Everly jest własnością Taiko, gangstera-sutenera. Od lat nie widziała swojej córki, a przy życiu trzyma ją jedynie myśl o tym, że kiedyś wreszcie uwolni się od swojego prześladowcy. Teraz jest o krok od celu. Od dawna w tajemnicy zbierała pieniądze i nawiązała kontakt z detektywem, który ma jej pomóc w ucieczce. Jednak Taiko odkrywa jej plan. Dzień, który miał rozpocząć nowy etap w życiu Everly, zmienia się w koszmar. Drobna kobieta musi sięgnąć po broń, aby zabijać i walczyć o przetrwanie.
Chciano chyba zrobić kameralnego Kill Billa, a wyszedł średnio sensowny maraton zabijania. Ta cała pseudojapońska otoczka zdaje się być wciśnięta na siłę. Jakby ten masochistyczny dziadek był Amerykaninem, to żadnej różnicy by to nie zrobiło.
Z początku zapowiada się na krwawą czarną komedię, ale szybko wchodzi na tory groteskowo brutalnej krwawej i nieefektownej zemsty. Szkoda Hayek na to.