Komediodramat poruszający w sposó lekki istotny problem akceptacji i tolerancji, podnosi na duchu, bez moralizatorstwa czy zbytniego patosu. 7
Spróbujcie sobie wyobrazić, iż pewnego dnia zakochujecie się w…gumowej lalce. Zapewne nie jest to łatwe. A teraz pomyślcie, jak zareagowaliby Wasi najbliżsi, przyjaciele, sąsiedzi, koledzy w szkole, pracy, na wieść o nowej wybrance / nowym wybranku. Reakcje raczej nie są trudne do przewidzenia. Od ignorancji poprzez głupawe dowcipy, aż zapewne po agresję i odrzucenie. W najlepszym wypadku uznani zostalibyście za niegroźnych wariatów. Otóż Miłość Larsa zadaje kłam tego typu myśleniu.
Nominowany do Oscara i Złotych Globów debiut reżyserski Craiga Gillespie’a opowiada historię cierpiącego na urojenia Larsa. Bohater jest nieśmiały, stroni od ludzi, mieszka w garażu domu swojego brata. Pewnego dnia za pośrednictwem poczty otrzymuje wielką paczkę, a w niej gumową panią do towarzystwa, po czym z dumą wszem i wobec przedstawia swą nową miłość - Bianke, wprawiając w osłupienie swoich najbliższych.
Miłość Larsa, jak można by było przypuszczać nie jest rozprawą na temat braku tolerancji i współczucia. Jest wręcz odwrotnie. To piękna opowieść o tolerancji i akceptacji, przedstawiona z dużą dawką humoru. Naszkicowana w filmie solidarność i chęć pomocy bohaterowi przez społeczność lokalną, która angażuje się całą siłą w nową sytuację, budzi podziw. Wywołuje jednak również podejrzliwość co do realizmu, czy prawdopodobieństwa przedstawionej sytuacji. Przez to całe dzieło można traktować jako bajkę, czy też przejaw reżyserskiego bujania w obłokach. Postacie bowiem, jak najbardziej żywe i prawdziwe, to jednak ich reakcje są nad wyraz złagodzone. Ci widzowie, którzy spodziewają się skrajnych odpowiedzi na zaistniałą sytuacje, będą zaskoczeni. Widok księdza odprawiającego mszę pogrzebową gumowej lali jest przykładem na totalne oderwanie się reżysera od rzeczywistości.
Film to raczej dramat społeczny z ogromną ilością akcentów komediowych, przez co nie nuży. Wzrusza za to do łez. To jeden z tych obrazów, gdzie widz jest w stanie zalać się łzami, by po chwili parsknąć śmiechem. Miłość Larsa mimo, że porusza dość ważne problemy. niesie ze sobą ogromną dawkę optymizmu i lekkości, jakich zdecydowanie brakuje ostatnio w kinie. Postacie w filmie zarysowane są bardzo wyraźnie, przez co możemy obserwować, jak nowa sytuacja wydobywa z bohaterów to, co najlepsze. Obsada nie pozostawia żadnych niedociągnięć. Zwłaszcza Lars grany przez Ryana Goslinga osiąga wyżyny kreacji aktorskiej. Dodać należy, że muzyka, a zwłaszcza motyw przewodni doskonale współgra z klimatem obrazu, nadając całości jeszcze łagodniejszy nastrój.
Z gruntu bardzo nieskomplikowana fabuła i proste środki produkcji przysłużyły się tylko filmowi. Zdecydowanie polecam wszystkim wrażliwym kinomanom, których zachwyciła Prosta historia Davida Lyncha. Dla nich film będzie niczym "miód na serce". Inni mogą sobie darować.
nie jest taki zły ale do dobrych też nie należy, broni się niezwykłym pomysłem. Nawet taki frajer jak Lars wie, że nie powinien się wiązać z "needy"