plaga. Ludzie masowo umierają, ostatni żywi pchają na cmentarz wozy pełne trumien… Film zrealizowano za pomocą aparatu używanego podczas wyścigów konnych do rejestrowania zawodników przecinających linię mety. Nie daje on takiego obrazu przestrzeni jak zwykła kamera czy aparat fotograficzny. Przed oczami widza, od strony lewej do prawej, pomału przesuwa się otoczony czarnym tłem prostokąt z fotograficznymi obrazami. Niekiedy tworzą surrealistyczne czy abstrakcyjne kompozycje. Tak oto reżyser zabiera widza w czasy prehistorii kina, umożliwia mu doświadczenie charakterystycznych dla poprzedzających epokę X muzy metod konstrukcji obrazów filmowych.

Forum NH o filmie

"Dałam szóstkę, piękny, dziwny film, doskonale melancholijny także (oprócz tekstu) dzięki malarskiej formie, bo wyszedł z tego rozciągnięty w czasie obraz, długi filmowy zwój, w dodatku wyjątkowo delikatny, może właśnie przez ten brak dosłowności, bo często nie "widzimy", a jedynie "domyślamy" widzenie, bardzo mi się podobał." (aszeffel)

"Szósteczka. Niepoddający się żadnym klasyfikacjom, trudno tu o trafne porównania, czy nawet mikroskopijne skojarzenia z jakimkolwiek innym filmem. To są po prostu prawdziwe Nowe Horyzonty, dotąd nieodkryte (przynajmniej nie na NH), chylę czoło przed Sandorem. Film (o którym tak mało wiedzieliśmy) okazał się być dziełem całkowicie spełnionym, chciałbym zobaczyć jeszcze raz... Ach Ci Węgrzy!" (Querelle)

"Czułem się, jakbym oglądał jakąś nowożytną utkaną na wzór tkaniny z Bayeux, tylko ludyczną, opowieść. Albo siedział na obrotowym krześle w starym fotoplastykonie. Piękna, trochę smutna, trochę okrutna czarodziejska bajka. Cieszę się że to widziałem." (chinaski)

"Dla mnie najpiękniejszy film widziany na razie na festiwalu. Przez pierwsze 5 minut bałem się, że się znudzę, bo ile można ekscytować się samą oryginalną techniką, ale potem wciągnąłem się w ten film bez reszty. Czysta filmowa poezja, coś na kształt nowoczesnych fresków, z intrygującą muzyką w tle." (doktor pueblo)

"Płynąłem z tym filmem, tak jak wiele lat temu z lubością oddawałem się obserwacji, układających się kalejdoskopie wzorów. Rilkego bardzo lubię, a tekst odczytywany na ekranie brzmiał dokładnie tak, jakbym chciał (tego opowiadania nie znam, ale wygląda na to, że było niemal żywcem cytowane). Mimo ciągłej, złowieszczej obecności śmierci, kolejne wizualizacje działały na mnie kojąco, a róże na oczach dziewczyny i krzyczące postacie zapamiętam chyba na całe życie. Jednak ten sam hipnotyczny nurt, w jaki wpadłem wraz z rozpoczęciem projekcji, sprawił, że nie potrafiłem naprawdę żywo zaangażować się emocjonalnie w tę opowieść - raczej wpatrywać i wsłuchiwać, niż dogłębnie przeżywać. Dlatego szóstki nie będzie, ale wielość pięknych obrazów z pewnością zasługuje na mocną piątkę." (mrozikos667)

"Świetny, moim zdaniem najlepszy z dotychczasowych konkursowych. Malarskość absolutna, od impresjonizmu po ekspresjonizm, od Dalego (aż) po Hoperra, od Botello po Schulzowskie grafiki." (krzysiek_slejw)

Media o filmie

"Z przesuwających się klatek zniekształconych zdjęć wyłaniają się natrętne jak myśli samobójcze surrealistyczne wizje. Doskonale ilustrują sytuację bohaterów sparaliżowanych wszechobecnością śmierci i beznadziei, ludzi, którzy nie mogą, nie chcą i nie mają po co opuszczać swojej wioski. Film węgierskiego reżysera Sándora Kardosa jest też ciekawą refleksją nad kinem, dociera do jego istoty – nie zdarzenia i reprezentacje są tu najważniejsze, ale każde nieznaczne zmiany w polu widzenia, nie sam ruch, ale pragnienie jego uchwycenia. Widz jest trochę jak ten chory królik, należący do jednej z bohaterek, któremu w powolnej agonii instynkt i przyzwyczajenie do końca karzą oczekiwać pomocy."

(Ludwika Mastalerz, "Dwutygodnik", nr 62)

"Optyka Grabarza przypomina doświadczenie fotoplastykonu, kolejne panoramiczne fotografie w sennym tempie przewijają się przed naszymi oczyma w trakcie trwania seansu. Celowo zdeformowane i połączone w jeden długi wizualny materiał, rozwijają się przed widzem jak cenne płótno. Grabarz jest kinem, dla którego odpowiedniejszym od sali kinowej miejscem jest przestrzeń galeryjna. Kardos poddaje bowiem w wątpliwość wszelkie przyzwyczajenia związane z kinową percepcją; już w wyborze horyzontalnej perspektywy - obrazy wypływają z lewej strony kadru i znikają po prawej stronie - zawiera się fundamentalna niezgoda Kardosa na kino jako wertykalny ciąg 24 klatek na sekundę. Przypomina się słynny film La jetée Chrisa Markera z... 1962 roku."

(Tomasz Bielenia, interia.pl, 4.01.2012)

"Grabarz uwodzi i dowodzi, że najważniejsze to znaleźć formę. Grabarza na podstawie Rilkego Sandor Kardos zrealizował za pomocą aparatu rejestrującego podczas wyścigów konnych zawodników przekraczających linię mety i dlatego w tym utworze (filmem tego nie śmiem nazwać) nie ma w ogóle ruchu - konstytutywnego elementu kina. To właśnie możliwość zapisania ruchu zachwyciła pierwszych widzów. Zatem, co mamy? Czy to jest jeszcze kino?"

(Katarzyna Taras, Stopklatka, 26.07.2011)

"Jeszcze ciekawszym eksperymentem był zrealizowany za pomocą aparatu używanego podczas wyścigów konnych, konkursowy Grabarz Sándora Kardosa; przepełniona romantyczną (w literackim tego słowa znaczeniu) melancholią ballada na podstawie opowiadania Rilkego, w której nowatorska/nowoczesna forma znakomicie sprawdzała się jako sposób na opowiedzenie historii w całości zanurzonej w czasie przeszłym, w dawno minionej - a może nawet nigdy niebyłej - rzeczywistości, co działało tak na poziomie czysto wizualnym (nawet jeśli przypadkowe, to jednak - wydaje się - nieuniknione są w tym przypadku skojarzenia z malarstwem Muncha, nawet Boscha) jak i treści. Czary."

(Arek Szpak, no hay banda)

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

  • Opisy
  • Recenzje
  • Słowa kluczowe

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…