Kolejna ekranizacja. Kolejny murowany sukces. 9
Marvel od dawna przygotowywał widzów na powstanie Avengers i po kilku filmach, których bohaterami byli członkowie tej formacji, nadszedł czas na zestawienie ich razem.
Pracujący dla S.H.I.E.L.D. naukowcy eksperymentując na Tesseractcie – sześcianie będący źródłem niewyczerpanej energii, wzbudzają zainteresowanie jednej z żyjących w kosmosie ras. Jej władcy wysyłają na ziemię Lokiego by ten zdobył sześcian i dzięki niemu otworzył portal między obydwoma światami. Jedyną szansą na ocalenie ludzkości okazuje się grupka niezwykłych istot, ale tylko jeśli uda im się stworzyć drużynę.
Do tej pory mieliśmy okazję podziwiać kilkanaście wysoko budżetowych filmów, przedstawiających nam losy komiksowych herosów. Lepsze czy gorsze zawsze koncentrowały się na jednym herosie i jego nadludzkich mocach. Tym razem jest ich sześciu, a każdy z nich reprezentuje sobą coś unikalnego. Nie dziwi więc fakt, że pracy było sporo, a budżet to bajońskie dwieście dwadzieścia milionów dolarów.
Film miał być widowiskowy i wcisnąć widza w fotel, pomimo tego, co do tej pory zaoferowało nam kino. Trwający ponad sto czterdzieści minut spektakl w całej rozciągłości spełnia te oczekiwania, zostawiając zakończenia jako przysłowiową wisienkę na torcie. Niestety fabuła mogła być nieco lepsza i zaoferować więcej walki między Avengers a obcymi, zamiast skupiać się na poszukiwaniu Lokiego. Joss Whedon nie uniknął również kilku niedociągnięć i luk w fabule, a niektóre z zastosowanych rozwiązań to ewidentne pójście na łatwiznę. Co do samej fabuły to gra ona tu raczej drugie skrzypce i służy głównie przedstawieniu niezliczonej serii walki, akcji i efektów specjalnych. Faktycznie Whedon (znany dotąd głównie z seriali o wampirach), próbował wykreować swoich bohaterów jako ludzi dręczonych swoimi klątwami, ale wyszło to raczej blado.
Całość doskonale uzupełniają efekty specjalne, będące na najwyższym poziomie. Pomimo drobnych niedociągnięć kolejne kadry oszałamiają rozmachem, a animacje poszczególnych postaci i tego co robią na ekranie zostają z mani jeszcze długo po seansie. Najefektowniej wygląda oczywiście przemiana Hulka i statki obcych niszczące kolejne budynki Nowego Jorku.
Wielkim plusem filmu jest obsada. Robert Downey Jr. wrócił do postaci Starka / Iron Mana, w najlepszej formie i znów jest zabawny i nieobliczalny. Jest on doskonałym kontrastem dla opanowanego i słuchającego rozkazów Chrisa Evansa (Steve Rogers / Captain America), który jak zwykle zakręci nam łezkę w oku nutką patosu. Dodajmy do tego jeszcze Chrisa Hemswortha, wyginającą się na wszytki strony Scarlett Johansson i jak zwykle niezawodnego Samuela L. Jacksona. Najsłabiej w tym wszystkim wypadają Mark Ruffalo jako Hulk (gdzie się podziali Eric Bana i Edward Norton), plątający się do czasu przemiany i nijaki Tom Hiddleston.
Avengers wart jest więc uwagi, nie tylko miłośników komiksów i fantastyki, ale każdego widza spragnionego dobrej zabawy. Film kosztował wiele pracy i wydatków, ale to co widać na ekranie jest tego warte.
Nie moja bajka. Zbyt banalne i w większości oparte na efektach specjalnych. Wielki plus za wyraziste postacie, głównie Lokiego i Iron Mana i za to ocena 6