Emerytowany podoficer postanawia wyjaśnić okoliczności zaginięcia swego syna. Nie przypuszcza jak będzie to trudne i bolesne.
Hank (Tommy Lee Jones) nie wierzy w to, co usłyszał w wersji oficjalnej, czyli że jego syn po odbyciu służby uciekł. Mężczyzna też służył w armii, a zresztą zna swojego syna. Postanawia na własną rękę dociec prawdy - nie będzie to łatwe ponieważ wszyscy nabierają wody w usta. Ale on się nie poddaje. Domyśla się z czasem, co się naprawdę stało, a najgorsze jest to, że jego przypuszczenia się potwierdzają. On wie, że nie może cofnąć czasu, ale może dojść do prawdy. A ta nie jest przyjemna i boli. nikon
„W dolinie Elah” („In the Valley of Elah”) to kolejny film poruszający bardzo delikatny temat, jakim jest wojna w Iraku. przeczytaj recenzję
W dolinie Elah Dawid pokonał Goliata. Z biblijnej historii Paul Haggins czyni wielowymiarową metaforę. przeczytaj recenzję
Chociaż raz w życiu przychodzi nam zmierzyć się we własnej dolinie Elah i tylko od nas zależy, czy wyjdziemy z niej zwycięsko, czy poniesiemy sromotną klęskę. przeczytaj recenzję
Film nie narzuca od początku jasnego pacyfistycznego stanowiska, ale dochodzi do niego na zasadzie przyczyna – skutek. Klarowność tego rozwiązania jest niewątpliwą zaletą scenariusza. przeczytaj recenzję
Taśma filmowa mierzyła 3 341 metrów. zobacz więcej
Możliwe spoilery Misja — Zdjęcia do filmu rozpoczęto 4 grudnia 2006 roku w Albuquerque, gdzie kręcono m.in w New Mexico Faigrounds, V A Hospital, po czym ekipa przeniosła się do miasteczka Whiteville w stanie Memphis, w którym umiejscowiono dom Deerfieldów. Po 4 dniach zdjęć w Tennessee, twórcy „W dolinie Elah” udali się do Maroka, by zrealizować sceny retrospekcji z wojny w Iraku.... zobacz więcej
Porządne kino – Bardzo prosto nakręcony. Cała akcja toczy się powoli, a jednak nie czuje się znudzenia. Trzyma do końca w napięciu. Solidna reżyseria i montaż. Jeden z lepszych filmów 2007 roku.
zaskakująco mocny i dobry film – To chyba jedna z nielicznych pozycji minionego roku, która w szumie głośnych "no country…" i kilku innych nadmuchanych oskarowych produkcji, zupełnie przeleciała tak szybko przez ekrany jak szybko się na nich pojawiła. Ani krytyka, ani żałośnie niskie wyniki boxoffice nie zwróciły na ten film – odnoszę wrażenie – zasłużonej uwagi. Łącznie ze mną. A film, który zupełnie przypadkiem trafił w tym tygodniu w moje ręce – zaskoczył mnie. I to bardzo. Zaczynając chociażby od nostalgicznej, choć może typowej roli Lee Jones’a, gdzie poraża spokój i niebywała witalność w stylu "clinta eastwood’a". Również sama historia, która wbrew tytułowi – kojarzącemu się z kolejną opowiastką o teksańskich country-people – jest mocnym głosem nie tylko w debacie o sens ponadczasowy wojny, ale przede wszystkim o doraźny wymiar i konsekwencje tego zjawiska. Cały czas czuje się dyskretne zaangażowanie reżysera w ten problem, choć na całe szczęście ucieka on od politykowania i inwazyjnego pouczania. Jest to po prostu film niebywale smutny i mocny zarazem. Z jednej strony pokazuje wszystko, co tak naprawdę na temat wojny wiedzieliśmy, z drugiej strony odkrywa na nowo to, o czym kosztem "mniejszego zła i lepszego jutra", każdy z nas chciałby zapomnieć. Myślę, że to duży kopniak nie tylko dla "żołnierzy", których ochoczo ciągnie na pole walki, ale i dla wszystkich innych którzy w tej decyzji ich wspierają. Niestety.
8/10, bo w jakimś sensie otwiera oczy
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
Powtórka, tv. Łatwy w oglądaniu, czytelnie opowiedziany, ale konsekwentnie zmierza do tego, by coś przekazać. Można obejrzeć. Dobrze, że powtórzyłem.