Zwycięzca konkursu "Sex w shortach 2013". Warszawa, połowa lat 80-tych. Kiedy wydawało się, że świąteczny śledzik z rodzicami nie mógł być już nudniejszy, Basia niespodziewanie spotyka kogoś, kogo bardzo dobrze zna...

O filmie

Warszawa, połowa lat 80-tych. Kiedy wydawało się, że świąteczny śledzik z rodzicami nie mógł być już nudniejszy, Basia niespodziewanie spotyka kogoś, kogo bardzo dobrze zna...

OPINIE JURY Konkursu SEX W SHORTACH w składzie: Anna Serdiukow, Anna Tatarska, Piotr Szygalski, Wojciech Solarz.

Wojtek Solarz: Wspomnienie poprzedniego lata zasługuje na uznanie za: stworzenie świata filmowego, za wyraziste postaci, dobrą grę aktorską, przeprowadzoną od początku do końca konsekwentną kompozycję fabularną, puentę, ładne dziewczyny, wiarygodnie oddane lata siedemdziesiąte i bardzo sugestywną scenę miłości nastoletniej na tylnym siedzeniu Fiata 125 p. Naprawdę jedna z najładniejszych scen miłosnych jakie w życiu widziałem. Serio. Wierzyłem od początku do końca. I chciałem być na miejscu kolegi.”

Piotr Szygalski: „Przede wszystkim za lekkie i mądre pokazanie tego jak nierozerwalne, i wzajemnie wspierające się, są erotyka i uczucia. Zarówno te budzące się, jaki i te już dojrzałe. za profesjonalne prowadzenie aktorów. Za przekonujące, niedużymi, ale adekwatnymi środkami, pokazanie Polski lat 70, które tworzą jednocześnie w tym filmie świat uniwersalny i wszędzie zrozumiały.”

Anna Serdiukow: Filmy miały bardzo zróżnicowany, by nie powiedzieć nierówny poziom. Ale były dwa, które się wybijały ponad resztę. Pierwszy: Wspomnienie poprzedniego lata - to prosta historia, która wyróżniała sprawna narracja, humor sytuacyjny i świetna puenta. "Szczegół", zaskoczył pomysłem i dopracowaniem pod względem formalnym. Seks w polskim kinie wypada może już nie siermiężnie, niestety wciąż dość niemrawo, na ogol bez polotu. Zaprezentowane filmy, choć nie są pozbawione wad, udowadniają, że może być inaczej. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć.

Anna Tatarska: Wspomnienie poprzedniego lata, choć krótkie, to film pełny, kompletny. Precyzyjna scenografia, ascetyczne, ale celne dialogi przydają tej historii emocjonalnej prawdy. Autor udowadnia, że prawdziwe zmysłowe napięcie to nie entourage rodem z Harlequina, rozmazane ujęcia czy wzniosła muzyka, a proste, lecz elektryzujące zetknięcie spojrzeń, zapachów, wreszcie ciał. Oryginalny, ale nie udziwniony pomysł, świetnie poprowadzeni aktorzy i poczucie humoru (zbawienne dla międzyludzkich zbliżeń wszelkiego rodzaju) - oto recepta na sukces.

Reżyser Ivo Krankowski kulisach powstawania filmu

O konkursie powiedziałem Kubie na początku listopada, a pierwszy treatment Kuba przesłał mi jeszcze jako swój pomysł 15 listopada. Przez kolejne dwa tygodnie wspólnie opracowywaliśmy historię i już 1 grudnia pierwszy draft scenariusza wysłaliśmy naszej koleżance, studentce aktorstwa w Łodzi, Paulinie Gałązce. Wiedząc, jak delikatną sprawą jest scena miłosna, poprosiliśmy Paulinę, żeby zaproponowała swojego filmowego partnera. Z wyglądu Piotrek Bondyra wydał nam się aż niewiarygodnie "trafiony", ale strasznie chcieliśmy ich zobaczyć razem na żywo. Pojechaliśmy z Kubą do Łodzi, gdzie Paulina grała na deskach szkolnego teatru z Piotrkiem w spektaklu "Shopping and fucking", trudnym, bardzo brutalnym i odważnym dramacie współczesnego brytyjskiego dramatopisarza Marka Ravenhilla. Pamiętam, jak niesłychanie podekscytowani wracaliśmy pociągiem do Warszawy, wiedząc, że mamy wymarzonych kochanków.

Na rolę mamy, od razu przyszła mi do głowy Iza Kuna, z którą miałem kiedyś przyjemność pracować razem na planie fabuły i jakoś tak wyszło, że utrzymaliśmy kontakt. Spotkaliśmy się z nią w przerwie między jednym spektaklem który grała, a drugim, pokazaliśmy tekst i czekaliśmy niecierpliwie czy się zgodzi. Dzień później zadzwoniła, że wchodzi w to, pytając, kogo mamy na rolę partnera. Tu również poprosiliśmy o rekomendację i jej pierwsza propozycja mało nas nie rozerwała ze szczęścia: nie mogliśmy nawet marzyć o Bartku Topie! Iza uprzedziła go, że się zgłosimy i przesłaliśmy mu tekst - dzień później usłyszeliśmy od niego sakramentalne TAK.

Na tym szczęśliwe zbiegi okoliczności się nie kończą, bo dzięki zamieszczonemu na Facebooku ogłoszeniu otrzymaliśmy kontakt do osoby, która miała pod Warszawą pięknego czerwonego fiata 125p... W świecie filmu niezależnego prawie nigdy nie zdąża się, żeby wymyślony w tekście rekwizyt istniał naprawdę i w rzeczywistości był jeszcze piękniejszy niż go sobie autor wymyślił. W ciągu tygodnia mieliśmy obie pary i główny rekwizyt.

Role dziadka i babci obsadziliśmy przeglądając zdjęcia agencji aktorskich – było nam niezmiernie miło, że Pani Krystyna Froelich i Pan Stanisław Sparażyński uwierzyli w nas i tekst i zgodzili się wystąpić w tej jednej scenie. Obydwoje pracowali z największymi reżyserami teatralnymi i filmowymi, i – choć poznaliśmy się dopiero na planie - zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Co zabawne, Pani Krystyna i Pan Stanisław spotkali się u nas na planie pierwszy raz od wielu lat, odkąd zagrali kiedyś razem w teatrze.

Z powodu naszych złożonych dostępności, zdjęcia odbyły się na tydzień przed oryginalnym deadlinem, który wyznaczony był na 15 stycznia. Bez korekcji barwnej, bez kluczowania greenscreen'a (sceny samochodowe zrobiliśmy w studio), bez muzyki (otrzymaliśmy pierwsze utwory w dniu deadline'u i nie zdążyliśmy ich podłożyć), wysłaliśmy film na konkurs 15 stycznia o 23:58 z Poczty Głównej w Warszawie. Dopiero nazajutrz przeczytaliśmy na stronie Spectatora informację o przedłużonym terminie deadline'u. Kolejne tygodnie wykorzystaliśmy na postprodukcję, w tym na prace nad muzyką. Zaprosiłem do współpracy mojego przyjaciela z Florencji, kompozytora, jazzmana-multiinstumentalistę Samuele Cangi, który „na czuja” w parę dni wymyślił główny motyw muzyczny filmu. Wszystko odbywało się za pomocą Internetu, skype'a i ftp-ów.

Wszyscy aktorzy i cała ekipa pracowali przez 3 dni pro bono, na swoim najwyższym zawodowym poziomie. Jestem im za to szalenie wdzięczny i tym bardziej cieszę się z wygranej, która utwierdza nas w tym, że było warto zaryzykować i dać z siebie wszystko w tych szalonych okolicznościach.

Twórcy

Kuba Gryżewski (ur. 1988) Scenarzysta i reżyser filmowy. Świeżo upieczony absolwent reżyserii w Warszawskiej Szkole Filmowej. Obecnie próbuje swoich sił w branży reklamowej oraz intensywnie pracuje nad pomysłem serialu telewizyjnego. Założył kolektyw wideo Balloon to the Moon, z którym realizuje krótkie formy dokumentalne. Wspomnienie… jest jego pierwszym pozaszkolnym filmem.

Ivo Krankowski (ur. 1987)

Niezależny producent i reżyser filmowy. Debiutował krótkimi metrażami kręconymi z założonym w liceum zespołem Defekt Masy. Współautor filmów nagradzanych na polskich i zagranicznych festiwalach, m.in. Kanterowcy, Q2, Ulica. W 2008 roku wyprodukował i wyreżyserował polsko-francuski film Rue de la Source (Godzina z nocy na dzień). W 2010 roku wyreżyserował film dokumentalny 8 historii, które nie zmieniły świata, doceniony przez krytyków i widzów w kraju i za granicą m.in. w USA, Wielkiej Brytanii i Izraelu. Obecnie zajmuje się dewelopmentem scenariuszy filmów fabularnych u boku producenta filmowego Sashy Harari (The Doors reż. O. Stone).

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

  • Opisy
  • Recenzje
  • Słowa kluczowe

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…