Czerń i biel to nie jedyne kolory życia 8
Kino bez Almodovara byłoby tym czym słoń bez trąby. Przynajmniej ja nie potrafię sobie tego wyobrazić. Utwierdza mnie w tym przekonaniu jeden z najlepszych obrazów tego reżysera "Wszystko o mojej matce".
Na pozór zwykła historia o miłości, rozpaczy, ucieczce przed samotnością. Po pierwsze to nie jest film (zresztą jak większość dzieł Almodovara) do obejrzenia dla relaksu i zabicia czasu. Już po kwadransie nachodzą nas myśli o nie jednoznaczności ludzkich zachowań, uczuć. Jednych to odrzuci innych zachwyci (często spotykane w twórczości hiszpańskiego reżysera środowisko transwestytów i transseksualistów). Taki jest Almodovar.
Minimum środków maximum treści. Prosty w przekazie obraz z elementami metaforycznymi. Płaczące niebo i płacząca matka, "Tramwaj zwany pożądaniem", etc. Delikatna muzyka, która nie przeszkadza, a wręcz bardziej nas wkręca w film. A przede wszystkim aktorstwo. Młodziutka Penelope Cruz, która gra jakby robiła to już pół wieku. Trudno jest pisać o filmie wybitnym. Najprościej byłoby określić wszystko jednym słowem - świetne. Mnie jednak zabrakło Barcelony, w której dzieje się niemal cała akcja. W jednej czy w dwóch scenach pojawia się to cudowne miasto. Tego mi zabrakło, ale to oczywiście moja subiektywna ocena.
Tym, którzy widzieli chociaż jeden film Almodovara nie trzeba polecać "Wszystko o mojej matce". Ci, którzy nie widzieli powinni go zobaczyć. Almodovar jest teraz trendy, choćby z tego powodu. Ale to nie jest główny powód. "Wszystko o mojej matce" to piękny, wzruszający film, który daje dużo do myślenia i podobnie jak inne obrazy Hiszpana, pokazuje, że świat jest kolorowy a nie czarno-biały.
niezły film poruszający tematykę mało znaczącą dla Polaków 6/10